Wracając z Syriuszem z Hogsmeade spotkaliśmy Lily z Severusem. Widziałam jak w chłopakach wzbiera się złość. Wiedziałam, że się nienawidzili, ale żeby aż tak? Odciągnęłam Syriusza z dala od ślizgona, a Lily z Severusem ruszyli do zamku.
-Co to było, Syriuszu? Wyglądaliście jakbyście mieli rzucić na siebie Avadę. -Powiedziałam i patrzyłam jak chłopak patrzy na buty jakby bał się przyznać do winy.
Jestem w Hogwarcie już trzy i pół miesięcy i prawie zdążyłam się przyzwyczaić do ich nienawiści do ślizgonów (najbardziej do Snape'a i rodziny Syri'ego), ale na dłuższą metę nie wiem czy dam radę powstrzymać ich od zamordowania siebie nawzajem. To naprawdę trudne utrzymać ich z daleka od siebie. Ostatnio rzucili oszałamiacza na Snape'a, przenieśli go do jakiejś klasy. Przeszli samych siebie! Upletli mu warkoczyki i zrobili zdjęcia. Jestem załamana nie tylko ich postawą, ale i swoją. Zamiast ich ochrzanić to śmiałam się i w dodatku nie powiedziałam, żeby tego więcej nie robili. Cóż poradzę- to było śmieszne...
-Przesadzasz, Meredih. Poza tym to on zaczął. Co ja poradzę na to, że mnie prowokuje!?
-Czym cię niby tak prowokuje? -Zapytałam zdziwiona jego zachowaniem.
-Samym spojrzeniem! Wiesz, że jak się gapi to mam dreszcze? -Mówi zupełnie poważnie jakby to była najgorsza trauma jego życia.
-No, to naprawdę straszne. Szczególnie gdy przechodzi obok ciebie... -Także udaję przestraszoną, aby zobaczyć jak to się dalej potoczy.
-NO. Chociaż ty jedna mnie rozumiesz. Kocham Cię. Nawet James, JAMES, tego nie rozumie. Zawsze mówi, że jestem jakiś podziurkowany psychicznie lub ktoś rzucił na mnie klątwę. -Syriusz idzie dalej rozglądając się za czymś. Następnie zatrzymuje się i pyta- Zrobimy sobie zdjęcie?
-Eee, no czemu nie, Siri. -Podchodzę, ale on zaczyna machać rękoma jakby koło niego latał komar. -Co?
-Stój. Najperw zrobię tobie zdjęcie. -Wykonuję jego prośbę, a właściwie polecenie. Chłopak wyciąga z torby aparat i przy nim majstruje, a następnie oddala się parę kroków. -Jak myślisz, kiedy James będzie z Lily? Nigdy, nigdy czy nigdy?
Parskam śmiechem, w tym momencie to co powiedział wydaje się absurdalne, ponieważ Lily mi powiedziała, że gdyby nie był takim łosiem to może by coś z tego wynikło. Ale jak narazie jest nim i chyba tak pozostanie. Nie żebym im nie kibicowała, jest zupełnie na odwrót.
-Wiesz, że może coś z tego będzie? -Mówię, podpierając dłoń na talii.
-Z naciskiem na "MOŻE". Bo ten łosio-jeleń mówi, że pokocha go przed świętami Bożego Narodzenia. Problem w tym, że mówi tak co roku. -Odpowiada z taką miną jakby przed chwilą wypił szklankę soku z cytryny. Przez chwilę nic nie mówi istoi patrząc się na aparat. -Dobra, zrobione. Wyszłaś ślicznie. Hej, musimy zrobić sobie kiedyś zdjęcie całą ósemką. Będzie się czym chwalić gdy dorośniemy.
-Racja, bo w końcu nie ma to jak powspominać "stare, dobre czasy". Nawet nie wiesz czy dożyjemy takich lat i czy prędzej nie zabiją nas śmierciojady. -Oznajmiam jak zwykle, z nutą goryczy i sceptycyzmu. -W tych czasach nigdy nic nie wiadomo.
-Mówisz jakbyś była jakąś znawczynią lub naukowcem. Albo jeszcze gorzej.. Jak ta baba od wróżbiarstwa...
-McConnor.
-No. Szkoda, że nie dodałaś czegoś w stylu: "Za miesiąc i dwa dni wydarzy się coś, co odbije piętno na przyszłości". Nie ma nic lepszego niż stara McConnor plecąca głupoty.
-Ha, ha, ha. Chodźmy lepiej, zanim się sciemni. -Podbiegłam do chłopaka i ruszyliśmy razem w stronę zamku. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a później w ciszy dotarliśmy do dormitorium.
CZYTASZ
Gryfonka|Syriusz Black
FanfictionOd zawsze wiedziałam, że Beauxbatons to nie miejsce dla mnie. Wszędzie lalunie, które tylko czekają aż się potkniesz (w większości, nie mówię, że wszystkie), aby później obrzucić cię łajnobombami. Na całe szczęście przeniesienie taty do Ministerstwa...