Rozdział 24

51 7 7
                                    

Sienna po raz pierwszy widziała Chase'a tak śmiertelnie poważnego i zaniepokojonego. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek czymś się przejmował, a co dopiero, by wykazywał oznaki strachu. Sprawa brzmiała poważnie.

Przeszła do przeciwległej części sali. Jej drobna figura pozwalała jej się łatwo przeciskać między ludźmi. Z Silasem umówili się, by spotykać się pod ścianą przy drabinie prowadzącej na strych, na którą można było wspiąć się dla lepszego widoku. Dziewczyna stanęła tuż przy drabinie i pociągnęła stojącego na niej mężczyznę za kubrak.

– Przepraszam! – zawołała do niego, a kiedy spojrzał w dół, zaczęła z zawstydzonym uśmiechem przyklejonym do twarzy. – Mogłabym na moment wejść na drabinę? Nic nie widzę przy swoim wzroście, a szukam wujka, gdzieś się zawieruszył.

Mieszczanin pozwolił jej wspiąć się na drabinę razem z sobą, wykorzystując sytuację, aby się do niej przytulić. Starając się opanować narastające zdenerwowanie, zwiadowczyni wypatrzyła w tłumie Silasa. Kiedy na nią spojrzał, zmarszczył brwi, jakby chciał ją skarcić za zwracanie na siebie uwagi. Skinęła na niego głową, bezgłośnie wskazując, by do niej podszedł. Podziękowała mieszczaninowi za pomoc i zeskoczyła z drabiny.

– Czego chcesz?! – zapytał Silas nieuprzejmie, wynurzając się z tłumu.

– Chase wyszedł na moment tamtymi drzwiami z trójką ludzi. – Wskazała na przejście do magazynu. – Potem wrócił i kazał nam ratować karczmarkę Elizę. Mamy czas do końca jego walki. Musimy się pospieszyć! Był bardzo przejęt...

– Spokojnie, dziewczyno. – Silas uniósł dłoń, każąc jej przerwać. – Po tej walce muszą jeszcze posprzątać. Co jeszcze powiedział?

– Tylko tyle.

– Dobrze, może nikt cię z nim nie skojarzy. Mówiłaś, że wyszedł z przybudówki. Tylko trzech ludzi?

– Tak, ale wszyscy wrócili.

– Skoro trzech poszło z nim, a potem wróciło, to ktoś inny musi pilnować karczmarki. Jeśli mamy czas do końca walki, to jest jakieś dziesięć minut od teraz, to nie może być daleko. Wyjdziemy tak, gdzie on, ostrożnie. Będziesz mnie osłaniać. Kiedy zobaczymy karczmarkę, ty będziesz odpowiedzialna za wyprowadzenie jej jak najszybciej. Ja się zajmę bandytami. Idziemy. Tylko odczekaj pięć sekund. I poluzuj noże – dodał półgębkiem.

Sienna skinęła głową w odpowiedzi. Spędziła te kilka sekund na przyglądaniu się ludziom znoszącym przegranego zawodnika z ringu. Zaraz potem ruszyła w ślad za Silasem, obierając trochę inną, okrężną drogę. Włożyła ręce w zakryte rozcięcia w sukni, w miejscach gdzie w normalnej spódnicy znajdowałyby się osobne kieszenie, zawieszone na długich paskach poniżej talii, pod wierzchnią warstwą. W jej specjalnie dobranym na dzisiejszą okazję stroju kieszenie zostały pominięte, tak aby dziewczyna mogła w każdej chwili sięgnąć po noże. Podczas rutynowego rozglądania się na różne strony, co chwila zerkała na bandytów, stojących za stołem z zakładami. Zbliżyła się do drzwi prowadzących do przybudówki. Jej serce przyspieszyło, bijąc donośnie w jej piersi. Nauczyła się już ignorować złudzenie głuchego łupania. Nikt oprócz niej i tak nie miał szans tego usłyszeć.

Silas czekał na nią za drzwiami. Szarpnął głową, ponaglając ją do pójścia za nim. Bezgłośnie dotarli do ciasnego przejścia na zewnątrz. Deski były ze sobą krzywo zbite, dzięki czemu przez szpary mogli zaobserwować podwórze. Nie dostrzegli nic alarmującego. Silas ostrożnie otworzył drzwi, pierwszy wyglądając zza nich. Poruszając się nisko i szybko, przebiegł za róg, by nie dało się go zauważyć z podwórza. Siennie wskazał drugi róg. Zwiadowczyni przemknęła w wyznaczone miejsce, uprzednio zamykając drewniane drzwi. Po zajęciu przez nią pozycji, Silas przemknął do tylnych drzwi gospody. W stodole zaczęły rozbrzmiewać donośne odgłosy. Spanikowana zwiadowczyni spojrzała na twarz staruszka, w jego oczach szukając uspokojenia. Ten z zacięciem wyciągnął saksę i nóż do rzucania. Pokazał jej trzy palce, oznaczające trzech przeciwników. Musiał dojrzeć ich przez jedną ze szczelin. Ona również chwyciła za broń, gotowa walczyć z każdym, kto stanąłby jej na drodze, a potem próbował powstrzymywać.

Zwiadowcy: Brud, smród i zwiadowcy trudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz