5. Ode mnie nie uciekniesz.

385 20 0
                                    




Krzątałam się w kuchni robiąc kolację. Postawiłam na naleśniki, ale zdecydowanie nie zostanę kucharką. Pierwsze dwa placki zdążyłam spalić, a trzeciego porwać. Mąka rozsypała mi się po całej kuchni, a dwa jajka rozbiły się na podłodze. Przynajmniej Książę nie ubolewał z tego powodu, bo zanim wróciłam do kuchni z mopem, pies prawie wszystko zjadł, z wyjątkiem skorupek od jajek...

Zasiadłam do stołu z dwoma naleśnikami, które były w stanie jeszcze jadalnym. Placki złożone w trójkąt przyozdobiłam truskawkami i bitą śmietaną, na sam koniec kropiąc je syropem klonowym.

- Sam! Wyprowadź psa. - krzyknęła w stronę schodów moja mama, kierując się do salonu, a Książę od razu pobiegł na górę merdając ogonem.

Po chwili Sam zszedł ze schodów od niechcenia, łapiąc za smycz, która leżała na komodzie. Spojrzał w moją stronę, mrużąc przy tym oczy, kiedy ja zajadałam się naleśnikiem.

- A dzisiaj nie jest dzień Ros? - był, mieliśmy podzielone dni co do wyprowadzania psa i opiekowania się nim. Ja wychodziłam z nim w poniedziałki, czwartki i piątki, a mój brat we wtorki, środy, soboty i niedziele. - Skoro dziś piątek, czemu ja mam z nim wyjść?

- Będziesz miał świadomość, że zrobiłeś dobry uczynek, synu. - roześmiał się ojciec, który podążając w stronę swojego gabinetu, poklepał w bark mojego brata. Sam jedynie przewrócił oczami, podpinając smycz do skórzanej obroży biszkoptowego labradora.

- Chcę za to naleśnika. - skwitował, po czym wyszedł, a ja przewróciłam oczami na te słowa.

Rodzinne.

- A ty Ros, poroznoś później pranie do pokoi. - poprosiła mama, po czym również zniknęła za rogiem korytarza.

Skinęłam głową, chociaż tego nie zauważyła. Dokończyłam kolację wstawiając talerz i kubek po herbacie do zmywarki. Miałam zrobić Samowi naleśniki, ale stwierdziłam, że lepiej odstawię to na później. Ruszyłam w stronę pralni, w której były poukładane w kostkę już świeżo wyprane ciuchy, które wystarczyło tylko poroznosić do pokoi ich właścicieli.

Chwyciłam za ciuchy swoje i rodziców, Sama nie dałam rady już wziąć, po prostu nie mieściły mi się w dłonie. Weszłam do swojego pokoju kładąc kupkę świeżego prania na łóżko, które później poukładam w garderobie. Otworzyłam drzwi znajdujące się na samym końcu korytarza, po lewej stronie, które należały do sypialni rodziców. Położyłam dwie kupki prania na łóżku, obok siebie, po czym zbiegłam po schodach do pralni zabierając ciuchy Sama, z powrotem kierując się na górę.

Weszłam do pokoju brata, w którym panowała ciemność, przez zasłonięte granatowymi zasłonami okna. Podeszłam do całej przeszklonej ściany, odsłaniając połowę okien, które prowadziły do wyjścia na balkon. Do pomieszczenia wpadły promienie zachodzącego słońca, na co przymrużyłam oczy. Łóżko brata było w totalnym nieładzie, więc skierowałam się do biurka, by odłożyć tam jego pranie. Odłożyłam bloczek idealnie złożonych ubrań, robiąc dla nich więcej miejsca odsuwając wszystkie rzeczy z blatu biurka. Moją uwagę przykuła czarna teczka, z której były widoczne kawałki zdjęć. Wiem, że nie powinnam, ale wzięłam w dłonie czarną tekturę, zaczynając ją otwierać, a w tym samym czasie drzwi do pokoju się otworzyły, w których stanął Sam.

Zmarszczył brwi, patrząc na mnie. Jego spojrzenie zjechało na moje dłonie, w których trzymałam teczkę, a wtedy spokojne, brązowe tęczówki ogarnęła złość. Podszedł do mnie w dwóch szybkich krokach chcąc wyrwać mi tekturę z dłoni, jednak ja równie szybko się odsunęłam.

- Ros, oddaj mi to. - wypowiedział, skanując każdy mój ruch, wystawiając w moją stronę dłoń, by przejąć rzecz, jednak ja ani drgnęłam. - Ros, nie rób scen i oddaj mi to. - powtórzył, a jego szczęka mocno się zacisnęła.

Come in Abyss. Abyss #1 || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz