Zakończenie roku w Beauxbotons było dla mnie najszczęśliwszym wydarzeniem nowego roku, już nie trzeba było spędzać z dziewczętami każdej wolnej chwili, można było beknąć po dobrym posiłku, zrobić głęboki wdech i zgarbić się na moment. Chociaż ten etap już za mną, lubię czasem powspominać i napisać do Apolonii .
Szarooki chłopak przysunął się bliżej mnie i wydął poliki. Wyglądał jak rozdymka przez swoje sterczące włosy na twarzy, które były skutkiem dowcipu James'a (chociaż Syriusz nie był dłużny). Zaczęliśmy ich nazywać: Rozdymka i Łoś.-Co tam, Rozdymko?
-Przestań. Wszyscy przestańcie mnie tak nazywać. -Zrobił poważną minę, ale ja nie brałam tego serio. Bo niby jak? Dwa tygodnie temu postanowił zapuszczać brodę i teraz wygląda jakby to były kolce. -Chciałem zapytać, gdzie jedziesz na wakacje?
-No wiesz, zależy po co ci to, bo jeśli chcesz mi zrobić krzywdę, to jadę do Francji, a jak chcesz mnie okraść to cała rodzina się zjeżdza.
-Właściwie to chodziło mi o to, czy będziesz w domu i jeśli tak to czy wpadłabyś do Jamesa gdzieś w połowie wakacji. Tak jakoś w lipcu. No, ale jak nie to nie. -Wzruszuł ramionami i lekko się odsunął, oczywiście nie obyło się bez westchnięcia.
-Ej! Ty... Ty Rozdymko, ty! Nie mogłeś po prostu zapytać? Wcześniej? Jutro wyjeżdżamy do Francji i wracamy dopiero pod koniec lipca! A idź, ty ośle. -Można powiedzieć, że wywarczałam ostatnie zdanie. Wściekła odwróciłam się do szyby i patrzyłam na krajobraz za oknem, który przemykał mi zbyt szybko, żebym mogła zauważyć coś innego oprócz zielonego i niebieskiego koloru. A nie jechaliśmy szybko, to przez to, że nie wyspałam się i zasypiałam na uczcie w Wielkiej Sali. Wtedy całe jedzenie na stołach wyglądało tak samo okropnie i nie byłam w stanie przez to nic zjeść.
-No to przyjedziesz w sierpniu czy coś. -Odezwał się James.
-Mhm, żebym jeszcze wiedziała gdzie mieszkasz.
-W Dolinie Godryka. Poinformuj mnie kiedy chciałabyś przyjechać, bo Łapa, ehmem Rozdymka, ma bardzo, bardzo, bardzo surowych rodziców.
-Bardzo. Jakiej jesteś krwi? -Zapytał nagle Syriusz, który jak nigdy wydawał się zainteresowany tym pytaniem.
-Zależy po co ci...
-Po prostu powiedz, Mer. -Odezwał się Remus, który przysłuchiwał się naszej rozmowie.
-No czystej, a co?
-Dobra, to może nie będzie takiej awantury.
-Jakiej???
-No bo chodzi o to, że mieszkam z rodzicami, tak? I oni są poplecznikami Voldemorta i przez to nie mogę zadawać się ze szlamami i pół krwi. Bez obrazy, Lily, Remus. Ale jak wiecie ja nie przestrzegam zasad, więc... Staram się wychodzić z pokoju tylko w nagłych wypadkach.
-Ale nic ci nie rob...
-Zagrajmy w Eksplodującego Durnia! -Przerwał mi James, który "nagle" dostał jakiegoś spierdzielenia umysłowego i zaczął wydawać dźwięki jak jakaś małpa. Aż nie słyszałam swoich myśli.
-No to uznam to za "tak". -Odezwałam się w stronę Syriusza, ale on przepuścił to koło uszu i podszedł to Jamesa i razem odprawiali dzikie tańce.
Nie wiedziałam, że huncwot ma tak ciężko w domu, chociaż to mogło wynikać z tego, że nigdy nie pytałam. Chyba mało o nich wiem, nie rozmawiamy na takie poważne tematy tylko zawsze albo się śmiejemy albo rozmawiamyo tym, czego nie lubimy w nauczycielach. Powinnam się bardziej zainteresować, bo nazywam ich już przyjaciółmi, a wiem o nich tyle co o I wojnie światowej. Oparłam głowę na szybie i odpłynęłam, gdy tamci grali w Durnia.
CZYTASZ
Gryfonka|Syriusz Black
FanfictionOd zawsze wiedziałam, że Beauxbatons to nie miejsce dla mnie. Wszędzie lalunie, które tylko czekają aż się potkniesz (w większości, nie mówię, że wszystkie), aby później obrzucić cię łajnobombami. Na całe szczęście przeniesienie taty do Ministerstwa...