-Teraz! - wrzasnął brunet, a ja natychmiastowo zaciągnęłam ręczny, przekręcając kierownicę w lewo, dociskając gaz.Samochód wirował wokół własnej osi, w kłębach dymu spalonej gumy. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu cisnącego się mi na usta. Śmiałam się w głos, razem z chłopakiem siedzącym na miejscu pasażera.
Obkręciłam kierownicę w prawą stronę, a samochód zatoczył ostro łuk w przeciwnym kierunku, niż kręcił się przed momentem. Zgryzłam dolną wargę, operując autem, podczas gdy Nicholas siedział wyszczerzony od ucha do ucha, podziwiając dym, który otaczał nas z każdej strony.
Zatrzymałam samochód, czując jak zaczyna mi się kręcić w głowie. Trzymałam jedną dłoń na hamulcu ręcznym, a drugą na górnej części kierownicy. Moja klatka piersiowa unosiła się w zawrotnym tempie, a ja wpatrywałam się przed siebie, szczęśliwa.
Odwróciłam głowę w stronę Sandersa. Dopiero teraz się zorientowałam, że wpatrywał się we mnie już dłuższą chwilę.
Jego brew wystrzeliła do góry, wyginając usta w cwaniackim uśmiechu.
- No i co, Iskierko? - moją twarz owiewał zapach zielonych winston'ów, które non stop palił. Mimo wyzwania z jego strony, ułożyłam usta w niemym uśmiechu.
Wzruszyłam jedynie ramionami, przenosząc wzrok za przednią szybę, gdzie kłęby dymu stopniowo się rozchodziły. Nicholas oparł się głową o zagłówek skórzanego fotela. Co jakiś czas marszczył brwi, wyglądając, jakby nad czymś intensywnie myślał. Oblizał wargi, po czym wygramolił się z samochodu.
Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana.
- Nie wysiadaj. Muszę do kogoś zadzwonić. - odparł, zanim zatrzasnął drzwi. Wpatrywałam się w niego, lekko zbita z tropu, jednak zostałam w aucie. Obserwowałam, jak chłopak wyciąga z kieszeni swój telefon, po czym wystukuje na wyświetlaczu jakiś numer i przykłada go do ucha.
Przystępywał z nogi na nogę, kopiąc nieme kamyczki. W pewnym momencie zaczął się śmiać, dreptając przed maską czarnego audi.
Tak. Dziś ćwiczyłam na swoim samochodzie. Nie chodziło o to, że auto Sama w jakimś aspekcie mi nie pasowało, ale jednak swobodniej czułam się w swoim. A wczorajszy a'la pojedynek z Sandersem na autostradzie, dał mi w jakimś sensie motywację, żeby to ze swoim samochodem bardziej się zgrać. Byłam w jakimś sensie emocjonalnie przywiązana do czarnej rs7, więc i czułam się bardziej komfortowo.
Nicholas z powrotem wtargnął do auta, a jego ciało przeszedł dreszcz zimna.
- Tak ciężko, nałożyć Ci kurtkę? - prychnęłam, a on posłał mi niechętne spojrzenie. Postanowiłam więc nie ciągnąć tematu.
Wbił wzrok w przednią szybę, przełykając ślinę. Po chwili zwilżył wargi, wyginając je w przerażającym uśmiechu. Wyglądał jak opętany. Jak psychopata, który obmyśla plan, jak dorwać swoją ofiarę.
- Wiesz, co dzisiaj jest? - odwrócił się w moją stronę, z niemal migającymi iskierkami w oczach.
Przymrużyłam oczy, w zamyśleniu. Była sobota, nasz dzień treningowy, poza tym, nic wielkiego. Trzydziesty listopada, rodzice wczoraj wyjechali do Brooklyn'u i wracają dopiero jutro, późnym wieczorem. Nic szczególnego, zwyczajny dzień.
Pokręciłam głową, dając mu odpowiedź.
Zmrużył powieki w zamyśleniu, po czym znowu się szeroko uśmiechnął.
- Zejdź z miejsca kierowcy. - wypalił, a mnie wryło. - Mam zajebisty pomysł i...
- Nic już lepiej, kurwa, nie mów. - przerwałam mu natychmiastowo. - Mam dość ciebie i tych twoich wyjebistych pomysłów. - oznajmiłam. - Poza tym, po moim trupie uzyskasz dostęp, do kierownicy mojego samochodu. Zapomnij. - skwitowałam jego namysł, którego jezcze mi nie przedstawił, ale nie chciałam go nawet usłyszeć.
CZYTASZ
Come in Abyss. Abyss #1 || ZAKOŃCZONE
RomanceROZDZIAŁY SĄ W TRAKCIE KOREKTY! 3/28 Jak ważna może być dla nas druga osoba? Jak daleko możemy się posunąć, by ją uszczęśliwić? Jak dużym kosztem? I jak bardzo możemy się zawieść? Rosalia Walker, córka znanych polityków, wiodąca życie, o jakim inni...