Służki rozstąpiły się, ukazując sylwetkę arystokratki w całej jej okazałości. Po długim okresie od ostatniego spotkania, jej zalety robiły podwójne wrażenie, jakby wraz z całym tym czasem zyskały na wartości, niczym złoto lub wieloletnie wino, leżakowane w ciemnościach piwnicy. I choć większość jej przyjaciółek stanowiła niezwykle miły widok w oczach innych mężczyzn, dla Chase'a tworzyły jedynie tło, tak jak krzew róży tworzy tło dla jej kwiatów. Choćby ubrała się w chłopskie łachmany, żadne szaty nie były w stanie przysłonić jej idealnej, proporcjonalnej figury. Jej twarz nie potrzebowała makijażu. Mimo tego, umiejętnie podkreślone powieki, brwi i usta tylko dodawały lady Alice dodatkowego uroku, powodując dylemat dla patrzącego, próbującego zdecydować, czy woli podziwiać twarz, czy przyozdobione w drogie tkaniny ciało. We włosy miała wplecione łańcuchy pereł, podobnie jak na rękawach, gdzie ich pojedyncze sztuki wszyto w aksamitny materiał.
Allie znieruchomiała na ułamek sekundy, słysząc znajomy głos. Ściągnęła swoje lekko uchylone usta w miłym zaskoczeniu. Radosne, pełne życia oczy na chwilę rozwarły się szeroko. Momentalnie wyraz jej twarzy zmienił się z zaskoczenia, do szczerej szczęśliwości.
– Chase! – Energicznie poruszyła głową. – Nie spodziewałam się ciebie tutaj.
– Allie, witaj. – Zaraz i on przywdział lekki uśmiech. – Też się ciebie nie spodziewałem, ale cieszę się, że cię widzę. Co tu robisz?
– Odwiedzam daleką rodzinę. Baronowa to moja ciotka, choć nie wiem dokładnie, jak wygląda nasze odległe pokrewieństwo. – Żartobliwie wywróciła oczami, wywołując rozbawione parsknięcie zwiadowcy.
No właśnie, zwiadowcy. Chase nagle zreflektował się. Dziewczyna znała jego prawdziwą tożsamość. Nie mógł pozwolić na to, aby zdradziła go przed baronem. Z drugiej strony, znajomość z inną arystokratką wzmocniłoby jego wiarygodność.
– Allie, mogę cię o coś dyskretnie zapytać? – Spoważniał, co bystra szlachcianka od razu zrozumiała. Znała go od dawna. W jej towarzystwie rzadko zdarzało się, aby twarz jej wieloletniego przyjaciela wyrażała tyle trosk.
– Oczywiście.
Oddaliła się od swojej świty, odsyłając ich gestem dłoni. Kobiety odsunęły się w drugi kąt, rozpoczynając własne pogawędki i plotki.
– Pytaj, śmiało – szepnęła konspiracyjnie.
– Znają mnie tutaj jako szlachcica Chase'a, syna lorda Jacoba z Araluenu – odszepnął. – To część mojej misji. Proszę, nie zdradzaj nikomu mojej prawdziwej tożsamości.
Na moment przez jej twarz przebiegł cień ekscytacji.
– Tak jest! – Wyprostowała się jak szeregowy żołnierz przed sierżantem.
– Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć, Allie. – Puścił jej oczko, na powrót przybierając łobuzerski uśmiech. – Panno Smoke, mam nadzieję, iż znajdzie panienka moment na pokazanie mi swojego nowego obrazu – dodał głośniej, aż kilka par oczu zwróciło się na niego.
– Prawdę mówiąc, dopiero nad nim pracuję. Będzie mi jednak niezwykle miło, jeśli zechce mi pan towarzyszyć w drodze do mych komnat, panie Chase. Pokażę panu postępy nad portretem historycznego króla Duncana.
– Z przyjemnością.
Świta na powrót otoczyła arystokratkę, wspólnie ruszając w kierunku szerokiej klatki schodowej. Zwiadowca trzymał się blisko swej sympatii. Z dumą kroczył tuż obok najatrakcyjniejszej istoty pod słońcem, rozkoszując się jej towarzystwem, widokiem, zapachem i głosem, podczas gdy ona opowiadała mu o najnowszych bądź najciekawszych wydarzeń z Rochead. Dotarli do komnaty położonej na drugiej kondygnacji, z widokiem na zachód, skąd nowa rezydentka pokoju przybyła w gościnę baronostwa. Lady Alice odprawiła dwórki. Została z nimi jedynie jej osobista pokojówka i zarazem dobra przyjaciółka.
CZYTASZ
Zwiadowcy: Brud, smród i zwiadowcy trud
FanfictionZgorzkniały zwiadowca zostaje oddelegowany do nowego lenna, aby zastąpić przechodzącego na emeryturę staruszka. Po przybyciu na miejsce okazuje się, że czeka na niego zupełnie nowe, dużo bardziej skomplikowane zadanie. Aby odwrócić uwagę od nieszczę...