1. Chiński smok.

829 30 54
                                    




Wychodziłam właśnie z budynku, który wysysał ze mnie jakiekolwiek chęci do życia. I tak, jeśli pomyśleliście o szkole, to trafiliście w dziesiątkę. Zastanawiałam się tylko, jak to jest, że gdy tylko z niej wychodziłam, te chęci od razu wracały.

Pocieszałam się jedynie tym, że to był ostatni rok tego cyrku. Ostatni rok oglądania tych fałszywych ludzi i uśmiechania się do nauczycieli tylko po to, by podwyższyli ci ocenę końcową. Miałam nadzieję, że przeżyję go znośnie i bez zbędnych problemów.

- Czekać na ciebie, czy wracasz później? – spytałam swojego brata, w tym samym czasie otwierając czarne Audi pilotem.

Sam był moim bliźniakiem i o ile prawdą było to, że bliźniaków łączyła szczególna więź, tak to, że byliśmy do siebie podobni w ogóle się nie jadło. Kwestia prawo jazdy idealnie to odzwierciedlała. Podczas gdy ja wolałam całe wakacje poświęcić przygotowaniu się do egzaminu, by bez problemu go zdać, on wolał te całe dwa miesiące przebalować. Właśnie takim sposobem ja miałam już samochód, który podarowali mi rodzice, a on włóczył się autobusami.

- Mówiłem przecież z rana, że wychodzę ze znajomymi i w domu będę dopiero koło dziesiątej wieczorem. – fuknął, mijając mnie bokiem ze swoimi kolegami.

Przewróciłam oczami na jego ton. Ostatniego czasu stał się bardziej irytujący, lecz postanowiłam tego nie komentować. Wsiadłam bez słowa do czarnego Rs7, zapinając pasy.

Do domu dotarłam po kilkunastu minutach. Budynek był pusty, bo rodzice musieli zostać dłużej w pracy, co powoli zaczynało mnie martwić. Przez ostatnie tygodnie coraz bardziej poświęcali się pracy. Powinnam być wyrozumiała, bo przecież są znanymi politykami i aby utrzymać pozycję i honor w oczach ludzi, musieli wypadać we wszystkim jak najlepiej. Nie mniej jednak widziałam, jak z dnia na dzień chodzili coraz bardziej zmęczeni, choć się tego wypierali i zapewniali, że nic się nie dzieje i bym nie zaprzątała tym sobie głowy.

Wyłożyłam na talerz tosty, które wyskoczyły z opiekacza, polewając je keczupem. Zjadłam je, a w tym samym czasie kawa, którą sobie zrobiłam zdążyła ostygnąć. Wzięłam więc kubek ze wzorkiem w jednorożce, kierując się schodami do swojego pokoju.

Postawiłam kawę na szafce nocnej, z której wzięłam czytaną przeze mnie książkę. Sięgałam po nią kolejny raz z rzędu, choć już nawet nie liczyłam, który. ,,Punk 57" był tytułem, po który sięgałam wielokrotnie. Zakochałam się w bohaterach i stylu pisania autorki. Wykreowana przez nią postać Mishy urzekła mnie w całej historii najbardziej.

Czytając książki zastępowałam swoją rzeczywistość. Wady z tego były tylko takie, że w życiu czekałam na swojego Mishę, który najprawdopodobniej nigdy się nie zjawi. Miałam zawyżone wymagania, czytając o tym jak chłopak pisał do jednej dziewczyny przez siedem lat listy i przez cały ten czas nigdy nawet nie spojrzał na inną.

Takie historie się nie dzieją. W rzeczywistości nie ma miejsca na takich facetów i to chyba bolało najbardziej. Jeszcze kilkanaście lat temu, dziadkowie walczyli o względy naszych babć i to było urocze. Szanowali kobiety, uważając je za pierdolony cud świata. W naszych czasach dziewczyna jest uważana za stworzenie potrzebne tylko do zapotrzebowania seksualnego.

Upiłam łyk posłodzonej dwiema łyżeczkami cukru kawy rozpuszczalnej, wymieszanej z mlekiem i gdy już zaczynałam wciągać się po raz kolejny w fabułę, którą i tak znałam na pamięć, po pokoju rozszedł się dźwięk przychodzącego połączenia.

Zacisnęłam powieki, zagryzając zęby.

- Zamorduję. – szepnęłam ledwie słyszalnie, sięgając po smartfon. Nienawidziłam momentu, gdy wciągałam się w książkę, a ktoś mi przeszkadzał, twierdząc, że ma bardzo ważną sprawę.

Come in Abyss. Abyss #1 || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz