14 James Mądrala Potter

164 5 0
                                    


Smutny Lupin, James Mądrala Potter

Obudziłam się jak zwykle jakoś dziesięć minut przed śniadaniem, przez co miałam mało czasu na ogarnięcie się. Ubranie się zazwyczaj zajmuje mi tyle czasu! Wybrałam z szafki ciemnoszarą bluzkę, leżącą na wierzchu i czarną, rozkloszowaną spódnicę do kolan. Może wyglądałam jak babcia, ale w Hogwarcie nie można nosić spódnic lub sukienek do pupy, a nawet do połowy uda. Ubolewam nad tym, naprawdę, bo wzięłam taką ładną sukienkę, ygh, karmazynowa mini -będziesz musiała poczekać. Do tego założyłam szatę, którą zapięłam starannie i czarne, lśniące (wyczyściłam zaklęciem) lakierki.
Przyszłam spóźniona o jakieś dziesięć minut, ale nie było tak źle, bo dużo puchonów właśnie wchodziło. Syriusz mi machał, żebym, oczywiście, usiadła obok niego i miałam już w głowie myśl, że zapytam go o Quiddlich, ale przypomniały mi się słowa Bellatrix. Było miejsca koło Lunatyka, na szczęście siedział z tej samej strony co Łapa, ale trzy miejsca dalej. Nikt nie usiadł koło chłopaka, chyba przez to, że nie wyglądał dziś zbyt dobrze. Ale nie, to nie przez pełnię, wczoraj ogromnie się rozczulił i miał trochę opuchnięte oczy.

-Jak tam, Luniek? -Zapytałam, siadając po jego lewej stronie, jak najdalej od Syriusza, oczywiście.

-Może być. -Odburknął nie w humorze.

-Aha, dobra, widzę, że dzisiaj jemy w ciszy. -Chłopak grzebał widelcem w swoim śniadaniu, właściwie nie wiedziałam co to takiego. Wyglądało jak omlet, ale zalatywało pasztetem dyniowym. -Co jesz?

-Nie wiem, wziąłem pierwsze z brzega. -Odpowiedział niemrawo. Dziwne, że w ogóle.

-Powiesz mi co się stało? -Zapytałam, sięgając po owsiankę z owocami. Złapałam kontakt wzrokowy z Jamesem siedzącym po drugiej stronie szerokiego stołu. Ten jedynie wzruszył ramionami.

Remus jedynie westchnął ciężko i dziabnął widelcem swoje jedzenie.

-Zostaw śniadanie w spokoju, jest niewinne. Opowiadaj, co się stało?

-Zgubiłem esej z magicznych run.

-I to jest powodem twojego smutku?- zapytałam wyraźnie zdziwiona. Nie miałam tego przedmiotu, uważałam go za małowartościowy, nieprzydatny w mojej przyszłej pracy. - A mówią, że to kobiety są dziwne.

-Przestań, to jest ważny esej i to BARDZO. Szukałem go w dormitorium, przeszukałem każdy zakamarek, nawet użyłem Accio i nic.

-To ty przestań. Jest jeszcze cały pokój wspólny, możesz zapytać skrzaty, portrety lub innych uczniów. Jak nigdzie po wsiach z nim nie latałeś, to się znajdzie. Pewnie jest przy kominku, tam skarzaty kładą pergaminy walające się po podłodze.

-Nie mógł być na podłodze, ale dziękuję, że nie straciłaś nadziei.

-Jasne, spoko, luzik. Nadzieja to moje drugie imię.

-Myślałem, że Rory.

-Teoretycznie tak, ale nikomu nie mów.

Chyba wzięłam sobie "radę" Bellatrix do serca, bo już następnego dnia usiadłam daleko od Syriusza i uważałam, żeby na niego nie spojrzeć. Bałam się tej wiedźmy. Łapa kiedyś powiedział, że Blackowie nie grożą, oni obiecują i to napawało mnie największym strachem.
W Pokoju Wspólnym też nie odważyłam się na niego spojrzeć... No, tylko trochę zerknęłam, ale szybko opuściłam głowę, gdy nasz wzrok się spotkał.

James dziwnie się na mnie patrzył i nawet przysiadł się obok mnie, ale nie odezwał się słowem.

-A więc... Ty... -James zaczął niepewnie, podrapał się po szyji i spojrzał na mnie.

-Co? -Zapytałam szybko przygryzając końcówkę szarego pióra.

-Teraz już tak na serio? Ty i Syriusz nie odzywacie się do siebie. To coś więcej? -Podniósł obie brwi, bo jednej nie potrafi.

-Nie, nie, daj spokój. To coś innego, nie wiem czy mogę ci powiedzieć.

-No daj spokój, jestem twoim bratem! -Spojrzałam na niego ze znakiem zapytania wymalowanym na twarzy.

-Jesteś?- Spojrzałam na pióro. Ono umiera i to nie moja wina. Mam kawałki w buzi, fu.

-Wiesz o co mi chodziło. Uważasz, że jestem totalnym niedorozwojem, rozumiem, połowa osób w Hogwarcie tak uważa, w tym McGonagall. Ale widzę więcej niż ci się wydaje. -Westchnął i znów zrobił ten swój dziwny tik, zawsze drapie się po szyji, gdy się denerwuje. -Wczoraj byłaś z Bellatrix.

Podskoczyłam w miejscu. SKĄD ON TO WIEDZIAŁ?

-Nie, ja wcale...

-Meredith Rory Carter, gadaj co ci na duszy ciąży.

-Skąd znasz moje drugie imię? -Zapytałam zdziwiona, nikomu o tym nie mówiłam, a jakimś cudem Remus, i jak się okazało James, wiedzą.

-Syriusz i Peter też wiedzą, ale to później. -Machnął ręką- Coś ci zrobiła? Daj spokój, możesz kłamać McGonagall, ale nie mnie. Gdyby Syriusz wtedy... um...

-To co? I skąd wiesz?- Zadałam pytania, jednocześnie spojrzałam na Syriusza. Kurczę, nie potrafię.

-Ha, nie zaprzeczasz, czyli coś się stało.- I znów ten tik.- Hm, mamy taką mapę, właściwie pracujemy nad nią, mamy już trochę. Zachodnie skrzydło, sowiarnię i w sumie tyle. Ale planujemy narysować cały Hogwart i Hogsmeade, z małą pomocą Lily, ale nie mów jej po co to.

-Aha. I na niej pokazują się ludzie, tak?

-Tak! Wspaniale, nie?

Chłopak był widocznie podekscytowany, gdy o tym mówił. Powinnam śmiać się czy płakać?

-Prześladujecie ludzi?

Szybko zaprzeczył, chyba za szybko.

-Odwlekasz temat!

-Dobra, powiem ci. -Przysunęłam się do Jamesa, żeby ktoś inny nie usłyszał. No dobra, chciałam to ukryć tylko przed Syriuszem. Mógłby zrobić coś głupiego. I pewnie James też będzie próbował, ale przecież jestem czarownicą i jestem zajebista z zaklęć. -Bellatrix mnie straszyła. Znaczy, nie wiem o co jej chodziło. Chciała tylko, żebym nie odzywała się do Łapy i nie patrzyła na niego.

-Tylko? W twoim przypadku to AŻ nie patrzenie i odzywanie się! W pokoju wspólnym przecież możesz, nie?-Gdy nie odzywałam się chwilę, powtórzył pytanie.- Nie?

-Nie wiem, dobra? I tylko spróbuj to powiedzieć Sam-Wiesz-Komu, to uduszę. -Syknęłam w jego stronę. Slytherin się w grobie przewraca, kto by słyszał, aby gryfon syczał!

-Czy my nadal mówimy o tym samym? -Potter spiął się i odsunął się ode mnie. Sztuczny uśmiech zagościł na jego twarzy.

-Tak! Jejku, chodzi o Blacka. Nie o Vol- Jego ręka znalazła się na moich ustach, co było naprawdę obrzydliwe.

-Cicho, nie słyszałaś, że od miesiąca jest spokój? Nikt tu nie będzie o nim mówił. Atmosfera w Gryffindorze od dawna nie była tak wesoła, więc uszanuj to!

Cała się spięłam, nie słyszałam jeszcze, żeby James Potter tak się troszczył o rodzinną atmosferę, a zarazem był taki niemiły. Ślizgoni to oczywiście inna historia, ale to był przejaw czystej agresji!

___________

Gryfonka|Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz