Po kilku dniach obserwacji w szpitalu w końcu mogłam wyjść na dwór. Po otrzymaniu wypisu szybko spakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy do hotelu. Tego dnia Charles był umówiony na obiad w domu rodzinnym. Jego bracia oraz jego mama, stres zaczął mnie zżerać.
W samochodzie przyznałam się o tym mojemu chłopakowi, on zaczął mi o nich opowiadać. Opisywał każdego z osobna i mówił jak mogę do nich zagadać żeby złapać dobry kontakt. To było bardzo pomocne, szczególnie, że jednego dnia miałam poznać kilka nowych osób które są bardzo ważne dla mojego ukochanego.
W hotelu założyłam piękna wiosenną sukienkę, oraz pomalowałam się bardzo delikatnie. Założyłam białe buty na wykończenie stroju i byłam gotowa do wyjścia. Charles założył jakaś białą koszulę i jeansy, oczywiście do tego jego słynną bandanę.
Obiad miał zacząć się o 16, ale Charles chciał zrobić "wejście". Dlatego o 16 dopiero wyjechaliśmy spod hotelu. Do domu rodzinnego chłopaka dzieliło nas około 10 minut, więc idealnie na lekkie spóźnienie dla innych.
Monakijczyk wjechał na podjazd zastawiając inne samochody, zgasił silnik i spojrzał na mnie.
- Kocham Cię - szepnął przybliżając się do mnie.
- Też Cię kocham - odszepnęłam dokańczając czynność rozpoczętą przez Chrlesa. Nasz pocałunek trwał krótko, bo i tak byliśmy już za późno.Chłopak jak zawsze otworzył mi drzwi i poszliśmy pod wejście domu. Charles zadzwonił specyficznie dzwonkiem i jednym krokiem stanął z powrotem obok mnie. Nie czekaliśmy długo żeby drzwi otworzył nam Arthur.
Najmłodszy z rodzeństwa również był bardzo ekspresyjnym człowiekiem, dlatego po jego minie mogłam wyczytać wielkie zdziwienie.
- CHARLES CO TO ZA ŚLICZNOTKA U NAS W DOMU - krzyknął młodszy ode mnie chłopak.
- Cicho bądź deklu! - odparł mój chłopak popychając mnie delikatnie do środka. Kiedy drzwi się zamknęły podeszłam do młodszego brata i się z nim przywitałam.
- Matko jedyna, będziesz miał problemy chłopie - powiedział Arthur do swojego brata witając się ze mną. Zrobiłam tylko zdziwioną minę i spojrzałam na swojego chłopaka.
- Przecież co najmniej połowa paddocku będzie za tobą biegała! - dodał po moich minach młodszy Leclerc.
- Chodźmy dalej -Arthur zaprowadził nas do stołowego gdzie siedziała już większość rodziny. Brakowało tylko mamy mojego chłopaka, jeszcze pichciła coś w kuchni. W drodze cały czas szłam za Charlesem, stres brał górę.
- Lorenzo! - bracia przywitali się miśkiem. Potem mój chłopak podszedł do dziewczyny swojego brata, przytulił ją i wymienił parę zdań. Cały czas stałam w odległości od stołu, nie wiedziałam co robić.
- Halo? Panie spóźnialski? Proszę przedstawić mi tą pięknisię bo inaczej sam zacznę działać - zagroził Arthur stając już przy stole ale dalej mi się przyglądając. Po jego słowach Charles wrócił do mnie i chwycił mnie w talii.
- To jest Emily Kulczyk - zaczął kiedy Pascale, jego mama, weszła do pokoju.
- Kontynuuj - powiedziała po francusku starsza kobieta.
- Studentka medycyny, dziennikarka oraz od niedawna moja ukochana dziewczyna! - każdy z nich przyglądał mi się uważnie.Po chwili niezręcznej ciszy mama Charlesa podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Witamy w rodzinie kochanie - powiedziała dalej po francusku. Te słowa rozumiałam, ale jeśli miałoby to iść dalej w las musiałabym się trochę poduczyć.
- Dziękuję bardzo proszę Pani - wydukałam z trudnością po francusku.
- Nie jesteś Monakijką albo francuską? - zapytał Lorenzo, od razu wyłapał mój kaleczy język.
- Nie, jestem Polką - odezwałam się nieśmiało.
- Myślę, że łatwiej byłoby nam przełączyć się na język angielski - zaproponował Arthur, nie chciał żebym czuła się niekomfortowo.Usiedliśmy przy stole i zaczęłam próbować włączyć się do rozmowy. Wszyscy rozmawiali na różne tematy, a ja nie miałam odwagi się włączyć.
![](https://img.wattpad.com/cover/300312588-288-k784125.jpg)
CZYTASZ
Forza Ferrari! [Charles Leclerc]
FanficTo było nagłe i niespodziewane. Carlos miał rację, a Ty nie miałaś już wątpliwości, że to jest miłość twojego życia. Byliście zakochani w sobie po uszy a wszystko działo się tak szybko że nikt z was tego nie zauważył.