Rozdział 2: Kiedy ją spotkałem

992 31 1
                                    

3 września 1971 rok

Młody chłopiec o czarnych włosach i oczach przemierzał zamek w kierunku gabinetu dyrektora. Zakończył już swoje zajęcia, dlatego udał się na rozmowę, na którą został zaproszony przez samego Albusa Dumbledore'a. Chłopiec nie znał celu wizyty, jednak nie denerwował się. Dyrektor był miłym czarodziejem o niezwykle pozytywnym usposobieniu, a przynajmniej takie wnioski wyciągną po jego mowie w pierwszym dniu przebywania w Hogwarcie. 

Chłopiec od rana był przygnębiony. Trafił do Slytherinu, a jego nowa koleżanka do Gryffindoru. Miał niewielkie szanse na pogłębienie ich znajomości. Doskonale zdawał sobie sprawę z wojny panującej pomiędzy tymi dwoma domami. Przyjaźń nie wchodziła w grę, z resztą ona znalazła sobie nowych znajomych wśród Gryffonów. Było mu przykro bo bardzo polubił rudą dziewczynę o imieniu Lili. Jako jedyna okazała mu sympatię. 

Tak rozmyślając, nie wiadomo kiedy dotarł do posągu gargulca strzegącego gabinetu Dumbledore'a. Podał hasło, które w tajemnicy powierzył mu profesor (zaskoczył go fakt, że hasłem była nazwa deseru) i zaczął wspinać się po krętych schodach. Gdy dotarł na szczyt ujrzał wielkie drewniane drzwi prowadzące do pomieszczenia. Zapukał delikatnie, ale odpowiedziała mu cisza. Spróbował jeszcze raz zdecydowanie mocniej, jednak znowu nic nie usłyszał. Nacisną klamkę, a drzwi ustąpiły. Powoli i niepewnie wszedł do pomieszczenia, wtedy ujrzał wielki pokój. Znajdowało się tam wiele regałów po brzegi wypełnionych książkami, a ściany były pełne portretów, które jak sądził należały do byłych dyrektorów Hogwartu. Na środku znajdowało się ogromne biurko, a za nim antresola, na którą prowadziły schody po obydwu stronach pokoju.

Chłopiec był niezwykle oczarowany ogromnym wnętrzem przepełnionym najróżniejszymi skarbami. Dopiero po chwili spostrzegł na biurku coś niecodziennego.

Na drewnianym blacie leżała dziewczynka delikatnej postury, w białej sukience w kwiaty. Na jej twarz opadały piękne, długie rude włosy, które zdaniem chłopca musiały jej przeszkadzać w czytaniu. Przed dziewczynką leżała ogromna księga, którą pochłaniała z taki skupieniem, że nawet nie zauważyła pojawienia się chłopca. Zauważył go jednak jej towarzysz, ogromny feniks siedzący tuż obok niej. Przerwał czynność skubania jej włosów na poczet obserwacji gościa. Chwilę później dołączyła do niego dziewczynka i spojrzała na czarnowłosego.

Wtedy mógł przyjrzeć się jej twarzy. Miała ogromne, intensywnie zielone oczy, które wręcz hipnotyzowały. Długie czarne rzęsy tylko je podkreślały. Śnieżna cera i rumiane policzki spowodowały, że dla chłopca przypominała porcelanową lalkę. Nie potrafił odwrócić od niej wzroku.

Na oko miała może ze cztery lata, co jeszcze bardziej zszokowało chłopca, który miał w  głowie scenę z przed chwili.
Po minucie lub dwóch wpatrywania się w siebie, odezwała się.

- Potrafisz robić warkocze? Miał je zrobić tata, ale zawołała go ciocia i nie zdążył. Bardzo przeszkadzają mi podczas czytania - mówiąc to sięgnęła do rudego pukla.

Chłopiec stał z szokiem wymalowanym na twarzy. Melodyjny głos dziewczynki, dźwięczał mu w głowie.

- Kim jest to dziecko i kto jest jej tatą? - zastanawiał się w myślach i dopiero po chwili udało mu się powiedzieć:

- Nie potrafię robić warkoczy, ale mogę spróbować. Powiesz, jak masz na imię i kim jest twój tata? - dziewczynka zeskoczyła z biurka i podeszła do chłopca ze szczotką i gumeczkami w rękach.

- Nazywam się Juliet Katherina Dumbledore, a mój tata to Albus Dumbledore, dyrektor tej szkoły. A ty? - chłopiec aż zaniemówił. Stary dyrektor Hogwartu nie wyglądał na kogoś kto mógłby mieć dziecko. W dodatku tak małe. Dziewczynka zauważyła jego zaskoczenie i dodała.

Dziedziczka ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz