Krople deszczu spływały powoli po oknie, przez co mój wzrok był bardziej senny. Moje ramiona były słabe. Bardzo słabe. Moje nogi traciły już jakąkolwiek nadzieję, że będą znowu chodzić. Pogodziłam się już z tym całkowicie. Chociaż nie spełnię swoich marzeń jestem szczęśliwa, że w ogóle żyję, mimo że często od tamtego momentu, gdy obudziłam się w szpitalu i dowiedziałam się o tym, że nie mogę chodzić, mam myśli samobójcze.
Życie się popsuło. Nie wiem, co jeszcze robię na tym świecie. Co mnie tu trzyma? Przecież ojciec się do mnie nie odzywa, tak samo przyjaciele. Harry już na pewno o mnie zapomniał. Na sto procent jest teraz ze swoją dziewczyną i świetnie się razem bawią. Przecież ona nie jest kaleką...
Sama do tego odpuściłam. Harry odszedł przeze mnie i nic na to nie poradzę. Już nie cofnę czasu. Dziecięce marzenia o wybudowaniu wehikułu czasu po prostu wróciły.
Nagle ktoś zapukał do moich drzwi. Nie odwróciłam się, aby powiedzieć:" Proszę wejść". Nie miałam na to siły i ochoty. Jestem zmęczona życiem.
Po chwili wszedł do mojego pokoju sam wychowawca. Tym razem był dziwnie i inaczej ubrany. Jego czarny sweter lekko podkreślał mięśnie. Spodnie ubrał oliwkowe , co totalnie dla mnie nie pasowało do tego ciasnego sweterka. Tak samo nie pasowała pomaranczowa chustka na jego szyi. Skarpetki były niebieskie w banany... Wolałam to przemilczeć.
-Dzień dobry, Harriet. -powiedział ciężkim tonem i usiadł obok mnie na łóżko. Poczułam się niekomfortowo. Sam fakt, że jest ode mnie dwa razy starszy mnie przeraża do tego... on jest we mnie zakochany!
Nie odpowiedziałam mu. Bałam się, że znowu zrobią coś niestosownego tak jak przed wypadkiem.
-Szukał mnie pan? - powiedziałam, gdy zamykałam drzwi do klasy. Z uśmiechem powitałam wychowawce. Nie chciałam po prostu się stresować. Nigdy nie wykonał dziwnych ruchów wobec mnie.
-Dzień dobry, Harriet. Tak, chciałem cię widzieć. -podeszłam do wychowawcy bliżej. On obdarował mnie lekkim uśmiechem. -Chciałbym z tobą porozmawiać o Harrym.
-Harrym?
-Tak. Nie zbliżaj się do niego za bardzo. -powiedział, po czym podszedł do mnie i przywarł do moich ust. Odepchnęłam go od siebie z obrzydzeniem w oczach. -Jesteś tylko moja. Zapamiętaj to.
Od tego momentu omijałam go szerokim łukiem. Nawet wagarowałam z dziewczynami, tylko po to, ponieważ nie chciałam iść na jego lekcje. Obrzydzał mnie sam fakt, że dotknął mnie swoimi ustami. Ja go nie kocham i nic do niego nie czuję. Moje serce jest już zapełnione miłością do kogoś innego... Niestety, ta osoba już ma swoje serduszko. Jestem niczym profesor..
-Harriet? -Powiedział ponownie wychowawca. Jego słowa miałam w głębokim poważaniu. -Odezwij się, do cholery...
-Czego pan chce? Znowu ma pan zamiar mnie pocałować?
-Chciałem cię przeprosić... Nie powinienem cię całować, ale nie mogłem się powstrzymać. Zrozum, miłość zawsze będzie silniejsza ode mnie.
-To jest nieodwzajemniona miłość, propfesorku, chociaż wiem, jak pan się czuje.
-Harry?- powiedział i o mało sam co nie wpadł w szał. Widać, że go nie lubił. Przytaknęłam, co go bardziej wkurzyło. Mimo tego próbował być opanowany, co mi bardzo zaimponowało. W końcu nie jest on nierozgarniętym chłopakiem.
- Wyjeżdżam do innej szkoły. Nie chce cie dręczyć. -Wstał i zaczął grzebać w kieszeni. Gestem drugiej ręki kazał mi wyciągnąć do niego rękę. Na mojej ręce położył wisiorek ze Słonikiem. Pamiętam go z pierwszej liceum. Kupił go i powiedział, ze będzie ten wisiorek przypominać mu będzie mnie. Pomyślałam, że to żart, więc tylko się zaśmiałam. Teraz wiem, ze to nie były żarty.
Spojrzałam na wisiorek i dotknęłam go lekko koniuszkami palców. To była wspaniała wycieczka, tak jak każda, która organizował. Biwaki, obozy, wycieczki w góry. Te wszystkie wspomnienia zawsze będą w moim sercu.
Nauczyciel ostatni raz pocałował mnie w policzek. Nie protestowałam. Dałam mu satysfakcję, ten ostatni raz.
-Do zobaczenia. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy.
-W innym życiu.- uśmiechnęłam się na do widzenia, a profesor powoli wyszedł bez słowa z mojego pokoju. Trochę dziwnie tak pożegnać osobę, która daży cię tak wielkim uczuciem...
Gdy myślałam, że będę sama w pokoju, ktoś ponownie zapukał do moich drzwi, co bardzo mnie zdenerwowało. Postanowiłam ponownie nic nie mówić, ale gdy zobaczyłam w drzwiach mojego brata, o mało co się nie rozpłakałam.
Jego twarz była beztroska, tak jakby nie wiedział, co się stało. Jednak po jego oczach było widać wszystko. Smutek, żal, rozpacz, poczucie winy i zakłopotanie. Tylko tyle zauważyłam w jego oczach, dopóki nie zalały się łzami. Nie był ubrany w garnitur, tak jak zawsze. Był on w dresach.
Podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Ja od razu odwzajemniłam uścisk i po moim policzku spłynęła łza, łza smutku. Wreszcie od długiego już czasu rozpłakałam się. Już tydzień oszukiwania się, że wszystko będzie w porządku. Już tydzień minął od ostatniej rozmowy.. Z kimkolwiek...
-Harriet...
-Alex...
Po tym dalej milczeliśmy. Kochałam to, gdy mogłam się wtulić w jego ramię i po prostu nic nie mówić, żeby tylko było mi lepiej. Tylko on mi został?
Po chwili Alex odsunął mnie, aby spojrzeć mi w oczy i pogłaskać mnie po policzku, by tylko zetrzeć moją łzę, która spływała powoli.
-Jak tam młoda ? - Mówił to, co zwykle, jak mnie widział. Mocno złapał mnie za rękę gładząc kciukiem moje palce. Ciepło, płynące z jego rąk po prostu mnie pocieszyło.
-Bywało lepiej.- odpowiedziałam płaczliwym głosem. Uśmiechnął się, aby dodać mi otuchy. Jednak płynące łzy z jego oczu jak wodospad mu w tym nie pomogły. Przy nim rozpłakałam się znowu i zaczęłam cała dygotać. Uniemożliwiał mi to mój gips na nogach i ból po tej cholernej operacji nastawienia kości.
-Tata z trudem mi o wszystkim powiedział. Długo się zbierał... - wiedziałam o tym. Mogłam sama u to przekazać, żeby nie doznał takiego szoku, ale po prostu nie miałam siły. Wolałam się trzymać czubka swojego nosa.- Przyjechałem z babcią Gemmą. Też nic nie wiedziała.
-Można było się domyślić. - gdy to mówiłam najpierw wytarłam swoje łzy, potem brata.- Tata nie rozmawia ze mną od tygodnia.
-Dlaczego?
-Nie wiem. Może ciągle męczy go poczucie winy.
-Robiłaś coś z tym?
-Nie. Tata przynosi mi jedzenie i nawet na nie nie spojrzy. Odwraca wzrok w drugą stronę. Wiesz, jaki jest to znak.
-Wiem. -Uśmiechnął się lekko tym razem dodając mi otuchy. - Sówko.
*GRAFIKA ROBIONA PRZEZE MNIE*
![](https://img.wattpad.com/cover/30992214-288-k234749.jpg)
CZYTASZ
Color ✓
AléatoireA co jeśli tak zwany ''idol ludzi'' nienawidzi swoich fanów? RACZEK cover by: kurwaanonim story by: kurwaanonim cover update : 08.01.2016