3. Nie lubisz ryb, Wilson?

526 25 7
                                    





- Mam zajebisty pomysł! – ton Coltona podrażnił moje bębenki uszne, na co się skrzywiłam.

Położyłam swoją tacę z jedzeniem na stoliku, który był jedynym, który zajmowaliśmy od lat. Nigdy nie jedliśmy przy innym. Każdy ze szkoły wiedział, żeby go nie zajmować, bo jest zarezerwowany dla naszej trójki.

- Już się boję. – odezwała się Mary, wyjmując ze swojej torebki lunchbox'a.

Zaczynałam się o nią martwić. Ostatnio niby tryskała energią, ciesząc się, że przeszła na zdrowy tryb życia. Każdą wolną chwilę zaczęła spędzać na siłowni. Zaczęła jeść jedynie zdrowe jedzenie, które swoją drogą przygotowując, wyliczała co do grama. Może i byłam przewrażliwiona, ale bałam się, że to pójdzie w złym kierunku.

- Ja też. – zawtórowałam przyjaciółce, zajmując miejsce naprzeciw niej, podczas gdy Colton przyniósł dwa kubki z colą. Mary jej nie chciała, bo miała zaparzone sobie ziołowe herbatki, więc jeden z kubków gazowanego napoju, wylądował pod moim nosem.

- Ej, przecież...

- Twoje zajebiste pomysły, równają się kłopotom. – Mary spojrzała na niego wymownie spod wytuszowanych rzęs, a ten przewrócił oczami.

- Nie prawda... - zaczął tonem zbitego psa, ale zaprzestał słysząc mój śmiech.

- To jest akurat prawda. – odezwałam się, biorąc pierwszy kęs hamburgera.

- Dobra, może i tak. – przewrócił oczami, patrząc w górę, jakby wzywał niebiosa. – Ale tym razem mówię serio. Nie pożałujecie. – wystawił w naszą stronę palec wskazujący, dodając do tego wymowny wzrok.

Pokręciłam głową, upijając łyk coca-coli ze słomki.

- Dobra, mów. – mało co nie macnęłam na niego dłonią, a ten wyszczerzył się jak dziecko, któremu pozwolono oglądnąć jeszcze jedną bajkę.

- Zrywamy się z lekcji. – oznajmił nagle totalnie obojętnie wzruszając przy tym ramionami, a ja zakrztusiłam się piciem.

Zakasłałam kilka razy, a ten przerażony zaczął mnie uderzać w plecach. Zmarszczyłam brwi, nadal kaszląc, ale próbując go od siebie odsunąć.

- Idioci. – prychnęła pod nosem Moore, patrząc na nas jak na duet bałwanów.

- Jest dopiero drugi tydzień szkoły, Wilson. – słowa Mary puściłam koło uszu, wpatrując się w szatyna. – Jeszcze narobimy sobie nieobecności...

- Mówisz, jak moja matka. – burknął, biorąc do ust frytkę z keczupem.

Przewróciłam oczami. Posłałam blondynce wymowny wzrok, mając nadzieję, że się odezwie, ale ona milczała.

- Wilson, nie mamy nawet powodu, by uciekać. Nie mamy żadnej kartkówki, ani...

- No i chuj mnie to. – przerwał, poświęcając swoją całą uwagę frytkom. – Jak nie masz powodu, to ci go zaraz mogę znaleźć. Powód, żeby stąd spierdolić zawsze się znajdzie. - wzruszył ramionami. - Nic się nie stanie, jak sobie pójdziemy z dwóch ostatnich godzin.

Westchnęłam, pocierając dłonią czoło.

- W sumie, to ma rację. – odezwała się blondynka, na którą podniosłam zdezorientowany wzrok. – Nic się nie stanie, gdy...

- Mary... - przeciągnęłam wymownie, a ona przewróciła oczami. – To ty zawsze robisz za naszą matkę, nie mam zamiaru zamieniać się rolami. – wcisnęłam w usta frytkę, zagryzając ją hamburgerem.

- Przynudzasz, Walker. Weź zluzuj gacie. – odezwał się szatyn, któremu posłałam morderczy wzrok. – Dobra, dobra. – uniósł ramiona w geście obronnym, a ja wróciłam do swojego posiłku.

Come in Abyss. Abyss #1 || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz