Rozdział 28 Obawa

383 37 15
                                    

Idąc spokojnym krokiem w kierunku liceum, poczułam, że Armin bierze mnie za rękę, ale nie protestowałam, w końcu to ja zainicjowałam to, że od teraz jesteśmy prawdziwą parą... Ale myśląc o tym w tej chwili sama nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Może postąpiłam zbyt pochopnie ? Wydawało mi się, że to dobra decyzja, ale teraz... Niczego nie jestem pewna.

Arm:- Nie myśl tyle bo cię mózg rozboli. - Przez cały czas Armin trzymał moją dłoń w kurczowym uścisku. Widok nas takich sprawił że czułam na sobie ciekawskie i natarczywe spojrzenia uczniów. Oglądali się i szeptali coś cicho między sobą. Odwróciłam głowę zakrywając się włosami na tyle ile to było w ogóle możliwe. - Co jest ? - Zapytał z troską.

- Wszyscy się na nas gapią. - Szepłam cicho w stronę chłopaka.

Arm:- Wydaje ci się. - Rozejrzał się po obszarze dziedzińca

- Nie, nie wydaje mi się. - Odparłam oschło i odsunęłam się od niego. Ale Armin zdecydowanie za mocno złapał mnie za rękę i nachalne wbił mi się w usta. Co mi się nie spodobało. Więc nie oddałam pocałunku.

Arm:- Widzisz, nikogo nie obchodzi co robimy. Nie panikuj Lunuś.

Zrobiłam jedyną rzecz jaką mogłam zrobić w tej sytuacji jako kobieta. Po prostu strzeliłam focha i odeszłam. Przyspieszyłam kroku a niebieskooki truchtał za mną. Kiedy przekroczyłam próg szkoły. Zamarłam w miejscu, poczułam jak wszystkie ciekawskie spojrzenia kierują się na mnie i na Armina który teraz już obejmuje mnie ramieniem. Słyszałam ciche szepty i wyzwiska kierowane w naszą stronę, stałam w miejscu kilka sekund zagubiona w rzeczywistość. Ludzie rzucali mi pogardliwe spojrzenia. Zaczęłam iść powoli przed siebie omijając ludzi na korytarzu szłam dalej, i dalej nie oglądając się. Ale to nie ustało, ogarnęła mnie niepewność i zaczęłam biec. Byle dojść do klasy, byle do klasy powtarzałam sobie. Przyspieszyłam jeszcze trochę tak że teraz po prostu biegłam omijając uczniów. Ale w końcu musiałam na kogoś wpaść i tym kimś była akurat Amber. Ona leżała na środku korytarza a ja na niej. Jezu jakie ona ma wielkie cycki.

Amb:- Aaaa ! Złaź ze mnie ty stuknięta kretynko !

- Przepraszam Amber, naprawdę nie chciałam na ciebie wpaść. - Wstałam i łapiąc ją za dłonie pomogłam się podnieść. Ja naprawdę nie rozumiem dziś swojego zachowania. Obejrzałam się, ludzie patrzyli na mnie i Amber ciekawskim wzrokiem a inni śmiali się z tej sytuacji. Cofnęłam się obejmując się ramionami.

Amb:- Dziwna jesteś.

- Tak wiem. - Nie wierzę że przyznałam jej racje. Ale nagle mnie olśniło. - Nat u siebie ?

Amb:- Nie wiem....

Nie czekając na odpowiedź ruszyłam dalej. Wpadłam do pokoju gospodarzy opierając się o drzwi. Czysto Nata nie ma. Uffff.. W końcu chwilka samotności. Wzięłam kilka oczyszczających wydechów. Ta sytuacja za bardzo wpływa mi na psychikę. Dlaczego tak zareagowali kiedy Armin objął mnie na dziedzińcu. Przecież nic się nie stało. Dlaczego tak przejęłam się tym że ludzie widząc nas w tej chwili i dlaczego zaczęli szeptać. Co się dzieje. Zanim się zorientowałam moje policzki były już mokre od łez które skapywały z mojej twarzy na bluzkę pozostawiając po sobie jedynie ciemne kropeczki.

Nat:- Lysander, wiesz przecież że długo tego nie pociągniemy... musimy komuś powiedzieć. - Kiedy usłyszałam głos Nataniela zdrętwiałam, tylko po to żeby następnie wczołgać się pod jego biurko. Pod którym było masę kurzu i okruchów po krakersach. Cholera chłopie sprzątaj tu czasem.

Lys:- Prosił mnie żeby nikomu o tym nie mówić. I tak za dużo osób o tym wie ?

Nat:- Kto jeszcze wie ?

Nie wierzę w Miłość  (+18) - KastielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz