12 Lily Wie

172 6 4
                                    

Lily wie, rozmówki

Z dnia na dzień Syriusz robił się coraz bardziej nieznośny. A może to te wszystkie dziewczyny, które mi przedstawił? Albo oba. Nawet nie widzi, że mnie tym rani jak cholera. Dziś była Beatrice i muszę przyznać, że ładna jest, ale nosi paskudne okulary. Wygląda w nich jak niechciane dziecko Dumbledora i McGonagall.

Szczupła, długie nogi- nie to co ja, ja wyglądam jak parówa i w dodatku jestem niska. Wyglądam jak kiełbaska.

-Mer! MAM SPRAWĘ. -Od myśli odciągnął mnie Remus Lupin, chłopak o złotym sercu i  czystym sumieniu.

-TAK? CO SIĘ STAŁO?

-Przestań drzeć mi się do ucha, Meruś. Chodzi o to, że Lily mi coś powiedziała i nie wiem co o tym myśleć.

-Wal. -Byłam ciekawa o co chodzi, Remus za bardzo przejmował się zdaniem innych, a jeśli chodziło o Lily to sprawa wyglądała jeszcze gorzej, bo jest jego przyjaciółką i nie wie, że jest wilkołakiem.

-Bo... Właściwie nie powiedziała tego wprost, ale wyczytałem to pomiędzy wierszami, bo jak wiesz jestem wspaniały w te klocki, bo Syriusz i James gadają tylko w niezrozumiałym dla innych ludzi języku i...

-No, wiem o co ci chodzi, ale nadal nie wiem co ci powiedziała lub nie powiedziała Lily, panie jestem-najlepszy-we-wszystkim. -Chłopak puścił tę uwagę koło uszu i zaczął swój wywód.

-Rozmawialiśmy o pogodzie i o balu bożonarodzeniowym z okazji którejś setnej rocznicy wybudowania szkoły i ona do mnie, że księżyc będzie pięknie rozświetlał błonia. Ja do niej, że czają się tam niebezpieczeństwa, a ona takie, że słyszała w tamtą pełnie wycie wilkołaka. W dodatku spojrzała się znacząco w moje oczy, a później spojrzała na kolana i oznajmiła, że ktoś bardzo tam cierpi, i że słyszała plotki, że to ktoś ze szkoły. I znów znaczące spojrzenie. Zmieniłem temat na to, z kim idzie na bal. Powiedziała, że jeszcze nie wie, ale chciałaby zostać w dormitorium, a jak ktoś ją zaprosi to nie odmówi. I wtedy zeszliśmy na mroczne czasy, wiesz, śmierciożercy i takie tam.

-Mhm. Taak. Pewnie wie. Te "znaczące spojrzenia" ,jak je nazwałeś, mogły znaczyć to czego się obawiasz. Nie rozumiem czemu jej nie powiedziałeś, jest jeszcze bardziej wyrozumiała ode mnie i zna cię dłużej. Musisz z nią porozmawiać, ona chce to usłyszeć od ciebie, przecież wiesz jaka ona jest. Jestem pewna, że od dawna wie, przecież Syriusz zachowuje się wtedy jak pawian, którego dopiero wypuścili z zoo. -Razem parsknęliśmy śmiechem, bo, o ironio, brunet naprawdę dziwnie się wtedy zachowywał i obchodził się z Remim jak z jajkiem.

-A co jeśli jadnak się okaże, że po tym nie będzie się do mnie odzywać? -Przewróciłam oczami.

-Za bardzo się wszystkim przejmujesz, zrozum. Znacie się tyle lat... -Do biblioteki wparowały osoby, które zakłóciły nam rozmowy. Tak, darliśmy się w bibliotece. Nie wiem jak ta pani nas jeszcze nie wywaliła, bo sama miałabym dość, gdyby jacyś niedorozwinięci ludzie krzyczeli w mojej bibliotece. 

-Remi, Mer! Poświęcam się dla was i wchodzę do tego przeklętego miejsca, więc doceńcie. A i z kim Remi zna się tyle lat? Masz dziewczynę?

-Przywitaj się chociaż raz jak normalny człowiek, James. -Odparł blondyn, lustrując wzrokiem nowoprzybyłego.

-Ale ja nie jestem normalny... Merlinie i co ja teraz zrobię?

-Ogarnij się. Co chciałeś?

-Nic, tak sobie przyszedłem. -Potter usiadł na krześle obok nas i wykrzywił usta w głupim uśmiechu.

-Aha, no więc... Znacie się tyle lat, więc na pewno zrozumie, jeśli jej to wytłumaczysz na spokojnie. Mi powiedzieliście po kilku miesiącach i pomimo, że was nie znałam, zrozumiałam i nadal się z tobą przyjaźnię.

-Aaaaa, tu o to chodzi! Myślałem, że tłumaczysz mu jak się odezwać do dziewczyny. -James rozłożył nogi na posadzce i wyglądał na bardzo zmęczonego.

-Coś ci się stało, Jamie?

-Mam dość latania za Syrim i patrzenia na wszystkie te laski. Niedobrze mi się robi, a do kolacji jeszcze dwie godzinki.

-Wiesz jak ja się czuję.

-Masz mdłości za każdym razem, gdy przedstawia ci jakąś Beatice, Jasmine, Caroline, Maddi lub Fionę? Szczęście, że nie widziałaś jak wymieniają slinę. Za każdym razem mam ochotę krzyczeć "za co mnie tak karzesz, Merlinie" i wymiotować w tym samym czasie.

-Tsa, wielkie szczęście. Zaraz oszaleję z tej radości. -Oznajmiłam i położyłam swoje nogi na kolanach Jamesa, a ten, jakby przyzwyczajony, położył na nich ręce.

-Będziecie razem ze mną? -Remus mówił o Lily, zdecydował się już, że jej powie.

-Jasne, niedorozwinięty psie.

-Mmm, dzięki za wsparcie, Mer. A ty, James?

-Co? A tak jasne, przerośnięty wil...

-Dobra, zrozumiałem. To komu w drogę, temu cz...

-Kamień pod nogę!

James szybko wstał, przez co moje nóżki doznały poważnego załamania, ale podniosłam się i ruszyłam za chłopakami, którzy, jak prawdziwi gentlemani, zaczekali na mnie. Wyczuliście sarkazm?
Nawet nie pytałam gdzie idziemy, bo wiedziałam, że Lily korzystała ze słonecznej pogody. Dziewczynę znaleźliśmy na dziedzińcu, właśnie wracała z błoń.

-Lily, możemy porozmawiać? W trzy oczy?

-W sześć, James, pacanie.

-No to mówię, nie? Masz mnie za idiotę? Tylko chodzimy do naszego dormitorium, bo tam nikt nie podsłucha.

-A nie możemy rzucić zaklęcia? McGonagall coś ode mnie chciała, więc trochę się śpieszę. -Rudowłosa nie zatrzymywała się, a mnie zaczynała łapać mnie kolka, bo przez całą drogę biegłam, żeby chociażby nadążyć za chłopakami.

-Wiesz co, przełóżmy to na później, przyjdź do nas jak będziesz mieć czas. -Odezwał się Remus, który chciał odłożyć, na jak najpóźniej w czasie, tą rozmowę.

-Okey, jasne, wpadnę na wieczór.

-Pa! -We trójkę zgraliśmy się i powiedzieliśmy w tym samym czasie słowo pożegnania.

-Reemus! Nie możesz tego odkładać w nieskończoność.

Gryfonka|Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz