24. Początek początku.

265 11 44
                                    


#trylogiaabyss

Miłego, Iskierki <3

- Nie mów o tym Samowi, błagam. - spojrzałam na niego błagalnie, gdy wjeżdżaliśmy już na podjazd mojego domu.

- Rosie... - westchnął, gasząc samochód i patrząc na dom za szybą.

- Obiecaj. - przerwałam, przekręcając się w jego stronę. - Ja ci też coś obiecałam... - jego jabłko Adama drgnęło. - Więc ty też to dla mnie zrób.

- To nie jest to samo, Rosie. - pokręcił głową, a chiński smok na szyi się napiął. Zacisnęłam zęby, nie przerywając twardego spojrzenia. - To nie są obietnice równe sobie. W wypadku o co ja ciebie poprosiłem, dotyczy to tylko naszej relacji, a tu... Mamy problem. - przełknął, powodując że jego ostatnie słowa były ledwie słyszalne.

Zgryzłam policzki, opadając z powrotem na plecy. Moje oczy znowu zaczęły napływać łzami, na wspomnienie co stało się kilka godzin temu.

Jechaliśmy chyba z dziesięć godzin, bo ruch był większy. Nie zmrużyłam oka przez całą trasę, ani razu. Gdy tylko je zamykałam, moją głowę wypełniał obraz człowieka, który w kałuży swojej własnej krwi dławi się nożem.

Nicholas przez większość czasu również się nie odzywał. Wiedziałam, że też jest pogrążony w myślach, z którymi się bił.

- Nick... Błagam. - mój ton się złamał, a po policzkach popłynęły słone kropelki. - Mnie będzie mieć za potwora, a ciebie zapierdoli gołymi rękoma. - znowu odwróciłam do niego głowę, a on w końcu odwrócił swoją, łącząc ze mną wzrok.

- Więc jak to sobie wyobrażasz? - wychrypiał, przebiegając wzrokiem po mojej twarzy. - Nie powiemy mu i co? I tak zorientuje się, że coś jest nie tak. Prędzej czy później. Trzeba to załatwić, nim Bratva zorientuje się, że nie mają kontaktu ze swoim człowiekiem. - przełknęłam ślinę, czując jak całe usta i gardło stały się suche.

- Co teraz? - spytałam szeptem. - Oni mnie znajdą i... Zrobią to samo co jemu. - mój ton pozostawał zimny, choć zdradzały mnie łzy cieknące spod moich powiek.

- Nic nie zrobią. - otarł kciukiem mój policzek. - Nie martw się tym.

- Słucham?! - wykrztusiłam, patrząc na niego wytrzeszczonymi oczami.

Westchnął, opadając z powrotem plecami na oparcie fotela. Przetarł dłonią twarz, wpatrując się w ochroniarzy stojących pod drzwiami mojego domu.

- Rozwiążemy to. Tam kamery nie działały, więc nikt z nich nie wiedział nawet, że ty tam byłaś...

Zmarszczyłam brwi, a mój oddech przyśpieszył.

- Ty chyba nie mówisz poważnie. - pokręciłam głową, podczas gdy on siedział w bezruchu. - Pojebało cię?

Spodziewałabym się chyba wszystkiego, ale nie tego, że postanowi wziąć na siebie moją winę. Zacisnęłam wargi, gdy nic się nie odezwał.

- Nawet nie zapytałeś mnie o zdanie... - podniosłam dłoń, opadając na fotel gdy mi przerwał.

- Bo tu nie ma nic do pytania, Walker. - syknął, nawet na mnie nie patrząc.

- Jak to, kurwa, nie ma nic do pytania?! - wycedziłam, patrząc na niego wściekła. - To ja go zabiłam.

- I ty byś poniosła za to o wiele większe konsekwencje, niż ja. - wycedził, w końcu odwracając się w moją stronę. - Mnie nic nie zrobią.

- Skąd taka pewność? - sarknęłam, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Napiął szczękę, biorąc głęboki wdech. - Nie chcę, żebyś brał winę za coś, co zrobiłam ja. - szepnęłam ledwie słyszalnie, ale na nim nie zrobiło to żadnego wrażenia.

Come in Abyss. Abyss #1 || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz