12. Wszystko ma swój cel.

391 18 80
                                    


zapraszam na ig!!!
mizerota16

Potarłam dłonią zaczerwieniony z zimna nos, ściskając jego czubek. Na dworze zaczynało robić się już coraz zimniej, temperatura niekiedy spadała poniżej zera. Nie było to nic dziwnego, zważywszy na to, że kończył nam się listopad, który swoją drogą mi osobiście minął bardzo szybko.

Starałam się poprawić w nauce, zważywszy na to, że pierwszy semestr powoli dobiegał końca. Co prawda nie miałam bardzo złych ocen, ale stanowczo za słabych, by dostać się na kierunek studiów, o jakim myślałam. Starałam się uczyć, ale niezbyt mi to wychodziło.

W każdej wolnej chwili ćwiczyłam z Sandersem do sylwestrowych wyścigów, do których swoją drogą został tylko miesiąc z hakiem. Może wydać się to dziwne, ale im bliżej było do Sylwestra, tym bardziej mój strach spadał, a powinno być na odwrót.

Jednak ja jak na razie podchodziłam do sytuacji na spokojnie, by nie powiedzieć luzacko. Zgrałam się z samochodem Sama i naprawdę, mogłam przyznać, że radziłam sobie całkiem nieźle.

Ale nie jego zdaniem.

Przez te ponad dwa tygodnie, prawie trzy, naszych treningów, w naszej relacji nie nastąpiło nic, co miałoby wpłynąć na jej polepszenie. Chociaż tak naprawdę, ani ja, ani on jakoś szczególnie o to nie zabiegaliśmy. Nie widziałam sensu budowania z nim jakiejkolwiek relacji, a on po tym co usłyszał ode mnie na końcu pierwszego treningu, też się specjalnie nie silił by to zmienić.

Kierowałam dłoń wystawiając ją w stronę mojej czarnej Audi rs7, zaparkowanej tuż pod budynkiem szkoły. Odblokowałam auto pilotem, gdy nagle poczułam śnieżkę, rozbijającą się na moim czubku głowy.

Zacisnęłam pięści, po chwili je jednak rozluźniając i przyjmując na usta cwany uśmieszek, przymykając powieki. Zgarnęłam z maski swojego samochodu odrobinę śniegu, formując go w twardą, ubitą kulkę.

Już się odwracałam, by rzucić ripostę w mojego napastnika, gdy nagle Colton wrzucił mi śnieg za kaptur, śmiejąc się przy tym donośnym głosem.

- Wilson! - warknęłam, trzepiąc się, próbując wyciągnąć biały puch, zza swoich ubrań, który zaburzył ciepło kurtki i bluzy.

Gdy chłopak nadal stał zanosząc się śmiechem, nie spoglądając na mnie, szybkim ruchem wzięłam odrobinę śniegu, celując prosto w jego bladą od zimna twarz.

Chłopakowi natychmiastowo zmienił się humor. Już się nie śmiał, zdenerwowany zbierał śnieg ze swojej twarzy, a jego resztki, które wpadły za kołnierz jego bluzy, próbował strzepać.

- Jak dzieci. - przeszła koło nas Mary, wrzucając torebkę na siedzenie pasażera swojego Mercedesa, po czym wróciła do nas spojrzeniem. - Jak dzieci bawiące się w robienie aniołków na śniegu, siedzące w piaskownicy, czy lepiące bałwany. - nawiązała do naszego dzieciństwa, przez co na moje wargi wpłynął uśmiech. - Nic się nie zmieniło. - przyznała, a na jej twarzy zagościł chwilowy smutek, jednak szybko go stłumiła. - No może poza tym, że teraz nie musicie lepić bałwanów, bo sami nimi jesteście. - wypowiedziała z ironią, gestykulując przy tym dłonią, gdy grzebała coś przy siedzeniu kierowcy.

Szatyn podszedł do Mercedesa blondynki, który był zaparkowany tuż obok mojego Audi, a ja podążyłam za nim, wkładając dłonie w kieszenie kurtki, chroniąc się od zimna.

Trwaliśmy chwilę w ciszy, po czym Colton odezwał się, jakby będąc w transie.

- Tęsknie za dzieciństwem. - przyznał, a jego jabłko Adama się wyraźnie poruszyło. - Beztroską... Wtedy wszystko wydawało się takie kolorowe, a twoim największym problemem, było złamane kółko od zabawkowego samochodu, albo to, że Ros zabrała mi foremkę do piasku, akurat tą, którą wtedy ja chciałem się bawić. - na jego twarz wpłynął delikatny uśmiech, gdy nadal był wpatrzony prosto przed siebie.

Come in Abyss. Abyss #1 || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz