Na niebie powoli pojawiały się pierwsze gwiazdy, gdy wracałam od Hagrida. Hagrid, a właściwie Rubeus Hagrid, to pół olbrzym, ale niech was to nie zmyli- jest bardzo przyjazny i lojalny. Jestem od niego jakieś trzy razy niższa i gdy go pierwszy raz zobaczyłam, nieźle mnie wystraszył. Po pierwsze przez wzrost, po drugie przez jego krzyki. "Pirszoroczni do mnie!" -Powtórzył kilka razy, a ja nie byłam pewna czy jestem w odpowiednim miejscu. Niepewnie podeszłam do niego (musiałam podnieść głowę bardzo wysoko!), lekko krzyknęłam czy ja też mam płynąć łódką. Spojrzał (tym razem to on musiał nieźle się schylić) i gdy się uśmiechnął, wiedziałam, że z niego to tak właściwie przemiły chłop jest.
*Retrospekcja*
Olbrzymi mężczyzna patrzył na mnie około dziesięciu sekund, uważnie mi się przypatrując. Szyja powoli mnie bolała od długiego spoglądania w górę.
-Ty pewnie jesteś z Beauxbatons,psorka wspominała. -Uśmiechnął się przyjaźnie. - Cholibka, prawie bym o tobie zapomniał. Mówią na mnie Hagrid, strażnik kluczy i gajowy w Hogwarcie.
Popatrzył na resztę, która ustawiła się przed chwilą w półkole otaczające Hagrida. Powtórzył ostatnie zdanie, tym razem skierował je do wszystkich.
-Za momencik po raz pirwszy będziecie mogli przypłynąć do Hogwartu łodzią. Do jednej maksymalnie cztery osoby i zostawić jedną dla mnie. -Zaśmiał się wesoło.
-Cholibka, chyba zapomniałem jak masz na imię.
-Ym, nie przedstawiałam się, przepraszam. Jestem Meredih Carter.
Spaliłam buraka, na szczęście było już po zachodzie słońca i jedynie kilka pochodni oświetlało przestrzeń na około nas.
-Carter, coś mi to mówi, cholibka, wpadnij kiedyś do mojej hatki pogadamy se.
-Jasne, z miłą chęcią.
Półolbrzym zajął miejsce na łodzi, więc i ja postanowiłam poszukać sobie miejsca. Wygląda na to, że dwie przestraszone dziewczynki i napuszony, ale uroczy, chłopczyk będą moimi towarzyszami.
*koniec retrospekcji*
Mało brakowało, a potknęłabym się o kamień wystający ze ścieżki. Na całe szczęście pomyślałam, żeby zawiązać sznurówki przed wyjściem z hatki Hagrida. Gdyby nie to, pewnie już dawno leżałabym z wybitymi jedynkami i stękałabym z bólu aż ktoś by mnie zauważył i wspaniałomyślnie zabrałby mnie do pani Pomfrey. Ale zęby już by raczej nie odrosły. Nie wiem, może jest coś na wzrost straconych zębów stałych. No jest też zmieniacz czasu, ale kto wie, jakby się to potoczyło. Ciekawe, czy bez jedynek Syriusz nadal by mnie lubił. Pewnie nie, jeszcze by mi wargi dziwnie opadły jak u starych ludzi. Ha, aż wyobraziłam sobie jak chłopak patrzy na mnie z przerażeniem, a potem unika mnie przez całe życie.
Dotarłam do jeszcze otwartych wrót zamku z zamiarem pójścia do swojego dormitorium, ale zatrzymałam się. Zza ozdobnej kolumny dobiegał głośny szmer, przysłuchiwałam się chwilę, przygotowując się do szybkiej ucieczki.
-Pst, pst. -Nareszcie rozpoznałam ten dziwny szept! Podeszłam powoli, zawsze mogłam uciec, ale co mi to da, skoro każdy w tym zamku jest czarodziejem?
-Co s... -Resztę zadnia próbowałam wypowiedzieć przez przyciśniętą do moich ust rękę. Ktoś wysoki przytrzymywał mnie, a ja próbowałam się wyrwać.
-Nie krzycz, to cię puszczę, ok?-Po szepcie nie mogłam rozpoznać osoby, która mnie trzymała. Pokiwałam głową na tak, powoli się uspokajając. Mój oprawca nie miał nawet siedemnastu lat.
Odwróciłam się, gdy obie ręce zabrał z mojego ciała i zaniemiałam.
-Snape!- Szepnęłam zaskoczona. Pomyślałam, że gdybym była Jamie'm pewnie sięgnęłabym już różdżki. -Odbiło ci?
CZYTASZ
Gryfonka|Syriusz Black
FanfictionOd zawsze wiedziałam, że Beauxbatons to nie miejsce dla mnie. Wszędzie lalunie, które tylko czekają aż się potkniesz (w większości, nie mówię, że wszystkie), aby później obrzucić cię łajnobombami. Na całe szczęście przeniesienie taty do Ministerstwa...