10 Rozdymka

180 9 1
                                    

Zakończenie roku w Beauxbotons  było dla mnie najszczęśliwszym wydarzeniem nowego roku, już nie trzeba było spędzać z dziewczętami każdej wolnej chwili, można było beknąć po dobrym posiłku, zrobić głęboki wdech i zgarbić się na moment. Chociaż ten etap już za mną, lubię czasem powspominać i napisać do Apolonii  .
Szarooki chłopak przysunął się bliżej mnie i wydął poliki. Wyglądał jak rozdymka przez swoje sterczące włosy na twarzy, które były skutkiem dowcipu James'a (chociaż Syriusz nie był dłużny). Zaczęliśmy ich nazywać: Rozdymka i Łoś.

-Co tam, Rozdymko?

-Przestań. Wszyscy przestańcie mnie tak nazywać. -Zrobił poważną minę, ale ja nie brałam tego serio. Bo niby jak? Dwa tygodnie temu postanowił zapuszczać brodę i teraz wygląda jakby to były kolce. -Chciałem zapytać, gdzie jedziesz na wakacje?

-No wiesz, zależy po co ci to, bo jeśli chcesz mi zrobić krzywdę, to jadę do Francji, a jak chcesz mnie okraść to cała rodzina się zjeżdza.

-Właściwie to chodziło mi o to, czy będziesz w domu i jeśli tak to czy wpadłabyś do Jamesa gdzieś w połowie wakacji. Tak jakoś w lipcu. No, ale jak nie to nie. -Wzruszuł ramionami i lekko się odsunął, oczywiście nie obyło się bez westchnięcia.

-Ej! Ty... Ty Rozdymko, ty! Nie mogłeś po prostu zapytać? Wcześniej? Jutro wyjeżdżamy do Francji i wracamy dopiero pod koniec lipca! A idź, ty ośle. -Można powiedzieć, że wywarczałam ostatnie zdanie. Wściekła odwróciłam się do szyby i patrzyłam na krajobraz za oknem, który przemykał mi zbyt szybko, żebym mogła zauważyć coś innego oprócz zielonego i niebieskiego koloru. A nie jechaliśmy szybko, to przez to, że nie wyspałam się i zasypiałam na uczcie w Wielkiej Sali. Wtedy całe jedzenie na stołach wyglądało tak samo okropnie i nie byłam w stanie przez to nic zjeść.

-No to przyjedziesz w sierpniu czy coś. -Odezwał się James.

-Mhm, żebym jeszcze wiedziała gdzie mieszkasz.

-W Dolinie Godryka. Poinformuj mnie kiedy chciałabyś przyjechać, bo Łapa, ehmem Rozdymka, ma bardzo, bardzo, bardzo surowych rodziców.

-Bardzo. Jakiej jesteś krwi? -Zapytał nagle Syriusz, który jak nigdy wydawał się zainteresowany tym pytaniem.

-Zależy po co ci...

-Po prostu powiedz, Mer. -Odezwał się Remus, który przysłuchiwał się naszej rozmowie.

-No czystej, a co?

-Dobra, to może nie będzie takiej awantury.

-Jakiej???

-No bo chodzi o to, że mieszkam z rodzicami, tak? I oni są poplecznikami Voldemorta i przez to nie mogę zadawać się ze szlamami i pół krwi. Bez obrazy, Lily, Remus. Ale jak wiecie ja nie przestrzegam zasad, więc... Staram się wychodzić z pokoju tylko w nagłych wypadkach.

-Ale nic ci nie rob...

-Zagrajmy w Eksplodującego Durnia! -Przerwał mi James, który "nagle" dostał jakiegoś spierdzielenia umysłowego i zaczął wydawać dźwięki jak jakaś małpa. Aż nie słyszałam swoich myśli.

-No to uznam to za "tak". -Odezwałam się w stronę Syriusza, ale on przepuścił to koło uszu i podszedł to Jamesa i razem odprawiali dzikie tańce. 

Nie wiedziałam, że huncwot ma tak ciężko w domu, chociaż to mogło wynikać z tego, że nigdy nie pytałam. Chyba mało o nich wiem, nie rozmawiamy na takie poważne tematy tylko zawsze albo się śmiejemy albo rozmawiamyo tym, czego nie lubimy w nauczycielach.  Powinnam się bardziej zainteresować, bo nazywam ich już przyjaciółmi, a wiem o nich tyle co o I wojnie światowej. Oparłam głowę na szybie i odpłynęłam, gdy tamci grali w Durnia.

Gryfonka|Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz