23 Żarty Żartami

119 4 7
                                    

Dziś padało. Nie wiem czy to było odzwierciedlenie mojego humoru czy jakaś aluzja. Ale muszę przyznać, że czułam się okropnie. Płakałam z przerwami przez trzy dni, a czwartego obudził się tata.
Amié wyglądał okropnie. Miał lekko zapadnięte policzki, twarz w maleńkich rankach od potłuczonego szkła. Lewą rękę, złamaną, miał w gipsie. Przez kilka chwil nie wiedział co się wokół niego dzieje, ale wszedł doktor i "uspokoił go". Zestresował go bardziej, mówiąc, że mama nie żyje. I wcale nie powiedział tego w miły sposób, tak jak mówią to w książkach, tylko prosto z mostu i uśmiechem na ryjcu. Co z niego za lekarz?
Odwiedzałam tatę, było to od razu po tym, kiedy Dumbledore odstawił mnie do domu. Zero współczucia, powiedział mi żebym przestała beczeć albo poszła gdzie indziej. Okey? Może to dobrze, był twardy, ale mógłby chociaż zachować pozory. Lekarz, nie wiem jak się nazywał, odpychał całym swoim wyglądem, włosy czarne, oczy miał piwne lub niebieskie, złamany i duży nos.

Tata został zwolniony ze szpitala, a już następnego dnia chciał zobaczyć mamę. Zabrałam go do kostnicy, w której się znajdowała. Było w niej strasznie zimno. Nie chciałam oglądać mamy przed pogrzebem, nie chcę nawet zaglądać do trumny, bo obawiam się, że gdy się rozpłaczę, to nikt nie będzie mógł mnie uspokoić. Może nasze relacje nie były dobre, rzadko rozmawialiśmy, ale podczas roku szkolnego starałam się pisać do niej. W mojej wizji przyszłości nigdy nie brałam pod uwagę śmierci któregokolwiek z moich rodziców. Miałam plan ułożony w głowie, a także masę jego różnych wersji, ale przenigdy nie myślałam, że mama umrze. Naprawdę. Gdy tata wszedł do kostnicy, powiedziałam mu, że poczekam na niego na jednej z ławek przed wejściem. On też nie spodziewał się, że to się tak skończy. Bo gdyby wiedział, czy przyjął by ofertę pracy w Londynie? Czy narażałby nas na takie cierpienie? Gdy sobie pomyślę, że gdybyśmy zostali we Francji... Nie doszłoby do tego, byliby cali i zdrowi, ja pewnie znienawidziłabym szkołę jeszcze bardziej, ale ja mogłabym cierpieć. W końcu skończyłabym naukę i uwolniłabym się od tego. Zawsze chciałam pracować w Departamencie Tajemnic albo mogłabym zostać Autorem.
Oczy zachodzą mi łzami, gdy o tym myślę. Od płaczu nie tylko zaczyna boleć mnie głowa, ale kłuje mnie serce, więc jest mi naprawdę nie dobrze. Zgięłam się wpół na ławce, brałam głębokie wdechy.

*
Wróciłam do Hogwartu następnego dnia po pogrzebie. Przepłakałam pół nocy, lecz w końcu zasnęłam. Śniło mi się, że moja mama żyje. Pożegnałam się z siostrami i uściskałam tatę. Pomimo wszystkiego, co się wydarzyło przez ostatnie półtora tygodnia, musiałam wziąć się w garść. Nie mogę mazać się za każdym razem, gdy ktoś wspomni o mojej mamusi. Chciała, żebym zdała wszystkie egzaminy na jak najlepszym poziomie, dlatego muszę się przygotować. Dla niej.
*
Nie wytrzymam tu kolejnego dnia, czuję się pusta. Miewam silne migreny w czasie zajęć, przez co nie mogę się skupić. Syriusz zabrał mnie do Skrzydła Szpitalnego wbrew mojej woli. Twierdzi, że to dla mojego dobra. Właściwie nie jestem pewna czy dokładnie o to mu chodziło, ponieważ usłyszałam połowę z tego, co mówił. Madame stwierdziła, że da mi kilka eliksirów na później, mam je wziąć, gdy będę mieć ból głowy. Czasami sama nie wiem, czy boli mnie głowa, czy to sobie wymyśliłam. Naprawdę to nic nie czuję.

Odkąd wzięłam eliksiry dane od pielęgniarki, poczułam się znacznie lepiej. Przede wszystkim: kontaktowałam się ze światem, rozumiałam co dzieje się wokół i skupiałam się na lekcjach. To niesamowite jak działają eliksiry. Magia jest wspaniała, niezwykła. Lily wydaje się być sfrustrowana, przyszła do mnie, gdy tylko dowiedziała się o Snape'ie (??? Czy mogę to w jakiś ludzki sposób odmienić? Bo snape cxyta się snejp a ja chce snejpie snape'ie chyba cnie? Dop.aut) Mianowicie Syriusz stwierdził, że już nie zamierza się go bać i podpuścił go, aby przyszedł do sali opcm. To, co tam się stało... Był tam bogin. Na poprzedniej lekcji przypominaliśmy zaklęcie Riddiculus, więc stwór był w skrzyni, ale Syriusz otworzył ją i upewnił się, że Snape wyjdzie do sali bez różdżki. To okrutne, bo z plotek usłyszałam, że chłopak był w marnym stanie, gdy go znaleźli. Nie chcę wiedzieć, co go tak przestraszyło.

-Wiem co czujesz, ale na chwilę obecną Syriusz ma szlaban. -Odpowiedziałam zrozpaczonej przyjaciółce. Była bardzo przejęta całą sytuacją. Ja miałam wywalone.

-Właśnie chyba nie! Siedzisz sobie spokojnie i czytasz o animagii, gdy ja wychodzę z siebie! Powinnaś przemówić mu do rozumu, przecież jesteście razem. Możesz mu powiedzieć, aby przestał tak robić, prawda?- Dziewczyna strasznie wywijała rękoma na lewo i prawo, zupełnie nie panując nad odruchami. Mówiła szybko, ledwie ją zrozumiałam.

-Mogę.-Odpowiedziałam, a Lily usiadła i patrzyła na mnie. To chyba ją uspokoiło. - Co nie znaczy, że chcę. Musisz zrozumieć, że nie było mnie dwa tygodnie, nie wiem co robiliście w tym czasie, ale Huncwoci musieli zaplanować sobie coś. Nie wiem czy uda mi się zmienić ich plany. Spoko, przyjaźnimy się, ale nie aż tak, żeby słuchali się mnie.

-W porządku. To chociaż nakłoń Syriusza, żeby zaprzestał dokuczać Severusowi, ja pomówiłam z Remusem, może on coś z tym zrobi. -Schowała twarz w dłoniach, a pod koniec jej wypowiedzi widziałam łzy w oczach. Jej rude włosy były związane w warkocz, a mundurek wygnieciony. Przykro mi, że musi tyle znosić przez chłopców. Ja tylko się z nimi przyjaźnię. Właściwie to ostatnio prawie nie rozmawiamy, z Syriuszem też nie mam czasu się spotykać, ponieważ muszę nadrobić materiał.

-Powinnaś porozmawiać z Jamesem, zabujał się w tobie, zrobi wszystko, byle byś dała mu szansę. I ty o tym wiesz. -Zamknęłam starą książkę i włożyłam ją do torby. Nie znalazłam w niej nic przydatnego, a przynajmniej nic, czego bym już nie usłyszała na lekcji. To ciężka sztuka, opanować animagiczną formę. Wyszłam, żegnając się z Lily. Zostawiłam ją z natłokiem myśli, jestem ciekawa, czy porozmawia z Jamesem. Mówiłam o szlabanie Syriusza, otóż nie zagra w meczu z Puchonami. Może on być decydujący w walce o Puchar i McGonagall o tym wie, ale dała szansę zagrać mojemu chłopakowi w ostatnim meczu ze Ślizgonami. Profesor chce mieć Puchar w Pokoju Wspólnym w następnym roku. W tym jest on u Krukonów, nie wiem jak im się to udało. Wracając, postanowiłam jednak pogadać z Blackiem.

Znalazłam go na Wieży Astronomicznej, ostatnio często go tu widuję. Siedział na posadzce z nogami poza barierką i wpatrywał się w dal, ale odwrócił się do mnie, gdy usiadłam obok.

-Hej. -Przytuliłam go. -To co zrobiłeś było głupie.

Powiedziałam prosto z mostu. Wiem, że Syriusz nie lubi owijania w bawełnę. (Rozśmieszyło mnie to nw cxemu dop.aut.
Edit z nastepnego dnia: otóż przyszła ja nie wie/nie pamięta czemu przeszłą mnie to rozbawiło dop.aut.) (ja 2 lata później też nie ma pojęcia, ale uważa to zdanie za dziwne dop.aut)

[Edit 20.02.22 kolejne dwa albo 3 lata później i też nie wiem, co było takiego śmiesznego w tej bawełnie]

-Wiem. Przepraszam. -Zatkało mnie. Wie i przeprasza, co się dzieje?! Myślałam, że będę musiała niebo poruszyć, żeby okazał choć odrobinę skruchy, a tu proszę!

-Czy wszystko w porządku? Co się stało?

-No, a co jeśli przegramy z Huflepuffem? To będzie moja wina. I w dodatku Snape wylądował w Skrzydle! Jakim cudem? Przecież to tylko bogin, mógł zacząć się śmiać!

Popatrzyłam na chłopaka, ale z jego miny nie byłam w stanie nic stwierdzić. Słychać było poruszenie w jego głosie, to na pewno, ale czy żal? Syriusz żałował niewielu rzeczy, głównie były to przegrane mecze.

-Chodzi mi o to, że chciałem go tylko nastraszyć, nie wiedziałem, że spanikuje i będzie próbował zrobić sobie krzywdę. Myślałem, że zacznie przedrzeźniać bogina i śmiać się z niego, ale najwyraźniej on nie umie się śmiać! Co za dno. Wiesz co?- Wstał, a humor od razu mu się polepszył. Ten chłopak ma zmienne nastroje tak, jak ja przed okresem. - Nie będę przez niego smutny łaził, idziemy do Hogsmead! Mam dość. Jest sobota, tak czy nie?

No i poszliśmy. Zabraliśmy jeszcze Jamesa, Remusa, Ann i Dorcas. Petera jak zwykle nigdzie nie było widać, a Lily była obrażona na Syriusza. Czy to był dobry pomysł, wyjść dziś? Zdecydowanie nie.

_____________________
Cześć, trochę wstyd tu przychodzić po tak długiej nieobecności. Wiem, że już nie zostało tu wiele osób z nadzieją, że kiedyś wrócę i dokończę opko. Jednak postanowiłam to zrobić. Wiem, że jeśli nie zrobię tego, to będę żałować jak wrócę tu w przyszłości. Mam dużo pomysłów, ale chęci niewiele.

Wie ktoś może kto był pielęgniarką w SS za czasów Huncwotów? Przedział 1971-1977 jakoś tak.

Trzymajcie się ciepło i do następnego.

Gryfonka|Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz