Bang Chan
Po ostatnim dzwonku wyszłaś za sali. Stanęłaś w umówionym miejscu, obserwując ulicę. Czekając kolejne minuty i widząc jak większość, która kończyła o tej samej porze, zniknęła z twojego pola widzenia, wybrałaś odpowiedni numer, próbując się dodzwonić, jednak za każdym razem słyszałaś pocztę głosową. Po blisko godzinie, czując na sobie krople zaczynające spadać z nieba, postanowiłaś wrócić. W tym czasie nie jechał żaden autobus, więc drogę musiałaś pokonać pieszo. Chwilę później mocno się rozpadało. Stojąc przed drzwiami, byłaś przemoknięta do suchej nitki. Weszłaś do środka, a wzrok wszystkich spoczął na tobie.
- Cholera, Y/n. Co ci się stało? - podszedł zmartwiony lider. Popchnęłaś go lekko, bez słowa udając się do swojego pokoju. Wyciągnęłaś z szafy suche ubrania, przecierając dłońmi oczy, z których zaczęła wypływać słona ciecz. Płakałaś. Byłaś kompletnie zmęczona, morka, przez co było ci również zimno, oraz zawiodłaś się na Chanie. Zamknęłaś się w łazience, aby się przebrać. Chciałaś pójść do kuchni, aby zrobić sobie coś ciepłego do picia, natomiast widząc uchylone drzwi pomieszczenia, zainteresowałaś się. Weszłaś do środka, jednak widząc najstarszego, który siedział na waszym łóżku, od razu zaczęłaś się wycofywać. Słysząc, jak woła twoje imię, przyspieszyłaś. Udałaś się do odpowiedniego pomieszczenia, stawiając wodę. Kiedy rozległ się dźwięk kroków, nawet nie spojrzałaś w tamtą stronę. Czując, jak obejmuje cię od tyłu, wyrwałaś się. - Jesteś na mnie zła, prawda? - zapytał, w odpowiedzi otrzymując głuchą ciszę. - Oczywiście, że jesteś... - westchnął, opierając się o blat. - Też bym był na twoim miejscu. Idiota, który nie potrafi zadbać o własną dziewczynę.
- Przestań wzbudzać we mnie litość. Nie rzucę ci się nagle w ramiona, błagając, żebyś przestał się tak nazywać - postanowiłaś się odezwać.
- I dobrze, tak powinnaś zrobić. Jestem ostatnim kretynem. Całkowicie zapomniałem, że miałem po ciebie przyjechać. Zagadałem się z chłopakami, a telefon zostawiłem w pokoju, przez co nawet nie wiedziałem, że dzwoniłaś. Masz kompletne prawo się na mnie gniewać - wytłumaczył. Rzuciłaś w jego stronę krótkim spojrzeniem, zalewając herbatę. - Wynagrodzę ci to, spędzimy jutro ze sobą cały dzień. Pójdziemy do wesołego miasteczka, restauracji, wieczorem może jeszcze do kina, gdzie tylko będziesz chcieć.
Wzięłaś kubek, omijając go i kierując się w stronę salonu. Owinęłaś się kocem, popijając napój, aby się ogrzać.
- Też jestem na siebie zły - przyznał, dosiadając się. - Jest mi źle z tym co zrobiłem i naprawdę tego żałuję, nie chciałem. Wybacz, że pomyślałaś, że moi koledzy są ważniejsi od własnej dziewczyny. Wybacz, że musiałaś czekać na mnie i wracać na nogach. Wybacz, że zmoknęłaś. Wybacz, że nie odpowiadałem na twoje połączenia. Wybacz, że kompletnie zawaliłem - oparł czoło o twoje ramię. - Tylko nie płacz już więcej - spojrzał na ciebie, wpatrując się w twoje, wciąż czerwone, oczy. Odłożyłaś napój, mocno wtulając się w chłopaka.
- Następnym razem po prostu się pilnuj - poprosiłaś.
Lee Know
To był jeden z tych dni, w których twoja wrażliwość była naprawdę wysoka. Siedziałaś w pokoju, starając się omijać rozmów z ludźmi, jednak ktoś chciał inaczej. Po pokoju rozległo się pukanie, jednak kompletnie na to nie zareagowałaś. Czułaś się okropnie, więc nie chciałaś, aby ktokolwiek wiedział cię w takim stanie. Jednak po krótkiej chwili, drzwi zostały otwarte.
- Wróciłem! - usłyszałaś głos Minho, który wszedł uradowany do pomieszczenia. - A ty co, znów leżysz i nic nie robisz? - zażartował, jednak tobie nie było do śmiechu. Przez te słowa zrobiło ci się przykro. Odwróciłaś się na drugi bok, starając się nie uronić żadnej łzy. Chłopak, nie słysząc żadnej dogryzki z twojej strony, wziął do ręki pluszaka, leżącego na twoim biurku i wycelował nim w twoją osobę. Ty tylko mocniej owinęłaś się kołdrą. - A tobie co? Ignorujesz mnie? - ponowił rzut, gdy maskotka odbiła się od łóżka, wracając pod jego nogi. - Przestań zachowywać się jak małe dziecko i rusz się w końcu. Chcę cię gdzieś zabrać - podszedł do ciebie. - Twój chłopak przyszedł - szepnął ci spokojnie do ucha, całując w policzek. Wytarłaś łzy, odwracając się w jego stronę. Ten stanął jak wryty, widząc twoje czerwone od płaczu oczy. - Co się stało? Kto ci to zrobił? - przetarł kciukiem twój policzek, a w sercu poczuł dziwne ukłucie. Dopiero teraz, kątem oka, zauważył leżące na półce tabletki przeciwbólowe. - To ten dzień w miesiącu? - zapytał, na co przytaknęłaś. Lee zrozumiał twoje zachowanie, zaciskając cię w szczelnym uścisku i przepraszając za wcześniej.
CZYTASZ
Stray Kids - reakcje
FanficWasze pierwsze spotkanie, randki czy dramy. Wiele się na pewno będzie się dziać. Reakcje, preferencje, zwał jak zwał, ważne, że wszyscy wiemy o co chodzi! Miłego! :D