Myśląc, jak poprawić swoje oceny szłam pomiędzy uczniami na kolację.Oczywiście poprawić eliksiry, bo wszystko, oprócz nich, jest jak na razie jest perfekto. Po prostu nie łapię tego wszystkiego. I jeszcze ten nauczyciel. Nic do niego nie mam, ale wszystko co nosi jest zielone. Czy on nie zna innych kolorów? Na Merlina, oszaleć można! W dodatku książka beznadziejna. Nie żeby coś, ale uczeń z 3 roku nie jest w stanie uwarzyć eliksiru wiggenowego.* Bynajmniej ja nie umiem. No, ale jeśli komuś się to uda to dostanie ode mnie 1000 galeonów i list gratulacyjny. List dostanie od razu, a galeony- jak uzbieram .
—Hej, Mer, zamierzasz stać dalej czy usiądziesz?
—Hmm? A tak, już. Zamyśliłam się. Sora. -Odpowiedziałam wyrwana z rozmyślań.
—Jak myślisz, co ile Smark myje włosy? —Pyta James, a Lily prycha jakby z odrazą.
—Kto to "Smark"? —Zapytałam z dziwną miną. Jak można kogoś tak przezywać?
—To nasz najlepszy ślizgon. Uwielbiamy go!
—Ale... A mówią, że to ja jestem chora...
—Kto tak mówi? Jesteś najsuperaśną osobą jaką znam!— Odezwał się Syriusz, szczerze to przypomina psa... Śmieje się jakby szczekał, chyba jakiś zmutowany jest. —Bez urazy chłopaki, Lily...
—Pozostawię to bez odpowiedzi, jestem tu 4 dni i nie wiem jak można człowieka poznać na tyle, aby mówić, że jest "superaśny".
—Tylko Syri tak potrafi, to rzadki gatunek. —Ogłosił Remus, który jak zwykle siedzi w książkach. Co on w nich widzi?
Chłopak odpowiedział na to udawanym śmiechem.
—Haha, nie wymądrzaj się tak. Dobrze wiemy, że jestem wyjątkowy, ale nie musisz mówić tego w taki chamski sposób.
—Hah, obaj jesteście specjalnej troski! —Roześmiał się James, który już zatopił łyżkę w budyniu czekoladowym.
—Tak, tylko powiedział to ten, który codziennie zachowuje się jakby posiadał jakąś rzadką chorobę.
—To nie moja wina, że taki jestem! Mama mówi, że mam ADHD i powiedziała, ze z takimi trzeba się obchodzić delikatnie!
—Ooo, no chodź tu, ty mój dzieciaczku! —Syriusz uściskał go i potargał za włosy. — Patrz, leci samolooocik... No, Jamie, uważaj bo szatę upaćkasz!
Przyglądałam się temu i aż odechciało mi się jeść. James wyglądał jakby przeszło po nim tornado, a Syriusz wcale nie lepiej.
—To ja chyba podziękuję za kolację i wrócę do wieży...
—Daj spokój! Nic nie zjadłaś! Nie możemy patrzeć jak się głodzisz, zjedz jakieś kanapki czy coś.
—Ototo, muszisz jeść, bo nie będziesz miała siły. Mama powtarza, że trzeba zjeść przynajmniej dwie kanapki na kolację.
—Ale ta twoja mamusia się o ciebie troszczy, Jamie.
—Moja przynajmniej nie udaje, że mnie nie ma, Syri.
—O nie, trafiłeś w sedno. Po nocach płaczę, że nie mam się do nikogo przytulić. —Syriusz wytarł niewidzialną łzę i pogłaskał przyjaciela po głowie. Kurde, nie rozumiem chyba relacji międzyludzkich. No, w sumie to zawsze byłam czarną owcą w rodzinie. Eliksiry to moja słaba strona, ale no co ja na to poradzę. I w sumie dlatego niedogadywałam się z rodzeństwem. Dziwne no nie? Ale główny temat w naszym domu to eliksiry... Nie dość, że całe 10 miesięcy musiałam się z nimi męczyć to w dodatku w domu też mi truli o nich. Nawiasem mówiąc- wychodziłam gdy musiałam iść za potrzebą, gdy byłam głodna lub gdy chciałam pobyć na świeżym powietrzu.
—Emm, przepraszam, że się wtrącam, ale nie wierzę, że Syriusz ma taką rodzinę.
—Błogosławieni, którzy uwierzyli, a nie widzieli. — Odezwał się Syriusz z rozłożonymi rękoma.
—Nie wiedziałam, że jesteś chrześcijaninem. —Pierwszy raz odezwała się Lily. Dziś swoje długie, rude włosy miała splecione w warkocz.
—Nie wiesz o mnie wielu rzeczy.— Odezwał się Syriusz, gdy przełknął budyń. — Oo, masz warkoczyki, a zrobiłabyś i mi?
—Masz za krótkie włosy, a poza tym to Marlena mi je robiła.
—A jak zapuszczę to zrobicie mi takie?
—Zastanowię się... Jeśli nie będziesz takim idiotą to z chęcią. —Lily uśmiechnęła się lekko i wstała od stołu.
—Okay, Mer nadal nic nie zjadłaś, mam cię nakarmić?
—Nie, nie chcę wyglądać jak James. —Powiedziałam i wzięłam kanapkę z czymś pomarańczowym. Ugryzłam ją i się zakochałam. To jest pyszne!— Chłopaki, co to takiego?
—Too, to kanapka z pasztecikiem dyniowym.
—O Jezu, moje życie nabrało sensu.
—Poczekaj aż spróbujesz soku dyniowego.
—Taak, jest najlepszy, pamiętam jak Remi się nad nim zachwycał przez tydzień.
Remus zasłonił się książką, ale widziałam na jego twarzy rumieńce. Parsknęłam przez to śmiechem, uważam, że nie ma powodu do wstydu, ja prawdopodobnie też będę się zachwycać nim jak spróbuję.
CZYTASZ
Gryfonka|Syriusz Black
FanfictionOd zawsze wiedziałam, że Beauxbatons to nie miejsce dla mnie. Wszędzie lalunie, które tylko czekają aż się potkniesz (w większości, nie mówię, że wszystkie), aby później obrzucić cię łajnobombami. Na całe szczęście przeniesienie taty do Ministerstwa...