Rozdział 30 Nie zamienię

479 37 3
                                    

Nie umiem pisać smutnych scen. Więc mam nadzieję że mi wybaczycie te braki emocjonalne.

Pozdrawiam STARLIGHTMOON45 ♡

_________________________
Arm:- Nie odzywaj się do mnie. Nie chce Cię znać. - Zabrał swoje rzeczy i odszedł nawet na mnie nie patrząc.

- Co ja narobiłam. Jestem skończoną kompletną kretynką że też zachciało mi się takich głupich gierek ! - krzyknęłam, uderzając pięścią w blat ławki. Zgięłam kolana i zsunęłam się na podłogę, płacząc rozpaczliwie.

Lys:- Ciii... uspokój się. Będzie dobrze, obiecuje. - Lysander delikatnie położył mi dłoń na ramieniu. Przytuliłam się do niego i teraz płakałam w jego płaszcz. Chłopak głaskał mnie po włosach i ze spokojem znosił chwile kiedy zanosiłam się płaczem pełnym żalu i wszystkie moje wybuchy słabości. Kiedy się w końcu uspokoiłam odsunęłam się od niego powoli ciągając nosem.

- Przepraszam, zasmarkałam ci cały płaszcz.

Lys:- To nic. Lepiej ci. - Zapytał z troską. Otarłam mokre policzki nadgarstkiem.

- Troszkę.

Lys:- Chodź, zawiozę cię. - Skinęłam głową na znak że się zgadzam. Wyszliśmy ze szkoły i poszliśmy do mojego samochodu. Usiadłam za kierownicą zapinając pasy.

Lys:- Wiesz, nie jestem pewien czy powinnaś prowadzić w takim stanie.

- Nic mi nie jest, siadasz czy stoisz ?

Lys:- Proszę, daj mi poprowadzić. - Złapał mnie za dłoń, niepokój w jego dwukolorowych oczach wygrał z moją upartością. Straciłam Kastiela i Armina nie mogę stracić i jego. Westchnęłam ciężko zwalniając miejsce.

- Dobrze. - Przesiadłam się obok. Lysander jechał powoli nie przekraczał dozwolonej prędkości i na każdych pasach się zatrzymywał by przepuścić pieszych. To doprowadzało mnie do irytacji. W takim tempie dojedziemy tam jutro. - Możesz przyspieszyć ? To ten pedał po prawej.

Lys:- Jesteśmy w terenie zabudowanym nie mogę...

- Przyspiesz ! - Warkłam ostro a chłopak cię dostosował i przyspieszył o te lipne 20 km/h. Ale lepsze to niż niż nic. - Jak on się czuje ? - Zapytałam patrząc w okno, nie mogłam spojrzeć mu w oczy, w końcu są najlepszymi przyjaciółmi. Lysandrowi też pewnie było ciężko. Milczał chwilę zanim odpowiedział.

Lys:- . . . nie jest najlepiej. Nie będę Cię oszukiwać. Ale pewnie sam ci powie.

Resztę trasy przesiedziałam cicho wgapiona w okno. Czułam ogromny strach, bardzo się bałam, a stres zżerał mnie od środka. Ile to już czasu minęło, odkąd go nie widziałam ? Miesiąc ? Dwa ? Chyba już nawet przestałam liczyć. Tak bardzo chce go zobaczyć, uściskać, pocałować. Ale jednocześnie nie wiem czy nie ucieknę jak najdalej się da.

Lys:- Wszystko dobrze, milczysz...

- Tak, tak, dziękuję. Po prostu, zamyśliłam się.

Lys:- Widzę, nawet nie zauważyłaś że dojechaliśmy.

Rzeczywiście, wielki kilkupiętrowy budynek znajdował się za mną i tylko czekał. Drzwi otworzyły się przed nami, weszliśmy do środka, od razu podbiegłam do recepcji, musiałam się dowiedzieć gdzie jest. Za biurkiem siedziała młoda blond włosa dziewczyna, mamrotała coś pod nosem niezadowolona. ... - Przepraszam

?:- Jestem zajęty, przyjdź za chwilę.

- Co ? . . Chce tylko wiedzieć...

Nie wierzę w Miłość  (+18) - KastielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz