Ciao Mattia!

574 33 0
                                    

Tydzień wyścigu który zaczynał nasze nowe życie odbywał się w Hiszpanii, czyli był to domowy wyścig Carlosa. Cała jego rodzina przyjeżdżała na weekend, więc mieliśmy szansę na poznanie rodziny Sainz.

Tor wyścigowy znajdował się daleko od rodzinnego domu Carlosa, dlatego Hiszpan spał z nami w hotelu.

Jak zostało ustalone, od tego GP będziemy rezerwować największe apartamenty w hotelu, tak żeby czuć się troszkę jak w domu. Oczywiście dzieliliśmy ten apartament z Diego i Carlosem.

Kiedy weszliśmy do przedpokoju Rosé już nie umiała powstrzymać swojego zachwytu. Pełna radości zaczęła chodzić i oglądać całe mieszkanie. Diego pobiegł za nią i zaczął jej wszystko pokazywać i opowiadać.

My we 3 staliśmy teraz w salonie i rozglądaliśmy się po sobie.
"Już wszystko rozgryzłam dranie" zaczęłam się śmiać, a mężczyźni udawali, że nie wiedzą o co mi chodzi.
"Dziękuję" łzy poleciały mi po policzkach i przytuliłam ich obu na raz.

Nie chcieliśmy, żeby ta chwila się kończyła ale dzieci wróciły z obchodu.
"Tatoo! Bo chcielibyśmy coś zjeść" powiedział mały chłopczyk patrząc maślanymi oczyma na starszego Hiszpana. Niedługo po tym szybko zostawiliśmy nasze rzeczy w sypialniach i poszliśmy na dół, do hotelowej restauracji.

Było późno, gdzieś koło 22 widzieliśmy, że dzieci po jedzeniu będą chciały iść spać. Dlatego zaprosiliśmy do siebie Daniela i Camille na wieczór gier i odnawiania kontaktu.

Gdy siedzieliśmy przy stole Rosé nagle wypaliła "mamo a będę musiała jutro iść do przedszkola?". W tym momencie przypomnieliśmy sobie, że zapomnieliśmy powiedzieć Rosé o nowym przedszkolu.

Dlatego nasza rozmowa przy kolacji kręciła się wokół tłumaczenia dzieciakom nowego przedszkola itp.

Pierwsze tygodnie na torach były bardzo przyjemne, nikt nie męczył nikogo swoją obecnością i tak sobie żyliśmy. Pod koniec sezonu Mattia Binotto jak zwykle przy końcu przerwy obiadowej odwiedził mnie i dzieciaki przy naszym stoliku.

Stolik ten znajdował się w rogu strefy restauracyjnej Ferrari.

"Cześć Emily, bongiorno bambini" przywitał się z nami. Do dzieci mówił po włosku, bo zespół postanowił ich nauczyć tego języka. Usiadł z nami i najpierw rozmawiał chwilę z dziećmi, później spojrzał na mój tablet.

Robiłam jakieś materiały promocyjne dla warsztatu samochodowego w Monako. Mężczyzna zapytał się czy może je obejrzeć, po paru minutach przeglądania pokiwał głową na tak i skomentował.
"Masz talent młoda damo. Nie chciałabyś może zacząć tworzyć takiego czegoś dla Scuderia Ferrari?" podał całkiem luźną propozycje.
"Wtedy nie musiałabyś płacić za pobyt w paddocku i w hotelach. Dobrze wiesz, że dzieci kierowców mają wejściówki za darmo" dodał po chwili a ja w głębi duszy cieszyłam się niezmiernie z tego faktu.
"Jasne, że bym chciała! Co to w ogóle za pytanie!" odparłam po chwili ciszy. Wiedziałam, że to będzie dobra decyzja.
"Tylko, kto będzie zajmował się dziećmi kiedy ja będę pracowała?" dodałam po chwili.
"O to już się nie martw, znamy wasza sytuacje bardzo dobrze więc nie będziemy sprawdzać jak pracujesz tylko jakie są efekty" odparł wstając i machając dzieciom na pożegnanie.
"Ciao Mattia!" krzyknęły dwa małe gagatki w tym samym momencie.

Forza Ferrari! [Charles Leclerc]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz