8. Spowiedź.

369 18 3
                                    




Od Halloween minęło cztery dni, co wiąże się z tym, że właśnie tyle czasu nie wymieniłam się ani słowem z Mary. Z początku sama mnie unikała, później starała się zagadać, jednak ja nie miałam ochotę na jakąkolwiek rozmowę z nią.

Nie chodziło już nawet o to, że z Ashtonem nie trawiliśmy się od małego, ale o to, że okłamała mnie - swoją najlepszą przyjaciółkę.

Z Coltonem z tego co wiem rozmawiała normalnie, chociaż on sam do końca nie popierał jej zachowania to starał się być neutralny w tej sprawie i nie stawać po żadnej ze stron.

Z Samem nie rozmawiałam od momentu, kiedy pokłóciliśmy się o tekturową teczkę w jego pokoju, więc nikt nie wiedział tak naprawdę, o moich jakikolwiek kontaktach z Sandersem, a to siedziało mi w głowie przez ostatnie kilka dni. Chociaż na dobrą sprawę, nawet jeśli pogodziłabym się z bratem i tak nie powiedziałabym o spotkaniach z chłopakiem, bo skutkowałoby to kolejną kłótnią.

Wsiadałam właśnie do swojego czarnego Audi, zapinając pas i wyjeżdżając z podjazdu. Umówiłam się z Coltonem, że spotkamy się w jego domu, na jak to nazwał ,,szczerą rozmowę''. Nie wiem co to miało oznaczać, ale tak, ile znam Wilsona od kilkunastu lat, wiedziałam, że chodzi o coś poważnego.

Wbiłam wyższy bieg, po czym wyjechałam z podjazdu podgłaśniając muzykę w aucie. Zbliżała się godzina dziewiętnasta, ale mieliśmy początek listopada, co skutkowało tym, że było już dawno po zmroku. Kierowałam się do nowych bloków, w których mieszkał Colton. Przez lekkie naciągnięcie przepisów, poprzez moją prędkość, na osiedlu chłopaka znalazłam się kilka mint wcześniej, niż powinnam.

Wysiadłam z czarnego samochodu zamykając go pilotem i kierując się do mieszkania, zamieszkiwanego przez przyjaciela. Być może dlatego też, nikt nie przejrzał jeszcze Wilsona. Nie mieszka w kamienicach, tylko w nowo postawionej dzielnicy, z bratem i rodzicami, z dobrze płatną pracą. Tylko nikt nie wiedział, co się działo za drzwiami, z numerem sześć, przed którymi właśnie stałam.

Nacisnęłam przycisk dzwonka, a po chwili drzwi uchyliły się, odkrywając uśmiechniętego, niebieskookiego szatyna.

- Co to mają być za ,,szczere rozmowy''? - przedrzeźniłam się, uwalniając się z uścisku chłopaka.

- Zaraz się przekonasz. - posłał mi dwuznaczny wzrok z wymownym uśmieszkiem.

- Debil. - odpowiedziałam, domyślając się co mu chodziło po głowie.

Chłopak skwitował moje wyzwisko krótkim śmiechem, zakluczając drzwi. Odwrócił się w moją stronę po czym skinął głową, w kierunku swojego pokoju.

Ruszyłam więc do pomieszczenia, które znajdowało się na końcu korytarza, po lewej stronie, a chłopak podreptał za mną. Przekręciłam gałkę, od drewnianych drzwi, uchylając je.

Zatrzymałam się w progu, widząc kto siedzi na białym, drewnianym łóżku chłopaka. Przełknęłam ślinę, a w moim organizmie czułam pierwsze przypływy złości.

- Nic nie powiedziałeś, że miała tu być. - wycedziłam zza zaciśniętych zębów do Coltona, który stał za mną.

- Uznałem, że powinnyście w końcu ze sobą pogadać i wszystko wyjaśnić. - stwierdził stanowczo.

Odwróciłam wzrok z powrotem w głąb pokoju skanując wzrokiem od stóp do głów Moore. Na jej twarzy malowała się niepewność, ale i nadzieja na rozmowę. Patrzyłam na nią beznamiętnym wzrokiem, po czym wróciłam do niebieskich tęczówek Wilsona.

- My już nie mamy o czym rozmawiać i czego wyjaśniać. - zaczęłam, a na twarzy chłopaka nie pojawiła się żadna reakcja, więc kontynuowałam. - Miała czas na rozmowę, kilka razy ją pytałam co ich łączy. - brnęłam, czując coraz większą złość. - Teraz, gdy sama się dowiedziałam prawdy, nagle chce wszystko wyjaśnić? A co by było gdybym niczego nie zobaczyła? Dalej by brnęła w kłamstwa? - spytałam, a chłopak zacisnął usta w wąską linię, odwracając wzrok. Najwidoczniej sam nie wiedział co odpowiedzieć.

Come in Abyss. Abyss #1 || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz