24 BELLATRIX

113 3 0
                                    

Siedzieliśmy w Trzech Miotłach i rozmawialiśmy o zakończeniu roku, gdy na dworze zapanował totalny rozgardiasz. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam jak ktoś rzuca Drętwotę na trzecioroczniaka.

-Hej, coś się dzieje, spadajmy stąd. -Powiedziałam jako głos rozsądku, ale chlopacy stwierdzili, że wolą udawać autorów i wybiegli zanim zdołałam dokończyć zdanie. -No bez jaj. To co robimy?

Ann wyglądała blado, więc madame Rosmerta kazała jej ukryć się razem z nią i przeczekać cokolwiek miało stać się w następnych minutach. Dorcas była znana z porywczości, więc śmiało oznajmiła, że idzie walczyć, a co ja miałam zrobić? Oczywiście poszłam z nią. Aurorzy jeszcze się nie pojawili, ale to była tylko kwestia czasu. Wokół nas rzucane były klątwy, jedna przeleciała tuż przede mną.

Hogsmeade w jednej chwili zmieniło się z przyjaznej wioski w pobojowisko. Przybywało ludzi w czarnych szatach i maskach, byli to poplecznicy Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, naliczyłam ich około dziesięciu w chwili, gdy zgubiłam Dorcas z pola widzenia. Rzuciłam silną Drętwotę na jednego w nich i Śmierciożercę odrzuciło na co najmniej pięć metrów. Jego przyjaciel to zauważył i posłał ku mnie zaklęcie uśmiercające, na szczęście zrobiłam unik i trafiło w ścianę za mną.

-Immobilus! -Spowolniłam śmierciożercę i posłałam ku niemu jeszcze Drętwotę. Spadła mu maska, ale nie miałam okazji przyjrzeć się jego twarzy. Kolejny śmierciożerca wziął się naprawdę z nikąd i mnie zaatakował. - Drętwota!

Śmierciożerców robiło się jakby coraz mniej, jeden nawet aportował się, gdy rzucałam na niego klątwę.

Czy ja dobrze widzę? Bellatrix! W szatach śmierciożerców! Wszędzie poznam te włosy, to naprawę ona!

-Lestrange! Ty żmijo! Drętwota! - Zaatakowała ją, gdy odwróciła się w moją stronę. Krzyknęłam, gdy w moją stronę wyleciało zielone światło zaklęcia uśmiercającego, którego w porę zdążyłam uniknąć.

Rzuciłam w nią kolejną klątwę, która odepchnęła ją na kilka metrów i zrzuciła jej z twarzy maskę, dzięki czemu byłam pewna, że to ona. Nie mogłam ukryć swojego przerażenia, widziałam na twarzy brunetki szyderczy uśmiech. Definitywnie była zadowolona z zaistniałej sytuacji, jakby krzywda bliźniego sprawiała jej radość. Skierowała we mnie kolejną Avadę, a ja odskoczyłam. Wokół nas panował chaos, próbowałam wzrokiem odszukać przyjaciół, lecz niestety walka z Bellatrix wymagała ode mnie największego skupienia. Ta dziewczyna jest nieprzewidywalna, co idzie na moją niekorzyść. Nagle coś się wydarzyło. Dziewczyna skierowała różdżkę obok mnie i rzuciła zaklęcie, które ktoś odbił. Spojrzałam w tamtą stronę, Syriusz stał tam, osłaniał Lily, której coś się stało i Jamesa, który jej pomagał. Zaczęłam więc biec i ich kierunku, uważając na klątwy latające wokoło.

Z nikąd wyszli czarodzieje w mundurach aurorów, którym towarzyszył sam dyrektor szkoły, Albus Dumbledorem. Bellatrix aportowała się w mgnieniu oka. Jestem pewna, że nie zauważyli jej, ponieważ działo się tu dużo, panował chaos. Aurorzy zaczęli walczyć ze Śmierciożercami, a szło im znacznie lepiej niż nam. Już po kilku chwilach Śmierciożercy keżeli związani obok siebie, a ich różdżkami zajął się ten nowy auror Moody. Podszedł do nas z surową miną.

-Eskortuję was do zamku, co jej jest? - Wskazał głową na Lily.

-Chyba ma złamaną nogę. - Odezwał się James. - Jeden z nich rzucił na nią jakieś zaklęcie.

Moody zbliżył się, dotknął lewej nogi mojej przyjaciółki i pokręcił głową.

-Rzecz w tym, że ona wcale nie ma kości. Ktoś zabierze ją do Munga, szybciej postawią ją na nogi. - Zwrócił się do nas: - Reszta za mną.

Gryfonka|Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz