- Nie możesz mu wyznać prawdy, znienawidzi cię i mnie razem z tobą.
- Nie mogę żyć w ten sposób. On musi wiedzieć. Czyżbyś ojcze obawiał się, że przestanie ci ufać.
- To absurd. Oczywiście, że nie przestanie. Nie możesz mu nic powiedzieć.
- Mogę i to zrobię, a oprócz tego chce poznać prawdę o sobie. Kiedy ostatnio kontaktowałam się z matką, mówiła mi, że w końcu zdradzicie mi słowa przepowiedni. Chce znać ją teraz, nie zamierzam grać w tą grę nie wiedząc co tak naprawdę jest mi pisane.
- Dobrze, jednak to co teraz usłyszysz może zmienić twoje zdanie o mnie i o Maeve.
~ * ~
Severus Snape przemierzał korytarze zamku w celu wyłapania uczniów łamiących regulamin szkoły. Uwielbiał odejmować punkty, a zwłaszcza znienawidzonym przez siebie Gryfonom. Sprawdził już wszystkie sale, lochy i większość korytarzy. Postanowił, że sprawdzi jeszcze Wieżę Astronomiczną. Kilkukrotnie przyłapywał tam uczniów na amorach, mimo, że doskonale zdawali sobie sprawę z konsekwencji zapuszczania się tam po ciszy nocnej.
Kiedy wspinał się po schodach usłyszał kobiecy śmiech i dźwięk tłuczonego szkła. Przyśpieszył, a kiedy dotarł na miejsce, staną zszokowany. Śmiech, który usłyszał wydobywał się z ust pijanej Juliet. Stała przy barierkach z jedną butelką w dłoni, a druga rozbita leżała niedaleko niej.
- Czyś ty oszalała, pić w środku tygodnia w dodatku w miejscu, do którego przychodzą uczniowie? Chcesz wylecieć z pracy jeszcze zanim ją zaczęłaś?
Odwróciła się w jego kierunku i spojrzała mu w oczy nie przestając się śmiać.
- I przestań chichotać jak nastolatka.
- Bo co?! Pójdziesz poskarżyć do mojego tatusia - czkneła i śmiała się dalej, po chwili znowu zaczęła krzyczeć - droga wolna, leć naskarż jak to jego idealne dziecko napierdoliło się na Wieży Astronomicznej, no chyba, że chcesz porozmawiać ze swoją szefową, to wiesz musiałabym nauczyć cię kontaktować się ze zmarłymi, ale jakoś teraz nie mam na to ochoty.
- O co ci chodzi?! - powiedział na co otrzymał od niej najbardziej jadowity uśmiech na jaki było ją tylko stać.
- O co mi chodzi? O co MI chodzi? - zaczęła krzyczeć nie patrząc na to gdzie się znajdowała, była zrozpaczona i pierwszy raz od dawana nie miała siły, aby udawać twardą - zastanów się Severusie, może o to, że służyłeś Czarnemu Panu na polecenie mojej matki, albo o to, że nikt nie raczył mnie poinformować, że według przepowiedni mam zginąć. No nie wiem, co mi może być, hmmm.
- Uspokój się i porozmawiajmy jak dorośli ludzie.
- Nie! Mam dość rozmawiania jak dorosły człowiek, hodowali mnie na żeś, miałam tylko zawalczyć i zginąć, nawet nie mając pewności czy zwyciężę. Przepowiednia nie mówi, czy wygram, mówi tylko, że będę walczyć i zginę. A wiedzą o tym od dawna, ale nie po co mi mówić cokolwiek. Moje zniknięcie też nie było bez powodu, według przepowiedni miałam zniknąć, więc postanowili się dostosować. Kochani rodzice, kurwa - wypluła z pogardą - po co to zrobiłeś? Po jaką cholerę się na to zdecydowałeś?
Stał jak słup soli nic nie mówiąc. Co miał jej niby powiedzieć, prawdę?
- Powiedz do jasnej cholery!
Zaczęła na niego krzyczeć i bić go w klatę piersiową. Stał tam pozwalając jej na to. Uderzała do z całej siły, jednak po pewnym czasie padła na podłogę wyczerpana i ukryła twarz w dłoniach. Nie płakała, nie potrafiła. Od urodzenia nie uroniła ani jednej łzy, przez co niektórzy nazywali ją potworem. Klęczała u jego stóp telepiąc się z zimna i nerwów. Mężczyzna postanowił zabrać ją z tego miejsca. Klękną i wziął ją na ręce. Trzęsła się w jego ramionach ukrywając twarz w dłoniach. Kiedy dotarli do jej kwater, ułożył ją na łóżku i przykrył kołdrą. Wstał z zamiarem wyjścia, jednak kobieta złapała go za dłoń. Odwrócił się i zobaczył wielkie przerażone zielone oczy, które patrzyły na niego ze smutkiem.
- Boję się. Tak cholernie się boje. On wróci, a wtedy ty wrócisz do szpiegowania, będziesz się narażał, a to wszystko moja wina. W dodatku nie wiem co znaczy przepowiednia, zdradzili mi tylko fragment - powiedziała zmęczona - dziwne uczucie, mając świadomość, że wkrótce się umrze. Chyba nie jestem gotowa na śmierć.
- Na to nie da się być gotowym - odparł z chłodem w głosie.
- Proszę zostań ze mną chociaż ten jeden raz. Jutro będziesz mógł dalej mnie nienawidzić.
Kiwnął głową i usiadł na skraju łóżka. Obserwował, jak zamyka oczy. Kobieta chwilę później zasnęła wyczerpana. Snape wstał chcąc wyjść z pomieszczenia, jednak zatrzymał się i odwrócił w jej kierunku.
- Nie nienawidzę cię.
Chwilę potem została sama, pogrążona we śnie, który był pełen koszmarów.
~ * ~
Kiedy obudziła się nazajutrz od razu wróciły do niej wspomnienia poprzedniego dnia. Rozmowa z ojcem, jej powrót do komnaty udając, że wszystko gra. Ognista Whisky i wyjście na wieżę. Upiła się, jednak pamiętała wszystko. Nawet nie miała wyrzutów sumienia. Naprawdę się bała. Przede wszystkim o Severusa, który jak się dowiedziała został szpiegiem Voldemorta, aby ją ochronić. Jej matka poprosiła go o to jeszcze jak chodził do Hogwartu. Zgodził się, gdy usłyszał co jej może grozić. Teraz to on jest w niebezpieczeństwie. Nie mogła sobie tego wybaczyć. Ona i tak umrze, mogłaby uciec, zniknąć ze świata magicznego, jednak nie potrafiła narazić ich na tak duże niebezpieczeństwo. Poprzedniej nocy, alkohol pozwolił jej pogodzić się z wizją własnej śmierci. Umrze i nic tego nie zmieni. Nie będzie próbowała z tym walczyć, może tylko dalej podążać obraną przez siebie ścieżką, mając świadomość jak może się to skończyć.
~ * ~
Mężczyzna stał w zdemolowanym salonie. Nie wiedział o tym co ma się wydarzyć. Maeve zapewniała go, że jak przyjmie mroczny znak, Juliet będzie bezpieczna. Tak łatwo dał się podpuścić. Nie wiedział co ma zrobić, jak ją ochronić. Mógł udawać, że jej nienawidzi, że traktuje ją jak kogoś gorszego, lecz prawda była inna. Ona zawsze będzie dla niego ważna, od chwili, kiedy wszedł do gabinetu Dyrektora ich drogi złączyły się.
Był załamany. Doskonale wiedział, że przepowiednia zrealizuje się, wszystko szło zgodnie z planem, nie ma odwrotu. Uderzył pięścią w ścianę i zaklął siarczyście. Osunął się na ziemię i tak jak ona, ukrył twarz w dłoniach. Przypomniały mu się czasy, kiedy mogli być szczęśliwi.
- Halo halo, ziemia do Seva. Obudź się bałwanie jeden!
Otworzył oczy i zobaczył te wielkie zielone oczy wpatrujące się w jego twarz.
- Nie ma spania na słońcu, chyba miałeś uczyć się do egzaminów.
- Tak, ale zrobiłem sobie przerwę. Mamy dzisiaj ładną pogodę.
- To prawda - odpowiedziała i położyła się na trawie tuż obok niego.
- Ciekawe co przyniesie nam przyszłość - odezwała się obserwując chmury. Chłopak spojrzał na jej profil i odparł.
- Myślę, że starość - bóle kręgosłupa i reumatyzm.
Zaśmiała się nagłos. Kochał jej śmiech, był taki czysty i bez skazy. Zawsze śmiała się szczerze. Spojrzeli na siebie i obydwoje wybuchli śmiechem.
- Ty i twoje pozytywne myślenie. Ja myślę, że kiedyś będzie dobrze. Pokonam tego kogo mam pokonać i w końcu będziemy żyć długo i szczęśliwie.
- Chyba jednak się pomyliłaś. To nie bajka, tu nigdy nic nie kończy się szczęśliwie. W końcu odejdziesz i znowu zostanę sam.
Powiedział dalej siedząc na podłodze i opierając się o zimną ścianę. Patrzył na półkę, na której w ramce, stało zdjęcie roześmianej rudowłosej dziewczynki, która już nigdy miała nie zaznać szczęścia.
CZYTASZ
Dziedziczka ✓
FanfictionW mroźne wrześniowe popołudnie młody chłopiec spotyka dziewczynkę. Jak się później okazuje jest ona córką samego Albusa Dumbledore'a jednego z najznamienitszych czarodziejów tego świata! Dzieci z czasem stają się sobie bliskie, jednak sielanka dziec...