26. (nie) Ufaj.

261 15 27
                                    



#trylogiaabyss

Miłego, Iskierki <3

***

- Wrócę pewnie wieczorem. - rzuciłam cicho, naciągając na pięty białe airforce.

Nie spojrzałam na brata, który siedział za ladą wyspy kuchennej. Nie chciałam. Nie chodziło o to, że nie chciałam go słuchać z powodu żalu. Minęło kilka dni, odkąd się dowiedziałam. Po wyścigach zamknęłam się w pokoju chcąc uciec od rzeczywistości. Takim sposobem przez trzy dni przeczytałam pięć książek, a okazją by uciec z domu była szkoła, do której stwierdziłam że czas i pora wrócić. Nie chodziłam tam przez ponad miesiąc i dziwie się, że dyrektor nie zainterweniował.

Ostatnie dni byłam naprawdę nie do życia. Jedyne czym żyłam to nadzieją, że to co Nicholas mi powiedział przed startem nie było prawdą. Że tak naprawdę jemu też na mnie zależy i próbowałam sobie wmówić, że wcale nie myślał tego, co powiedział.

Przez trzy dni dostałam zero odzewu. Nie dzwonił. Nie pisał.

Powinnam się dziwić? Nie. Przecież taki był plan od samego początku. Sama powiedziałam, że wraz z moim startem nasza znajomość się kończy.

Więc dlaczego całe jebane trzy dni płakałam tak bardzo, że nie rozczytywałam słów w książce?

Czekałam. Cały czas czekałam, ale nadzieja matką głupich. Przecież na rodziców też czekałam...

Nie miałam zamiaru robić z siebie napalonej laski, która nie radzi sobie bez niego. Powstrzymywałam się przed tym, by do niego nie napisać i nie zadzwonić. By nie pojechać do jego domu.

Rozrywało mnie od środka. Tęsknota, rozdzierała mnie tęsknota. Tęskniłam za jego wsparciem i czułością. Bezpieczeństwem, którym mnie darzył. Nie mogłam pojąć jak można tak udawać. Miał szczerość wypisaną w oczach, gdy mówił mi to wszystko, a przy ostatniej naszej rozmowie nie zająknął się chociażby przy jednym słowie.

Próbowałam być twarda. Naprawdę próbowałam, a przynajmniej starałam się taką udawać, ale nie umiałam sobie z tym poradzić.

Zabiłam dla niego człowieka. Zamordowałam pierdolonego człowieka, by on był bezpieczny i nie poniósł większych obrażeń, niż jakie tamten mu zadał. Zrobiłam to dla niego, bo kierowała mną furia, że ktoś mógł mu zrobić krzywdę.

Widział mnie, w jakim stanie byłam chwilę po tym co zrobiłam. Jak silny atak paniki miałam.

Mimo to, potraktował mnie jak nic nie znaczącą kurwę z ulicy.

Wysiadłam z samochodu, który zaparkowałam pod szkołą. Szybko otarłam z policzka jedną łzę, która uwolniła się spod powieki i weszłam do budynku, pocierając ramiona z zimna.

- Jak się czujesz? - jakby spod ziemi wyrosła Mary, stając tuż obok mojej szafki.

Zacisnęłam wargi, biorąc potrzebne mi podręczniki i lekturę na angielski.

- Zapewne tak, jak wyglądam. - westchnęłam, zatrzaskując szafkę i spotykając się ze współczującym wzrokiem przyjaciółki.

- Ros... - jęknęła, a chwilę później zamknęła mnie w swoich chudych ramionach.

Zaciągnęłam się kwiatowym zapachem, który bił z jej miękkich blond włosów. Ułożyłam dłonie na jej plecach, bardziej ją do siebie przytulając.

- Jest Wilson? - odsunęłam się po chwili, sprawdzając jakieś powiadomienie, które przyszło z instagrama.

Odpowiedziała mi cisza, na co uniosłam zmartwiony wzrok.

Come in Abyss. Abyss #1 || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz