23

208 23 5
                                    

Harry's POV***

Spojrzałem ze zdziwieniem na telefon. Ojciec Harriet się rozłączył. Byliśmy prawię przy negocjacjach, a on zrezygnował? Musiało się coś do cholery stać, ponieważ nie sądzę, żeby rozłączył się tak o.

-I jak? - powiedział nagle Louis klepiąć mnie lekko po plecach. Na twarzy miał fioletową farbę. Jego uśmiech od ucha do ucha świadczył, że mimo zmęczenia jest z siebie zadowolony. Ciuchy były też całe w farbie. Dziewczyny nieźle go potraktowały.

-Rozłączył się. Już mieliśmy o tym gadać i boom! Słyszę tylko sygnał.

-Może Harriet podsłuchiwała?- powiedział i podał mi butelkę wody, o którą wcześniej prosiłem. Odkręciłem zakrętkę i wziąłem do ust butelkę.

-Możliwe. -powiedziałem, gdy już wypiłem całą zawartość butelki. Nie chciało mi się w to wierzyć, że tak sobie się rozłączył i nic nie powiedział. Musiało się coś stać, więc zacząłem się na serio martwić.

Nie wiem, dlaczego Harriet nie chce ze mną rozmawiać. Najwidoczniej wyrządziłem jej cholerną krzywdę. Nie powinienem zmuszać jej do seksu, chociaż nie żałuję tego, co zrobiliśmy. Kocham ją. Dopóki słońce się nie wypali, moja miłość nie ustanie.

Postanowiłem sprawdzić, co takiego mogło się stać. Nie miałem zamiaru siedzieć bezczynnie z dupą w jednym miejscu. Nie lubię tej bezczynności. Pobiegłem do pracującej paczki znajomych, która świetnie się bawiła malując na materiale napis:" Koncert Harrietatywny".

-Ekipa, za chwilę będę. -powiedziałem do nich, po czym potaknęli.

-Dokup może jeszcze trochę niebieskiej farby no i parę desek. -powiedziała wesoło Dorothy.

-Spoko. Pamiętajcie o innych dekoracjach i nie siedźcie przy jednej! Do tego nie mamy za bardzo jeszcze gotowej sceny.- dobrze, że mogłem na nich liczyć. Sam nie dałbym sobie rady przez ten tydzień.

Koleś nie chciał nam wynająć sali, ponieważ uważał, że koncerty charytarywne są nie potrzebne. Walczyłem o tą salę chyba z półtorej tygodnia, ponieważ to była jedyna duża, wolna sala w okolicy. Pomieści sporo, ale to sporo ludzi.

Na szczęście wszystko szybko ogarnęliśmy i wyrobiliśmy się w czasie. To już jutro.

Nie tylko my będziemy atrakcją. Wynająłem trzy zespoły teatralne. Do tego dwa zespoły taneczne. Ze wszystkim bardzo pomogły mi dziewczyny. Wiedziały, jaki lubi gatunek tańca i jaki zespół teatralny podziwia. Wszystko poszło gładko, tylko nie ta sala.

Wyszedłem przed salę na dwór i zadzwoniłem po kierowcę.

/

Długo nam zajęło dojechanie do domu Harriet. Korki, roboty drogowe. Do tego musieliśmy odstąpić przejazd karetce. Po cichu się modliłem, żeby to nie ona była w tej karetce.

Gdy już byliśmy przed domem Harriet, zamarłem. Drzwi były otwarte na oścież. Momentalnie wybiegłem z samochodu i wszedłem do domu. Nikogo tam niestety nie zastałem. Głucha cisza. Obejrzałem się dookoła i o mało co nie przewróciłem się o własną nogę!

Sprawdziłem wszystkie pokoje na dole. Kuchnia, łazienka, salon i przedpokój. Pusto. Postanowiłem zadzwonić do ojca Harriet. Niestety telefon usłyszałem w kuchni obok Kubka z sową. Postanowiłem przeczesać górę, więc wbiegłem po schodach. Na korytarzu nikogo niestety nie zastałem.

Wszedłem do pierwszego lepszego pokoju i natrafiłem akurat na pokój Harriet. Nic się nie zmienił od tamtego momentu. Trochę był zakurzony, co mnie wcale nie dziwiło.

Kołdra była na podłodze obok wózka inwalidzkiego. Przeraził mnie sam fakt, że jest wózek, ale nie ma Harriet.

Łazienka była otwarta na oścież. Na drzwiach były palce oznaczone krwią, więc postanowiłem wejść do łazienki. Jednak co tam zobaczyłem o mało co z przerażenia nie zemdlałem.

Wszędzie było pełno krwi. Był przez to zakrwawiony dywan i ręczniki. Szafka była otwarta. Obok niej widoczna była zakrwawiona już kosmetyczka.

Moje serce o mało co nie wypadło mi z piersi. Co się tu stało?

Znalazłem odpowiedź we krwi. Żyletka.

Od razu wyszedłem z łazienki ze łzami w oczach. Zaraz po wyjściu zebrało mi się na wymioty, jednak powstrzymalem się jakoś w ostatniej chwili. Poczułem się tak samo jak wtedy, gdy Harriet leżała jak lalka na ulicy. Czy to ona się pocieła? Raczej to logiczne. To łazienka Harriet.

Dlaczego jej do chuja pana nie pilnowałem? Powinienem zlekceważyć zakazy jej ojca.

-Co ty tu robisz? - powiedział ojciec Harriet, gdy tylko wyszedłem z jej pokoju szpitalnego. Jego spojrzenie, gdy tylko mnie zauważył, zmieniło się diametralnie na złe. Przeraził mnie ten fakt. - Wynos się stąd i zostaw moją córkę w spokoju!

Oparłem się o ścianę obok regału. Teraz byłem bezsilny. Nie wiem, do jakiego szpitala ją zabrali. Na pewno cała jej rodzina pojechała z nią do szpitala i zapomniała z całej tej afery zamknąć drzwi. Złapałem się za głowę, ponieważ poczułem atak migreny.

Na regale leżało zdjęcie Harriet. Profilówka. Jej włosy lekko powiewały. Uśmiech podkreślał biały sweterek i jej piękne piwne oczy. Po moich policzkach po raz kolejny spłynęły łzy. Moje serce przebił niewidzialny nóż bezsilności.

Nagle do pokoju Harriet wszedł Alex, jej brat. Z płaczem zaczął szukać jakiś jej ciuchów. Nie zauważył mnie. Najwidoczniej chłopaki potrzebowali kierowcy. Alex przecież zauważyłby samochód stojący przed domem. Patrzyłem na niego obojętnym, zapłakanym wzrokiem.

Dopiero gdy kierował się do wyjścia zauważył mnie. Zatrzymał się w pół kroku z obojętną miną.

-Harry. - jego szkliste oczy spojrzały na moje, przez co znowu zacząłem płakać. Wytarłem moje mokre policzki nie odwracając wzroku od chłopaka.

-Gdzie ona jest. - gdy to powiedziałem Alex odwrócił wzrok w drugą stronę. Tak samo bolał go fakt, że Harriet mogła sobie coś zrobić.

-W szpitalu. -Wtedy opierając się ciągle o ścianę usiadłem na podłodze. Czyli jednak, pocięła się. Chciała sobie odebrać życie? Jestem cholernym idiotą, ponieważ zostawiłem ją samą. Po raz kolejny ją zostawiłem...

-Już wiesz pewnie, co się stało? - powiedział, po czym wskazał ręką na łazienkę. Potaknąłem nic nie mówiąc. Byłem nadal po prostu w szoku, który sparaliżował mnie cały.

-Wiem, że tata zakazał ci jakiegokolwiek kontaktu z Harriet...

-Więc mam spierdalać? To nie moja sprawa? Nie obchodzi mnie to. - przerwałem mu bezczelnie roniąc kolejną łzę.

-Nawet tego nie powiedziałem. Chciałbym, żebyś pojechał ze mną.- spojrzałem na niego zaskoczony, ale w jego oczach było widać, że wręcz muszę tam jechać.

-Jesteś tego...

-Na sto procent.- tym razem on przerwał mi bezczelnie. Jego wzrok nagle się zmienił. Nie był zapłakany, tylko poważny.

Podszedł do mnie i podał mi rękę. Gdy lekko schylił się w moją stronę, to na jego dłoni zauważyłem sowi tatuaż.- Harriet jest dla mnie wszystkim, tak samo jak dla ciebie i wiem, ze w sprawie ochrony mojej siostry mogę ci zaufać.- złapałem go za rękę, po czym on pomógł mi wstać. - Widziałem, jak na nią patrzysz. Kochasz ją i ja wiem to na sto procent, że ona czuje to samo.

-Skąd?

-To było czuć, gdy wszedłem tylko do pokoju. Pamiętasz? -zaśmiałem się lekko.

-Pamiętam.

Color ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz