19. Nikt z wyboru nie jest bestią.

347 11 106
                                    


#trylogiaabyss

Do świąt Bożonarodzeniowych został dzień. Przez ten czas nie zmieniło się nic. Rodzice nadal nie odezwali się do nas ani słowem, a z tego co dowiedziałam się od Naomi, nadal przebywają w południowych Włoszech. Wiemy tylko tyle, bo nie przebywają pod żadnym konkretnym miejscem zamieszkania. Przemieszczają się cały czas, ale nie opuszczają terenu dolnych Włoch.

Szczerze to już nie wiem, co mam o tym myśleć. Cały czas boli mnie w środku, że jutro już są święta, a oni przez ponad miesiąc nie dali nawet znaku życia. Uspokajało mnie tylko to, że Naomi z Nolanem śledzą każdy ich ruch, dzięki czemu chociaż wiemy gdzie są.

Przez to wszystko nie mogłam się na niczym skupić. Do tego po głowie chodziła mi jeszcze ostatnia rozmowa z Jamsem. Sądziłam, że poczuję się po niej lepiej, że da mi chociaż trochę odpowiedzi. Nie dość, że nie dowiedziałam się niczego, to w dodatku rozmowa przyniosła mi jeszcze większy mętlik.

Badania toksykologiczne wykazały otrucie.

- Kurwa mać! - wrzasnął, łapiąc jedną dłonią kierownicę, a drugą zmieniając bieg. - Zaraz rozjebiesz zawieszenie i przy okazji skrzynię biegów! Co się z tobą do cholery dzieje?!

Samochód szarpnął, gwałtownie się zatrzymując przez co pasy bezpieczeństwa wcisnęły mi się w skórę. Przymknęłam oczy, zaciskając dłonie na kierownicy, by nie widział jak drżą.

Tak wyglądały nasze treningi od półtora tygodnia. Nie mogłam się skupić na jeździe, a mój własny samochód nie chciał ze mną współpracować. Wyścigi miały odbyć się za nieco ponad tydzień, a mi zamiast iść coraz lepiej, jest coraz gorzej.

- Możesz mi wyjaśnić, czemu ostatnio jeździsz gorzej, niż jebany teletubiś? - wycedził tuż przy moim uchu, przez co owiał mnie zapach gumy miętowej. Był wściekły i wcale się mu nie dziwię. Sama na siebie byłam wściekła. - Słucham. - dodał twardo, a ja przełknęłam ślinę.

- Nie wiem. - szepnęłam, uchylając powieki.

- Zajebiście. - sarknął, prychając pod nosem. - Kto ma wiedzieć? Papież? Może nawet lepiej, Papież jest we Włoszech, co nie? - kpił, a ja zacisnęłam zęby, patrząc tępo przez szybę. - Przy okazji udzieli, tego... - pstryknął palcami, przypominając sobie odpowiednie pojęcie. - Beatyfikację? Beatyfikację twoim starym.

Nie wierzę, że to powiedział.

Moje zęby prawie się skruszyły, od siły z jaką je zaciskałam, a na zaciskanych na kierownicy dłoniach uwydatniły się białe knykcie.

- Wysiadaj. - syknęłam przez zęby z trudem utrzymując ręce przy sobie. W tym momencie pragnęłam mu przywalić, jak nigdy wcześniej. Tym razem już przegiął pałę, nie wiem, jak mógł powiedzieć coś takiego, dobrze wiedząc, jak to przeżywam.

Zamarł w bezruchu, jakby zobaczył ducha.

- Co...

- Wypierdalaj, czego nie rozumiesz?! - wrzasnęłam prosto w jego twarz, która wydawała się niewzruszona. - Nienawidzę Cię, kurwa, jak nikogo innego. - cisnącą się do gardła gulę maskowałam cedzeniem przez zęby.

Przełknął ślinę, zaciskając zęby. Zaczerpnął powietrza przez nozdrza, a spojrzenie zielonych oczu złagodniało.

- Rosie...

- Wyjdź! - uderzyłam dłońmi o kierownicę, starając się nad sobą panować. Nad ciałem, ale i nad umysłem, by nie wpaść w trans. - Jesteś kurwa... Nienawidzę Cię.

- Ro...

- Przestań! - odwróciłam głowę w jego stronę, a w malachitowych oczach dosłownie na ułamek sekundy zawitał jakby ból, chociaż mogło mi się tylko wydawać. - Wiesz, jak za nimi... - zaczęłam, ale zacisnęłam wargi, zanim powiedziałabym za dużo. Zaczęłam histerycznie kręcić głową, ze wzrokiem, który wyrażał jedynie pogardę. - Gdybym mogła, nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym cofnąć czas, by Cię nigdy, kurwa, nie spotkać. - wycedziłam, a on jakby zgryzł policzki od środka.

Come in Abyss. Abyss #1 || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz