Rozdział 17

71 8 15
                                    

Służki rozstąpiły się, ukazując sylwetkę arystokratki w całej jej okazałości. Po długim okresie od ostatniego spotkania, jej zalety robiły podwójne wrażenie, jakby wraz z całym tym czasem zyskały na wartości, niczym złoto lub wieloletnie wino, leżakowane w ciemnościach piwnicy. I choć większość jej przyjaciółek stanowiła niezwykle miły widok w oczach innych mężczyzn, dla Chase'a tworzyły jedynie tło, tak jak krzew róży tworzy tło dla jej kwiatów. Choćby ubrała się w chłopskie łachmany, żadne szaty nie były w stanie przysłonić jej idealnej, proporcjonalnej figury. Jej twarz nie potrzebowała makijażu. Mimo tego, umiejętnie podkreślone powieki, brwi i usta tylko dodawały lady Alice dodatkowego uroku, powodując dylemat dla patrzącego, próbującego zdecydować, czy woli podziwiać twarz, czy przyozdobione w drogie tkaniny ciało. We włosy miała wplecione łańcuchy pereł, podobnie jak na rękawach, gdzie ich pojedyncze sztuki wszyto w aksamitny materiał.

Allie znieruchomiała na ułamek sekundy, słysząc znajomy głos. Ściągnęła swoje lekko uchylone usta w miłym zaskoczeniu. Radosne, pełne życia oczy na chwilę rozwarły się szeroko. Momentalnie wyraz jej twarzy zmienił się z zaskoczenia, do szczerej szczęśliwości.

– Chase! – Energicznie poruszyła głową. – Nie spodziewałam się ciebie tutaj.

– Allie, witaj. – Zaraz i on przywdział lekki uśmiech. – Też się ciebie nie spodziewałem, ale cieszę się, że cię widzę. Co tu robisz?

– Odwiedzam daleką rodzinę. Baronowa to moja ciotka, choć nie wiem dokładnie, jak wygląda nasze odległe pokrewieństwo. – Żartobliwie wywróciła oczami, wywołując rozbawione parsknięcie zwiadowcy.

No właśnie, zwiadowcy. Chase nagle zreflektował się. Dziewczyna znała jego prawdziwą tożsamość. Nie mógł pozwolić na to, aby zdradziła go przed baronem. Z drugiej strony, znajomość z inną arystokratką wzmocniłoby jego wiarygodność.

– Allie, mogę cię o coś dyskretnie zapytać? – Spoważniał, co bystra szlachcianka od razu zrozumiała. Znała go od dawna. W jej towarzystwie rzadko zdarzało się, aby twarz jej wieloletniego przyjaciela wyrażała tyle trosk.

– Oczywiście.

Oddaliła się od swojej świty, odsyłając ich gestem dłoni. Kobiety odsunęły się w drugi kąt, rozpoczynając własne pogawędki i plotki.

– Pytaj, śmiało – szepnęła konspiracyjnie.

– Znają mnie tutaj jako szlachcica Chase'a, syna lorda Jacoba z Araluenu – odszepnął. – To część mojej misji. Proszę, nie zdradzaj nikomu mojej prawdziwej tożsamości.

Na moment przez jej twarz przebiegł cień ekscytacji.

– Tak jest! – Wyprostowała się jak szeregowy żołnierz przed sierżantem.

– Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć, Allie. – Puścił jej oczko, na powrót przybierając łobuzerski uśmiech. – Panno Smoke, mam nadzieję, iż znajdzie panienka moment na pokazanie mi swojego nowego obrazu – dodał głośniej, aż kilka par oczu zwróciło się na niego.

– Prawdę mówiąc, dopiero nad nim pracuję. Będzie mi jednak niezwykle miło, jeśli zechce mi pan towarzyszyć w drodze do mych komnat, panie Chase. Pokażę panu postępy nad portretem historycznego króla Duncana.

– Z przyjemnością.

Świta na powrót otoczyła arystokratkę, wspólnie ruszając w kierunku szerokiej klatki schodowej. Zwiadowca trzymał się blisko swej sympatii. Z dumą kroczył tuż obok najatrakcyjniejszej istoty pod słońcem, rozkoszując się jej towarzystwem, widokiem, zapachem i głosem, podczas gdy ona opowiadała mu o najnowszych bądź najciekawszych wydarzeń z Rochead. Dotarli do komnaty położonej na drugiej kondygnacji, z widokiem na zachód, skąd nowa rezydentka pokoju przybyła w gościnę baronostwa. Lady Alice odprawiła dwórki. Została z nimi jedynie jej osobista pokojówka i zarazem dobra przyjaciółka.

Zwiadowcy: Brud, smród i zwiadowcy trudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz