21. Grzesznicy i męczennicy.

372 14 53
                                    

Zapraszam na mojego ig i twittera, bo tam jestem najbardziej aktywna! ,,mizerota"

Rozdział perspektywą Nicholasa, więc mam nadzieję, że wam się spodoba i zrekompensuje wam ten poprzedni 🙈

Proszę o gwiazdki, bo to znaczy dla mnie naprawdę wiele i konentarze, bo czytam każdy! <3

Miłego, Iskierki!

***

pov: Nicholas Sanders

Nie. Nie, nie, nie. To się nie działo naprawdę.

Wtargnąłem do szpitala w tym samym momencie, gdy Rosie wwozili na noszy. Podbiegłem do niej, patrząc na nieprzytomną, białą i zakrwawioną twarz. Między lekarzami i ratownikami rodziło się coraz większe zamieszanie.

- Dzwoń do laboratorium! Potrzebna jest natychmiastowa transfuzja, niech ściągają krew i to szybko! - powiedział jeden z lekarzy, który przytrzymywał maskę z tlenem przy twarzy dziewczyny. - O Rh-.

- To chyba nie będzie potrzebne, panie Doktorze. - odezwał się Sam, biegnący zaraz obok mnie. - Jesteśmy bliźniakami i...

- Jest konieczne. Twoja siostra ma czwarte stadium anemii, a jej stan w tym momencie jest krytyczny. Nie możemy wziąć krwi od ciebie, nie masz osiemnastu lat, a krwi potrzeba dużo.

- Doktorze, puls coraz bardziej zanika. - odezwał się jeden, a ten z którym rozmawialiśmy zacisnął wargi.

- Proszę tutaj nie wchodzić! - wrzasnął, gdy chcieliśmy przekroczyć próg drzwi, prowadzących na OIOM.

Zatrzasnął nam szklane drzwi przed nosem, znikając za nimi z nieprzytomną dziewczyną i grupą ratowniczą.

Wplotłem ręce we włosy, ciągnąc je u nasady i tępo wpatrując się w napis na mlecznej szybie.

Oddział Intensywnej Terapii.

Walker stał obok mnie, w takiej samej pozycji co ja. Wiedziałem, co się stało, bo powiedział mi wszystko w samochodzie.

- Tyle razy cię prosiłem, żebyś ją zabrał na te jebane badania! - wrzasnąłem z wyrzutem w jego stronę, posyłając mu zawistne spojrzenie.

Taka była prawda. Widziałem jej omdlenia. Widziałem, jak cały czas marniała. Jak chudła i znikała w oczach. Ja nie mogłem nic zrobić i doprowadzało mnie to do kurwicy, dlatego cały czas trułem dupę dla Walkera, by zabrał ją na chociaż podstawowe badania.

Gdyby to zrobił, teraźniejsza sytuacja nie miałaby miejsca.

- Siłą ją miałem tam, kurwa, zaciągnąć?! - wrzasnął z takim samym wyrzutem w moją stronę.

- Tak, kurwa! Dokładnie tak! Gdybyś to zrobił, nie leżałaby teraz tam i nie walczyła o życie! - wystrzeliłem rękę w bok, wskazując na wejście do oddziału. - Ona może umrzeć. I to, kurwa, z twojej winy. - wycedziłem przez zęby, zbliżając się do niego i patrząc na zmęczoną twarz z góry.

- Nie um...

- Zdajesz sobie sprawę, co to jest czwarte stadium anemii? - cedziłem prosto w jego twarz, gdy w moich żyłach buzowała złość. - Jej organizm nie wytwarza odpowiedniej ilości płytek krwi, które są potrzebne. Ona w czwartym stadium ich praktycznie nie ma. Nie dostarczają jej tlenu. Ona umiera, Sam.

Nie wierzyłem w słowa, które opuściły moje usta. Nie chciałem wierzyć.

Nie wiem, co do niej czułem. Chciałem ją chronić. Spędzać jak najwięcej czasu. Smakować jej ust i się z nią pieprzyć. Chciałem, by dostrzegła we mnie dobro, jakie ja dostrzegłem w niej.

Come in Abyss. Abyss #1 || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz