19

251 26 6
                                    

Harry's POV***

Obmyślałem cały ten plan chyba z tydzień. Mam nadzieję, że wypali. Pierwsze co zrobiłem po przebudzeniu, to pobiegłem do pokoju chłopaków i wałkiem im w drzwi z całych sił, żeby tylko się obudzili. Nie obchodziła mnie ich opinia, co myślą o takiej pobudce... Dla mnie najważniejsza jest ta misja, która muszę wypełnić i w której muszą pomóc mi chłopacy. Niestety, daleko bez nich nie zajdę. Po drodze zadzwoniłem do Van. Jej numer wziąłem z Facebooka. A dokładnie poszliśmy do Paula. Od razu nam go dał, jak przedstawiłem całą sytuację.Poprosiłem ją, aby zebrała wszystkie dziewczyny, ponieważ mam im coś ważnego do powiedzenia. Do tego spytała się mnie, czy wiem co teraz obecnie dzieje się z Harriet i co jej jest, ponieważ lekarze nie chcieli ich wpuścić, ani nic powiedzieć. Do tego jej ojciec jest małomówny..Odpowiedziałem, że wszystko odpowiem im na miejscu.

Wbiegłem do mojego hotelowego pokoju i szybko ogarnąłem cały syf, jaki zostawiłem. Najwięcej było papierków od twixa i pełno, ale to pełno naczyń, które wylądowały w zlewie. Gdy chciałem wyrzucić papierki do kosza, to obok  znalazłem trampki Harriet, które zostawiła. Powoli wrzuciłem papierki i wziąłem do ręki jej obrzygane buty. Muszę jej je odkupić...

Ten wieczór był cudowny. Nigdy nie czułem takiego uniesienia podczas seksu. Do tego nigdy tak szybko się nie podnieciłem. Harriet była przepiękna nago...

Trzymałem te buty w ręku i ciągle się na nie patrzyłem. Pierwszy raz widziałem kobietę, która ma takie wielkie stopy.

Zaśmiałem się na samą myśl o jej wielkich stopach. Niby wielkie, ale i tak nadal słodkie...

-Jesteśmy.- powiedzieli chłopaki, jak zarówno i dziewczyny, co przerwało moje myślenie o nagiej Harriet. Wszyscy weszli do mojego pokoju i się rozsiadli na kanapie, fotelach i ziemi. Ja szybko schowałem buty Harriet pod łóżko i podbiegłem do siedzącej grupy osób z wielką planszą. Przysunąłem jakaś pufę i usiadłem się na przeciwko nich. Planszę położyłem na nogach i zbadałem wszystkich wzrokiem. Van trzymała za rękę Elizabeth. Dorothy była wręcz wtulona w Van. Megan udawała, że to wszystko znosi i że jest twarda. Musiały się o nią bardzo martwić. Nie dziwię się. Ja wiedziałem wszystko, co się stało, nawet byłem świadkiem, ale i tak martwiłem się gorzej niż one.

 Chłopacy siedzieli w spokoju. Nie znali za dobrze Harriet, ale wiedzieli, jak bardzo ją kocham. Do tego byli mi potrzebni do mojej misji.

Wszyscy patrzyli na mnie w osłupieniu.

-Harriet żyje. -zacząłem-Jest prawie cała. Jej nogi są w fatalnym stanie i potrzebna jest jej rehabilitacja.- dziewczyny momentalnie odetchnęły. W oczach Meg, było widać łzy, co mnie wcale nie zdziwiło. -Trudna, ciężka i... - w tym momencie wstałem i wziąłem ręce z plansza do tyłu. -Droga rehabilitacja.

-Ile?- powiedziała stanowczo Meg.

-Nikt mi nie powiedział... -zacząłem krążyć po pokoju. - ...ale teraz nie chodzi o kwotę.Mam plan.

-Jaśniej stary.- powiedział nagle Zayn, który był zajęty swoim telefonem. Pewnie "Perdol" do niego pisała. Zawsze, dla żartu mówimy tak o niej z chłopakami, oczywiście, nie przy obecności Zayna, ponieważ ten pokrajałby nas tosterem.

-Koncert charytatywny... A raczej Koncert Harrietatywny. Myślałem nad tym cały tydzień z Niallem.

-Koncert nie tylko pomoże Harriet.- wtrącił się Niall. Jego mina była poważna.- Harry "zjednoczy" się z fankami. Harriet obiecała Harremu, że jak pokocha swoje fanki, to chętnie się z nim umówi.

-Czyli dwie pieczenie na jednym ogniu? -odpowiedziała cicho Elizabeth. Wszyscy przytaknęliśmy. Ja szybko odslonilem planszę i pokazałem im mój pomysł.

-Całe oświetlenie będzie w kolorach fioletu i błękitu.

-Dlaczego te kolory? - powiedział Liam zainteresowany całą tą sytuacją. Ja tylko się zaśmiałem.

-Te kolory do niej pasują, moim zdaniem... - wszyscy potaknęli w zgodzie.

-Można też określić tymi kolorami ciebie i Harriet. -ponownie wtrącił się Liam.- Błękit jest łagodny i piękny, a fiolet taki... Dosyć agresywny.

-Wzięło cię na filozofię.- po tym jak to powiedziałem, wszyscy się zaśmiali. Kolor, to kolor, prawda? -Mamy też specjalną piosenkę na tą okazje.- powiedziałem szybko i każdemu rozdałem kartkę z piosenką, którą przyniosłem z mojej sypialni. -Wiec jak?  Pomożecie mi?

Wszyscy zgodnie przytaknęli. Działamy!

Harriet's POV***

Na reszcie przyjechałam do domu. Nie potrzebna mi żadna rehabilitacja ani żadne gówno, wiadomo, że i tak wyląduje na wózku. To jest duża kwota pieniędzy i nie stać nas. Nie chce żadnej litości. I tak moje życie jest stracone. Zanim stanęłabym na nogi minął miesiące, a może nawet i lata.

Bez żadnej rozmowy między mną i tatą weszliśmy do domu. Między nami trwała głucha i długa cisza od tego momentu, gdy powiedziałam mu o śmierci mamy. Tata nie mógł się pozbierać po tym wszystkim. Nadal winił siebie, że przez wypadek zginęła mama i że ja nie będę chodzić. Mówiłam mu, że to nie jest jego wina, ale osioł zawsze musi być uparty.

-Zanieść cię do pokoju?- powiedział nagle tata. Krążył wzrokiem po przedpokoju i nie wiedział co ze sobą zrobić. Możliwe, że nie chciał mi spojrzeć w oczy, bo znowu się rozpłaczę.

Wszystko tu przypomina mamę. Często widziałam ją właśnie tu, w przedpokoju. Przechodziła przez niego z kuchni do salonu i odwrotnie. Zawsze czekała tu na mnie z pysznym śniadaniem do szkoły i jakimś owocem, żeby potem powiedzieć :" Miłego dnia w szkole, słońce"

Przytaknęłam, więc tata wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju na łóżko nie mówiąc nic a nic.

Gdy wyszedł z pokoju wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Van. Potrzebuje jej. Nic mi tak nie pomoże, jak rozmowa z jedną z najlepszych przyjaciółek jaką mam. To zawsze jej pierwszej mówiłam o wszystkim, żeby potem razem powiedzieć to dziewczynom. Dlaczego tak robiłam? Gdybym powiedziała coś pierwszej Meg,ta ze wściekłości rozwaliłaby cokolwiek, co jest na jej drodze. Elizabeth siedziała by cicho, tak samo jak Dorothy, dlatego Van jest tą wybranką!

-Harriet! Przepraszam,  nie mogę teraz rozmawiać, kocham cię!- nawet nie pisnelam słowa, a się rozłączyła. Co jest?  Kiedyś potrafiłyśmy gadać przez telefon godzinami, przez co ciągle byłyśmy na debecie. Musiało się coś stać. Coś takiego, czego nie chce bądź nie może mi powiedzieć.

Gdy chciałam do niej zadzwonić jeszcze raz, okazało się, że wyłączyła telefon. Wkurzyłam się na nią. Nie wie, jak jej potrzebuje. Jeżeli komuś tego nie powiem, co kłębi się w mojej głowie, to wybuchnę!!

Zadzwoniłam do innych dziewczyn. Też miały wyłączony telefon, co mnie jeszcze gorszej wkurzyło. Co się dzieje?  One coś kombinują? Czy one specjalnie mnie ignorują? Ignorują mnie przez to, że jestem na wózku?

Ale skąd mogłyby wiedzieć o tym, że wylądowałam na wózku? No na pewno nie od Harrego. Jak niby miał się z nimi skontaktować? Łoki-Toki?

Wpatrywałam się w ścianę w łzami w oczach.

Zostałam... Sama?



————————————————

UWAGAAAA

Mam dla was jeszcze aż 4 ROZDZIAŁY. Nie są jeszcze przerobione i poprawione, ale jeżeli chcecie, to mogę je przygotować i każdy będzie dodawany codziennie.

Color ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz