4. Cześć, siostrzyczko.

444 21 10
                                    




Siedziałam w pokoju razem z Mary. Miałyśmy zrobić projekt na biologie o układzie hormonalnym, a przynajmniej taki był zamiar, ale jakoś to nam nie szło.

- Widziałaś ten puder, z maybelline, który ostatnio wszyscy polecają? - leżała na moim łóżku z głową spuszczoną w dół, przeglądając coś w telefonie - Musze go mieć. - stwierdziła powracając wzrokiem do ekranu smartfona.

Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem, nijak tego nie komentując. Siedziałam na szarym dywanie mając rozłożone przed sobą notatki, z wcześniejszych zajęć i włączonego laptopa, z różnymi stronami internetowymi na ten temat.

- Idziemy do drogerii. - zerwała się z lóżka, wbijając we mnie tęczówki, w których tańczyły iskierki podekstycowania.

- Co? - spytałam zdezorientowana, zmianą jej nagłego zachowania.

- Gówno. - odpowiedziała w moją stronę a jej mina na chwilę zrzędła. - Idziemy do drogerii po ten puder. Ruszaj dupę, bo zaraz zamykają.

- Mary mamy projekt do zrobienia, który możemy zrobić tylko dziś. - spojrzałam w jej stronę, ale ona przewijała palcem w telefonie, chyba coś sprawdzając. - Mamy to odnieść na poniedziałek, a ja nie mam zamiaru przesiedzieć całego weekendu w książkach. - wyjaśniłam a blondynka powróciła do mnie spojrzeniem, patrząc na mnie z góry, gdy ja nadal siedziałam na dywanie przeglądając różne artykuły na temat adrenaliny.

- No to zrobimy go jak wrócimy. - przewróciła oczami niecierpliwiąc się, a ja patrzyłam na nią spod byka. - Chodź.

***

Dziesięć minut później stałam z blondynką na przystanku, oczekując na autobus, który miał się pojawić za dwie minuty.

- Ej, a właściwie to czemu nie pojedziemy samochodem? - spytała spoglądając w moją stronę z niecierpliwością, czekając na już spóźniony autobus.

- Paliwo za drogie. - omiotłam ją od boku spojrzeniem, wsiadając do autobusu, który wlaśnie nadjechał, a Moore powtórzyła mój ruch.

Zajęłyśmy miejsca po prawej stronie przy szybie. Jechałyśmy kilka minut, zanim dojechałyśmy do centrum. Wysiadłyśmy na przystanku, udając się do najbliższej drogerii. Były godziny szczytu, ludzie wychodzili z pracy, a niektórzy dopiero kończyli zajęcia w szkole.

Po pięciu minutach wchodziłyśmy już do drogerii. Ekspedientka przywitała się z nami, dziwnie patrząc na blondynkę, która wystrzeliła jak strzała, do alejki z kosmetykami. Obrzuciła mnie spojrzeniem, a ja posłałam jej przepraszający uśmiech, po czym ruszyłam w stronę, w którą pobiegła moja przyjaciółka.

- Mam! - krzyknęła w moją stronę, wymachując mi przed twarzą transparentnym pudrem. Podeszłam w jej stronę nachylając się do jej ucha, tak by nikt mnie nie usłyszał.

- Mary, ludzie się na nas dziwnie patrzą. - wycedziłam cicho, odnosząc się do ludzi, którzy wybierając kosmetyki, patrzyli się na nas jak na idiotki.

- No i chuj. - wzruszyła ramionami. - Ja przynajmniej dorwałam puder. - wyszczerzyła się w moją stronę, a ja przyłożyłam sobie prawą dłoń do twarzy, chowając w niej spojrzenie.

Blondynka zmarszczyła brwi, pociągając nosem. Spojrzała na mnie, nachylając się w moją lewą stronę.

- Ej, czujesz? - spytała, a ja spojrzałam ze zdezorientowaniem w jej brązowe tęczówki - Coś śmierdzi... - zeskanowała wzrokiem ludzi wokół nas, znowu pociągając nosem. - Jakby... Gównem...

Spojrzałam na nią ze zrezygnowaniem, jednak jak zobaczyłam minę dziewczyny, z którą próbowała dociec, skąd dochodzi odór, po prostu wybuchłam śmiechem. Nie mogłam się uspokoić, a wyraz twarzy blondynki, która patrzyła na mnie nie wiedząc o co mi chodzi tylko bardziej mnie podsycał. Ludzie obdarowując nas dziwnym spojrzeniem, wyszli z alejki, w której się znajdowałyśmy. Wytarłam łzy z kąciku oczu, starając się uspokoić.

Come in Abyss. Abyss #1 || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz