11. Własny zamek.

377 18 55
                                    


                  ~ ZAPRASZAM NA IG!!! ~
                       nazwa: mizerota16

- Sam, ale ja walczę z tym, żeby nie wpadnąć w  poślizg w zimę, a mam się ścigać?! - od pół godziny krążyłam po pokoju brata, próbując znaleźć jakiekolwiek inne wyjście. - Błagam Cię, to nie przejdzie. Ani moja jazda, ani to kim jestem. - nawiązałam do rodziny, z której pochodziliśmy. - Nie chodzi o to, że robię z siebie księżniczkę, bo dobrze wiesz, że taka nie jestem i co trzeba to biorę na klatę, ale prawda jest taka, że oni nas tam zjedzą.

Dłonie miałam wplecione we włosy, ciągnąc je u nasady. Mój brat siedział na skraju łóżka, wpatrując się w punkt przed sobą.

Tak, dziś właśnie był poniedziałek, a za godzinę miał przyjechać Nicholas, by zacząć moje treningi. Nie mieliśmy jakiegokolwiek kontaktu od naszego ostatniego spotkania w KFC, co teorytycznie mnie cieszyło, ale przez ten cały czas, coraz bardziej nawarstwiały się moje nerwy.

Nie chciałam rezygnować z czegokolwiek, bo wiedziałam, że robię to dla Sama. Byłam w stanie się poświęcić, by był bezpieczny i szczęśliwy, ale póki miałam jeszcze trochę czasu, próbowałam znaleźć rozwiązanie, by wyjaśnić to w inny sposób.

- Ros, dlatego właśnie będziesz trenować. - odezwał się po dłuższej chwili ciszy. - Nikt nie puści Cię na tor bez jakichkolwiek umiejętności. Masz czas, by się nauczyć dokładnie kontrolować samochód i się z nim zgrać. To samochód ma słuchać się ciebie, a nie na odwrót. - tłumaczył, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. - Masz być pewna siebie do tego stopnia, aby nie wpadać w panikę, gdy wpadniesz poślizg, tylko wtedy świadomie go wykorzystać.

- Czemu idziesz na łatwiznę, ulegając temu sukinsynowi, a nie szukając innego wyjścia? - przymrużyłam powieki, opierając dłonie na biodrach.

- Bo nie ma innego wyjścia, Ros. - odparł, bez zastanowienia. - Z nim nie ma żadnych negocjacji, rozumiesz? - wstał, pochylając się w moją stronę. - On nie ma sumienia, jest zdolny posunąć się do wszystkiego. - przekonywał mnie, patrząc na mnie z góry, gdy kosmyki jego brązowych włosów, opadały mu na czoło.

Nasze twarze dzieliło zaledwie kilkanaście centymetrów, oboje taksowaliśmy siebie wzrokiem, próbując przekonać siebie nawzajem, do swoich racji, ale zważając na nasze charaktery, było ciężko.

- Każdy ma sumienie, Sam. - szłam w zaparte, nawet na chwilę nie przerywając kontaktu wzrokowego. - Sumienie kształtuje się u każdego człowieka, już w okresie dzieciństwa, około siódmego roku życia. - tłumaczyłam, posługując się wiedzą z podręcznika biologii, która czasami się przydawała. Ale tylko czasami. - Każdy ma sumienie, no chyba, że jesteś psycholem i posuwasz się do seryjnych morderstw, ale wtedy takie osoby, po prostu leczy się w ośrodku zamkniętym.

Bliźniak wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę, chowając ręce w kieszenie dresów.

- A jak go właśnie kilka razy nazwałaś? - spytał, ale na jego twarzy zagościł wyraz pewności siebie, jakby był dumny, że zakończył naszą wymianę zdań na swoją korzyść.

Zmarszczyłam brwi, chwilowo zbita z tropu.

Dopiero po chwili przypomniałam sobie moje wyzwiska, w jego stronę. Rozchyliłam delikatnie usta, na co na twarzy mojego brata zagościł zwycięski uśmieszek.

Rzeczywiście, nazwałam Sandersa kilka razy psycholem, ale nie brałam takich tekstów dosłownie, a mój brat mnie teraz po prostu złapał za słowa. Przymknęłam oczy, zaczesując sobie dłonią włosy do tyłu, wypuszczając powietrze z płuc.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo teraz sobie pluję w twarz, Siostrzyczko. - wypowiedział, ledwo słyszalnym głosem, opadając na łóżko. - Miałem Cię chronić, a tymczasem sam wpakowałem Cię w te bagno. - schował twarz w dłoniach, opierając się o łokcie.

Come in Abyss. Abyss #1 || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz