Rozdział 7 sezon 2 Związki

314 25 5
                                    

Obudziło mnie uczucie przyjemnego ciepła na szyi. Byłam wpół świadoma a to zaczęło mnie powoli wybudzać. Ciężko uchyliłam powieki próbując się ocknąć. Dotyk stawał się intensywniejszy. Przeciągnęłam się i wymruczałam coś niewyraźnie przecierając oczy.

- Kastiel, co ty robisz ? - szepnęłam, widząc jak chłopak pochyla się nade mną. W okolicy obojczyka wyczułam lekką wilgoć i niedługo musiałam się zastanawiać, by zrozumieć że właśnie jestem tam całowana.

Kas:-Próbuje cię obudzić. Ale śpisz jak zabita i nawet nie doceniasz moich czułości. - fuknął słodko obrażony.

- Wręcz przeciwnie. Doceniam tą bardzo przyjemną pobudkę. - położyłam dłonie na jego bicepsach i przesunęłam nimi po ramionach i umięśnionym torsie ukochanego. Kiedy jest taki czuły, jeszcze bardziej mam na niego ochotę. - Uwielbiam tą klatę. - pocałowałam jego mostek obejmując dłońmi żebra.

Kas:- Ale wiesz że jak zaraz nie wstaniesz spóźnisz się na zajecia ?

- Co !? Cholera, która godzina ! - panikowałam. I cała przyjemność z poranka szlag trafił.

Kas:- 7:10

- I nie mogłeś obudzić mnie wcześniej ! - zerwałam się z łóżka, zrzuciłam piżamę ubierając się szybko w to co było pod ręką w garderobie.

Kas:- Ej ! Od kiedy niby robię za twój budzik !

- No chyba to nie problem skoro sam i tak nie spałeś.

Kas:- Mógłbym też przestać znosić fakt bycia niewystarczająco docenianym. - spokojnie Luna, życie to nie bajka rodem z Disneya. Czasem trzeba ustąpić. I nie chcesz też zaczynać kolejnej kłótni.

- Masz racje. Przepraszam, ledwo wstałam a jestem zestresowana i wyżywam się na tobie.
Czemu jesteś tak wcześnie na nogach ? Czy nie spotykacie się na lotnisku  dopiero o 12⁰⁰ ? - Menadżer January zaproponowała Crowstorm występ przed ich koncertem, przez co Kastiel leci do Grecji i nie będziemy się widzieć trzy dni.  Nie czuję się z tym najlepiej, nie nawiedzę kiedy wyjeżdża ale tego wymaga jego praca. Przyszedł mnie pocałować i podał mi filiżankę gorącej kawy. Potrzebowałam jej. - Dziękuję 

Kas:- Tak ale coś chodziło mi po głowie nad ranem. Nie chciałem stracić tej inspiracji. Napisałem już całą zwrotkę.

- Fajnie cię widzieć w dobrej formie.

Kas:- W kuchni masz śniadanie. - zdążył nawet przygotować jajka i kanapki z bekonem. Zaśmiałam się widząc talerz

- Kiedy w końcu przestaniesz odcinać skórkę od chleba ?

Kas:- Nigdy - zjedliśmy wspólnie w kuchni delektując się  chwilą i kawą.

- Będę się zbierać - szybko musnęłam usta chłopaka - dzięki za śniadanie. Widzimy się w poniedziałek wieczorem ?

Kas:- Zaczekaj, podrzucę cię.

- Nie trzeba, pojadę swoim. Chyba że bardzo chcesz ? - uśmiechnął się zawadiacko i wziął duży łyk kawy, po czym podszedł do mnie. Delikatnie kładąc dłoń nisko na moje plecy, ale nie zupełnie na tyłek. - Co kombinujesz ?

Kas:- Pościągajmy się. Pierwszy przed bramą Anteros wygrywa.

- Jesteś pewny, jeszcze nigdy ze mną nie wygrałeś ?

Kas:- Zamiast pyskować łap się kluczyków.  - Tak dobrze mnie zna. Wiedział co mnie gryzło i jak poprawić mi humor. Mimo iż wie, że nie wygra. Zeszliśmy na podziemny parking, dwa sportowe samochody stały obok siebie. Czarny Nissan GTR, który był mój i czerwone Audi R8 Kastiela, które kupił kilka tygodni temu. Wsiadł do samochodu i zagazował sprawdzając colspan.

Nie wierzę w Miłość  (+18) - KastielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz