22 Wyjazd Do Domu

115 5 3
                                    

Zasuwałam suwak walizki, gdy do dormitorium weszła Lily. Była schludnie ubrana, ale włosy przedstawiały artystyczny nieład.

-Gdzieś się wybierasz?- Zapytała.

-Do domu. -Odpowiedziałam cicho.

Ciągle dręczyła mnie myśl, że moja mama zastała zabita przez śmierciożerców. Ta wiadomość zupełnie do mnie nie docierała, stała się oddaloną o miliony kilometrów myślą. Czyli taki był właśnie nasz los od początku kiedy tu przyjechaliśmy? Śmierć z ręki popleczników najgroźniejszego czarodzieja od czasów Grindelwalda.
W pokoju nastała głucha cisza, właśnie weszła Dorcas. Nie odzywa się do mnie. Spojrzałam na nią. Wyglądała olśniewająco, jak zwykle. Bystrym wzrokiem spojrzała na mnie i od razu wiedziała. Coś w jej wyrazie twarzy przypominało mi moją mamę, może to właśnie dlatego lubiłam się jej zwierzać. Zawsze była obiektywna, potrafiła wysłuchać i nigdy nie stawiała pochopnych wniosków.

-Dziś rano Sama-Wiesz-Kto zaatakował Londyn. Moi rodzice są w ciężkim stanie. -Mama to już w ogóle.

-Maryjo! Ale nic im nie będzie? -Mruknęłam coś w odpowiedzi.- Boże... Pomóc ci w czymś?

Nic nie odpowiedziałam. W czym mogłabyś pomóc? Jeżeli masz kamień wskrzeszenia to jak najbardziej. Położyłam się na łóżku i przed oczami pojawiły mi się mroczki, więc pomrugałam chwilę.

Dumbledore stał obok mnie, znajdowaliśmy się w wieży astronomicznej. Powiedział, że deportujemy się z niej do mojego domu. Super.

Poczułam uścisk w brzuchu i już po chwili byliśmy w salonie w moim domu.
Na jednej ścianie był kominek, a nad nim lustro. Przy nim była szara kanapa z mnóstwem poduszek, a po bokach znajdowały się fotele w tym samym kolorze.
Atmosfera była gorsza niż zazwyczaj. Do oczu znów napłynęły mi łzy, zapiekło mnie w gardle. Siostry mnie przytuliły, ale ja na moment skamieniałam.

Syriusz

Gdy wróciliśmy z lekcji, Mer nie było w PW. Wszedłem do naszego dormitorium, ale okazało się, że tam też jej nie ma. Była 15:30, chyba nie siedziałaby u Dumba przez tyle czasu?
Zostawiłem torbę z książkami na łóżku Remusa i zbiegłem do PW. Było dość tłoczonie, bo wszystkie klasy skończyły o tej samej godzinie. Było już dość chłodno, więc wyjście na błonia definitywnie odpadało. Po pierwsze, nie chcieliśmy narażać młodszych na siedzenie w Skrzydle przez tydzień. A po drugie- "Jeden wybryk, jeden, a zamienisz się miejscami z naszym domowym skrzatem" i jeszcze "Rozumiem, że dojrzewacie, panowie, ale, bez względu na okoliczności, powinno się zachowywać odpowiedzialnie. Nie narażajcie waszego zdrowia, przynajmniej w tym roku."
Pierwsze było od mojej przeokropnie złej matki, a drugie wypowiedział Dumbledore. W obu czułem obietnicę kary.

-Cześć, Dor, Lil. -Powiedziałem i usiadłem na dywanie. Sofa i fotele były okupowanie przez dziewczyny. -Widzieliście Meredith?

-Pytasz czy "widzieliśmy"? Nie, ale "widziałyśmy" -Odpowiedziała Wiem-Czego-Ty-Nie-Wiesz-I-Jeszcze-Więcej-Lily.
-Dobra, jeden kij! -Machnąłem na to ręką. -To WIDZIAŁYŚCIE?

-No. Ale nie wiem, czy możemy powiedzieć.
Pałeczkę przejęła Dorcas.

-Aha. Zapytam kogoś innego. -Szybko wstałem i zauważyłem, że dziewczynka po lewej patrzy się na mnie zdecydowanie za długo. Serio, to przerażające. Puściłem jej perskie oczko, jej policzki pokrył rumień i spuściła głowę, patrząc na swoje buty. Uśmiechnąłem się do siebie z zadowoleniem i odeszłem.
Na korytarzu przy wejściu do pokoju wspólnego gryffindoru nie było żywej duszy. No może była ta biała kotka Filcha, ale to demon i nie ma duszy. 
Ludzie na obrazach patrzyli się na mnie jak na jedyną atrakcję tego wieczoru. Możliwe, że tak było. Sir Cordian walczył z jakimś innym rycerzem i chyba przegrywał. Właśnie wywalił szachy na jednym z obrazów.

-Panie Black, powinien pan teraz odrabiać pracę na transmutację, a nie szlajać się po korytarzach. -W odległości piętnastu metrów ode mnie stał Dumbledore.

-Tak, ale to nie jest na tyle ważne, profesorze. -Odpowiedziałem i podeszłem bliżej. Miał na sobie mugolską szatę wyjściową, bardzo elegancką. -Szukam Meredith. Widział pan ją?

-Och, tak, tak. Niestety nie znajduje się teraz w Hogwarcie. -Oznajmił, przyglądając mi się. -Jak widzisz, załatwiałem kilka ważnych spraw w Ministerstwie z mugolskim  ministrem. Panna Carter nie pojawi się w szkole przez kilka dni.

-Co? Czemu?

-Nie mogę ci tego wyjawić. Przykro mi.

Odezwał się z pewnym smutkiem w głosie, ale nie wiedziałem o co chodzi. Czy przykro mu, że nie może mi nic powiedzieć czy dlatego, bo coś się stało mojej dziewczynie?

_________
Te kilka dni przed sql wyssało ze mnie duszę.

Kto też jest w III gimnazjum? (Czuję, jakbym pisała jak no-hot dwunastka)

Oglądam Death Note na rozgrzewkę xd Cały czas zapominam jak nazywa się Light, bo ma imię na R (chyba) (tak mam jak oglądam z napisami, a jak nie ma napisów to lektor mówi Light), a L też się przedstawił jakoś na R i jest jeszcze Ryūk.

Chyba zacznę wpierd*lać jabłka.

Kto to Raiko? A db, to light xdd

Dziś idę na pierwszy piątek miecha i cykam się spowiadać. Zapewne zapomnę początku. Ostatnim razem jak byłam to księdzu waliło z japy...

Edit 01.03.22
BRUUUH Spowiadam to się w tych fanfikach...

Gryfonka|Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz