Rozdział 43: Szczera rozmowa

192 14 0
                                    

Kilka dni izolowała się od wszystkiego. Było to dziwnym zjawiskiem, bo, mimo że Juliet nie należała do osób towarzyskich, raczej nie stroniła od przyjaciół. Ostatni czas wpłyną na nią do tego stopnia, że stała się cieniem samej siebie i choć pragnęła zrobić to o czym mówił Severus, nie potrafiła zebrać w sobie wystarczająco siły. Dlatego tylko leżała w łóżku w Skrzydle Szpitalnym i wmuszała w siebie kolejne porcje jedzenia i eliksirów, a kiedy odwiedzali ją bliscy starała się jak tylko mogła, aby się nie rozkleić. 

Nadszedł jednak dzień, kiedy coś w niej się zmieniło, a wpłynęły na to jej skrzydła. Przez kilka dni zdążyła o nich zapomnieć. W jakiś dziwny sposób dostosowywały się do jej pozycji, przez co nie przeszkadzały ani nie były wyczuwalne. Żyła z nimi, jak gdyby miała je od lat. Ale rzeczywistość była inna, skrzydła były nowym nabytkiem, co powodowało, że nie potrafiła z nich korzystać i gdy pewnego dnia je wyczuła, postanowiła to zmienić. 

Znalazła swoją różdżkę i z drżącymi dłońmi transmutowała swój strój w coś wygodniejszego i już po chwili zamiast szpitalnej piżamy miała na sobie legginsy, które nie były niczym popularnym w obecnych czasach. 

Na szczęście lekarki nie było w sali, więc nie musiała tłumaczyć się, gdzie wychodzi. Powoli udała się do wyjścia z zamku, by następnie znaleźć się na boisku do quidditcha. Stanęła na miękkiej trawie i wzięła kilka głębokich wdechów. Kiedy poczuła, że jest w pełni skoncentrowana skupiła się na nowych nabytkach. Pierwsze machnięcia były niezwykle trudne, w końcu skrzydła były słabe i nie przystosowane. Kiedy nie udało jej się wznieść stojąc, postanowiła spróbować czegoś innego. Rozpędziła się i biegnąc zaczęła nimi machać. Udało jej się wzlecieć na około metr po czym runęła o ziemię.  

Dzieciństwo i ciągła nauka czegoś ją nauczyły. Ciężka praca i maksymalne skupienie a może osiągnąć wiele, dlatego nie zważając na wyczerpanie powtarzała czynność. Za każdym razem kończyło się tak samo, lądowała twardo na ziemi. Po wielu próbach i kilku siniakach udało jej się wzlecieć na kilka metrów. Skrzydła z czasem były łatwiejsze w kontroli, ale i tak za każdym razem kończyła na twarzy. Kiedy poczuła, że nie da rady wzlecieć ani metra więcej odwróciła się w stronę zamku z chęcią wzięcia gorącego prysznica. Po chwili przystała widząc cztery osoby na końcu boiska, które najwyraźniej od jakiegoś czasu ją obserwowały. Postanowiła, że nie będzie się tym przejmować, jednak, gdy podeszła bliżej i dostrzegła ich miny, poczuła dziwne ciepło w okolicach serca. 

- Gratulacje, coraz lepiej ci idzie - powiedziała Hermiona po czym podeszła do kobiety i mocno ją przytuliła. Juliet z początku nie reagowała, ale po chwili odwzajemniła uścisk. 

- Zaraz mnie zemdli od tych czułości. Juliet ty lepiej weź prysznic, bo mój wrażliwy nos dłużej tego nie zniesie. 

- Oj nie marudź Sev. 

Prychnął, ale nie zdołał ukryć iskierek radości w oczach. Przed nią nie potrafił niczego ukryć. 

~ * ~

Kiedy doprowadziła się do porządku i usiadła w swoim ulubionym fotelu poczuła się znacznie lepiej. Pomfrey długo marudziła i nie chciała zgodzić się na jej opuszczenie szpitala, ale kiedy Minerwa powiedziała jej coś na ucho, postanowiła zgodzić się, ale pod warunkiem, że Juliet będzie stawiać się na badaniach każdego dnia. Młoda Panna Dumbledore nie miała jej tego za złe. Ostatnie zdarzenia były bardzo traumatyczne, a stan jej zdrowia ciężki, to też medyczka miała prawo być nad opiekuńcza. Jednak wszyscy wiedzieli, że aby rudowłosa doszła do sobie potrzebuje przestrzeni, czego Skrzydło Szpitalne nie dawało. 

Oczywiście próby latanie nie zmieniły jej samopoczucia. Może trochę bardziej zaczęła się starać wyjść z tego bagna, jednak ból w sercu związany z ostatnimi wydarzeniami pozostał. Kiedy leżała miała dużo czasu na przemyślenia. Voldemort był jej rodziną, co, kiedy dodało się wszystkie zdarzenia do kupy miało sens. Ojciec dalej ją okłamuje i miała wrażenie, że musi jeszcze raz poruszyć kilka kwestii dotyczących przepowiedni. Rzecz oczywista, nie jest już człowiekiem, a czymś w rodzaju hybrydy feniksa z człowiekiem. Nie wiadomo dokładnie co jej to dawało, po za oczywistymi startami jak człowieczeństwa czy płodności. Musiała dokładniej przeanalizować sytuację i pogrzebać w księgach w poszukiwaniu odpowiedzi. 

Dziedziczka ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz