Stali tam i obserwowali siebie. Juliet miała ochotę roześmiać się na głos jednak w ostatniej chwili się powstrzymała. Postanowiła zagrać w niebezpieczną grę.
- Doprawdy? Skoro tak bardzo mnie pragniesz, dlaczego pozwoliłeś swoim ludziom mnie katować? Jeszcze chwila nieuwagi i skończyłabym w piachu.
Powiedziała urażonym głosem i dostrzegła furię w jego oczach. Gniew nie był skierowany w jej stronę co uznała za interesujący znak.
- Przyciąganie Juliet. Uważaj, możesz próbować manipulacji jednak twój brat sam jest w niej mistrzem. Nie igraj z ogniem.
Zastanowiła się nad słowami matki. Sama doszła do takiego samego wniosku i nie zamierzała brnąć w tej grze.
- Braciszku... i jak po czymś takim mam do ciebie dołączyć?
- Nie żyją... Nie mieli prawa...
Furia potęgowała się z każdą sekundą, jednak po chwili jak gdyby nigdy nic uśmiechnął się chytrze.
- Dam ci wszystko czego pragniesz. Władze, pieniądze, potęgę. My jesteśmy potęgą... Juliet Katherino Dumbledore jesteśmy sobie pisani, nikt nie jest wstanie nas powstrzymać.
- Nie wie o przepowiedni! Juliet uważaj, gdy tylko się dowie sytuacja się zmieni.
- Nie bracie, mylisz się. Nasza krew jest przekleństwem i zamierzam zakończyć to.
Opuścił dłoń i spojrzał na nią badawczo.
- Przekleństwem? Myślisz się... Jeśli nie po dobroci, znajdę sposób.
Wtedy jakby czas ruszył. Walka trwała dalej, jednak śmierciożercy mieli inny cel. Czuła, że próbują ją otoczyć. Coraz więcej zaklęć leciało w jej kierunku i nie były to zaklęcia uśmiercające. Chciał ją złapać.
Odbijała je i unikała innych. Czuła, że traci energię. Wtedy przypomniała sobie o skrzydłach ukrytych pod zaklęciem. Szybko wzbiła się w powietrze jednak wróg jakby to przewidział. Dostała kilkoma, które tym razem nie leciały w celu oszołomienia. Upadła z hukiem i straciła przytomność...
Gdy się ocknęła leżała w skrzydle szpitalnym.
- Żyjesz! Na Merlina bałam się, że się nie wybudzisz. Gdyby nie Severus i jego przeciwzaklecia byłoby kiepsko.
Spojrzała na starszą czarownice i rozejrzała się. W sali panował gwar. Starsza czarownica biegała od łóżka do łóżka. Juliet nie widziała dlatego wszyscy ranni zostali przeniesieni do zamku. Pielęgniarka jakby czytając jej w myślach powiedziała.
- W św. Mungu zabrakło miejsca. Jest więcej rannych niż łóżek. Zaatakowali kilka pobliskich wiosek.
Rozejrzała się poraz drugi i dostrzegła kilku członków zakonu. Wstrzymała oddech uświadamiając sobie, że to wszystko jej wina.
- Wszystko przeze mnie - wyszeptała.
- Nie jesteś pępkiem świata Dumbledore. Myślisz, że zrobił to jedynie aby schwytać ciebie?
Spojrzała w hebanowe oczy ukochanego i na chwilę się zmieszała. Jednak starała się to ukryć.
- Co się stało?
- Nic, schwytanie ciebie było jego głównym celem, jednak chciał też pokazać swoją potęgę. W dodatku was sprawdzał i niestety daliście mu to czego szukał.
- Co masz na myśli - zaskoczyły ją słowa ukochanego. Nie widziała co miał na myśli.
- Wie kiedy i jak reagujecie, jakie macie połączenia.
CZYTASZ
Dziedziczka ✓
FanfictionW mroźne wrześniowe popołudnie młody chłopiec spotyka dziewczynkę. Jak się później okazuje jest ona córką samego Albusa Dumbledore'a jednego z najznamienitszych czarodziejów tego świata! Dzieci z czasem stają się sobie bliskie, jednak sielanka dziec...