Rozdział 50: Pierwsza i ostatnia

160 6 2
                                    

Stała w salonie i obserwowała krajobraz. Miejsce przywoływało wiele wspomnień. 

- Napijesz się czegoś? 

- Nie, dziękuje. Możemy przejść do rzeczy? 

Odwróciła się i spojrzała na gospodarza. Ten uśmiechną się do niej ciepło i wskazał dłonią fotel. 

- Pośpiech w tym wypadku nie jest wskazany. Z resztą, wydaje mi się, że na ten moment nie masz konkretnych planów. 

- Myślę, że niedługo to się zmieni, z resztą skąd o tym wiesz?

- Znam kilka osób. 

Spojrzała na niego zaskoczona. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Takiego go zapamiętała, zawsze uśmiechniętego. Bijące od niego ciepło było dawało ukojenie. Był ludzką wersją słońca, jak wtedy, tak i w tamtym momencie czuła, że jest nadzieja.

- Potrzebujesz nauczyciela. Kogoś kto nauczy cię jak zmienić się w feniksa.

- Zmienić się? Czy to możliwe? Z resztą, od początku zastanawia mnie, skąd tyle wiesz?

- Na mnie również dokonano rytuału. 

Tego się nie spodziewała. Zastanawiało ją, dlaczego żyje aż tak długo, jednak rytuał był dla niej czymś nowym. Nie połączyła go z Samuelem. 

- Czyją krew otrzymałeś? 

- Nie wypowiem jej nazwy. To pradawna istota, która została wybita do ostatniej sztuki, z powodu swoje magiczne zdolności. Podobnie jak feniks, mogła żyć wiele lat, ale jej długowieczność nie była zwyczajna. Żywiła się życiem swoich ofiar, w zamian za magię. Tym jestem. 

- Magia ma swoją cenę, tak powtarzała mi matka. Te zaklęcia - ukryła twarz w dłoniach. Ostatnie słowa wyszeptała, jednak wiedziała, że usłyszał każde z nich - odbierałeś im życie, w zamian za czary, dlatego żyjesz tak długo.

- Tak, uwierz mi, nie chciałem tego. Ten rytuał był karą. Zrozumiesz, gdy opowiem ci pewną historię - spojrzała w jego kierunku i czekała na ciąg dalszy - urodziłem się wiele lat temu. Już dawno przestałem liczyć lata. 

To były zupełnie inne czasu. Czarodzieje ukrywali się przed mugolami, a kontakty z nimi skutkowały straceniem. Byłem zwykłym czarodziejem parającym się tworzeniem różdżek. A bardziej uczyłem się tego fachu. Ojciec poświęcił im całe swoje życie, jednak nie dorobił się, dlatego żyliśmy skromnie. 

Tego nieszczęsnego dnia, ojciec pozostawił mnie samego i wyruszył do innej wioski. Wtedy do naszej pracowni przyszła ona - Eleanor. Już wtedy poczułem, że kontakt z nią źle się skończy, ale serce miało swoje zdanie. Przyciągała mnie jak magnez, nie mogłem oprzeć się jej szmaragdowym oczom. 

- Chcesz mi powiedzieć, że...

- Tak, Eleanor to pierwsza właścicielka szmaragdowego medalionu i twoja krewna.

Juliet nie wiedziała co powiedzieć. Nie wiele wiedziała na temat medalionu ani jego właścicielek. Zaskakujące było również jak Samuel nazwał jej rodzinną pamiątkę. 

- Eleanor była córką bogatego kupca, oczywiście czystej krwi. Jej uroda była sławna na całej wyspie. Oczywiście ciążył na niej dar Przyciągania, który umocnił jej pozycję. Miała zostać wydana za mąż, za syna właściciela naszej wioski. 

Kiedy po raz pierwszy pojawiła się w naszej pracowni nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Zamówiła różdżkę i oświadczyła, że zjawi się za kilka dni. Była jakby nie obecna. Jednak, gdy przyszła po jej odbiór coś się zmieniło. Uśmiechnęła się do mnie ciepło, a ja zrozumiałem, że nigdy nie zapomnę tego uśmiechu. 

Tego dnia długo rozmawialiśmy, chciała dowiedzieć się jak wygląda moja praca, a ja byłem szczęśliwy mogąc spędzić z nią czas. Gdy słońce chyliło się ku zachodowi opuściła moją pracownie, odbierając mi tym samym promyk szczęści. 

Radość powróciło do mnie kolejnego dnia, gdy zjawiła się po raz kolejny. Nie mogłem zrozumieć, skąd u niej tak duże zainteresowanie różdżkarstwem, dopiero kilka dni później poznałem prawdę. Nie interesowały ją różdżki, a ja sam. Możesz wyobrazić sobie moje zaskoczenie. Piękna i bogata Eleanor, obiekt westchnień każdego młodego mężczyzny, zainteresowała się mną, prostym czarodziejem bez majątku. Poczułem się jak we śnie.

Oczywiście każde z naszych spotkań odbywało się w tajemnicy. Bała się reakcji ojca. Bała się, że zostanę stracony. Po wielu wspólnych spotkaniach odważyłem się na pocałunek, po którym usłyszałem dwa najpiękniejsze słowa w życiu. Tamtą noc spędziliśmy razem. Na drugi dzień podarowałem jej szmaragdowy medalion, ten sam, który teraz masz na szyi. Miał być swego rodzaju przyrzeczeniem, że któregoś dnia uciekniemy. Nie miał dzisiejszej mocy. Czar, który na niego nałożyłem, był jednym z pierwszych, których się nauczyłem. Działał jak myśloodsiewnia. Dzięki niemu jej wspomnienia o mnie były bezpieczne. 

Przez kilka kolejnych miesięcy poznawałem tajniki magii, zarówno białej jak i czarnej. Chciałem móc ją ochronić. I kiedy byliśmy gotowi do ucieczki wszystko się wydało. Jej ojciec dowiedział się prawdy o nas i wpadł w szał. Wezwał czarnoksiężnika, który miał za zadanie mnie ukarać. Odprawił na mnie rytuał, umieszczając w mym ciele, jedną z najbardziej znienawidzonych istot magicznych. Eleanor obserwowała wszystko błagając by przestali. Przeżyłem rytuał i kiedy leżałem na ziemi bez sił, jej ojciec zerwał jej medalion z szyi. Czarnoksiężnik zaczarował go, a mojej ukochanej odebrał wspomnienia. To kolejna kara dla mnie. Ona nie przypomni sobie o moim istnieniu, a ja będę żyć tuż obok. Po śmierci jej dusza miała trafić do medalionu i zostać tam na wieki. 

Kilka dni później okazało się, że jest w ciąży. Był zdruzgotany. Przeklął ją i kolejne pokolenia kobiet z jej linii. Medalion nie miał być darem, a waszym przekleństwem. Dusza, która tam trafia, nigdy nie zazna spokoju a jej moc będzie wspierać kolejne kobiety, aż do ostatniej. Ty jesteś ostatnią z nich i wyglądasz zupełnie jak ona. Pierwsza i ostatnia, klątwa dobiegnie końca.

A ja żyłem tuż obok was. Obserwowałem jak obcy mężczyzna wychowuje moją córkę i przez lata użyczałem swojej mocy kolejnym z was. Odbierając lata życia. To była moja kara. 

- Matka nazywała cię przyjacielem rodziny, czy ona wiedziała, kim naprawdę jesteś?

- Nie, jesteś jedyną, która poznała prawdę. 

- To straszne. Ona nie pamięta prawda? Nawet po śmierci?

Odetchnął i spojrzał jej głęboko w oczy. Widziała w nich ból, który tak długo ukrywał głęboko w sobie.

- Życie nie jest bajką, moja droga. Straciłem ją raz na zawsze i nawet gdy moje życie dobiegnie końca nie spotkam jej po drugiej skronie, mimo iż pragnę tego jak niczego innego na świecie. Nigdy nie przestałem jej kochać.

Odwróciła wzrok. Była zdruzgotana tym, jak długo cierpiał w samotności. Spotykał swoje potomkinie przez wiele lat i odbierał im lata życia, tym samym wydłużając swoje męki. Widział swoją ukochaną w każdej z nich, jednak nie mógł ujrzeć jej. A ostatnia z nich, Juliet była jej idealną kopią.

- Czy jest sposób, aby ich dusze opuściły medalion?


~ * ~ 

Myślę, że możemy zakończyć ten rozdział w tym momencie. Jak się podoba nasz nowy bohater? Myślę, że przybliżę wam go bardziej w kolejnych rozdziałach.

Dawajcie znać jak się wam podoba rozdział!

Czekam na wasze komentarze. 

ps. Co myślicie o nowej okładce?

Dziedziczka ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz