Wsiadam do samolotu. Znajduję swoje miejsce i siadam, a przed moimi oczami stają wydarzenia sprzed kilku dni
Po zakończeniu sezonu myślałem, że wybierzemy się gdzieś ze Stefanem, najpierw na wakacje, a potem może spędzimy nawet razem Wielkanoc.
- Kochanie, jedziemy gdzieś, na jakieś wakacje? - zapytałem, gdy byliśmy w swoim pokoju.
- Wiesz, mamy już z Marisą zabukowane bilety do Tajlandii - jego spojrzenie stało się przepraszające. Zabolało, ale to rozumiałem. W końcu to jej obiecał podróż dookoła świata po wygranym złocie olimpijskim. Znałem też swoje miejsce, w końcu to Marisa jest jego dziewczyną, tak jak moją Claudia, ja jestem tylko sekretem, tajemnicą. W jakimś stopniu kochaliśmy nasze dziewczyny, nie były tylko "brodami" które miały przykryć nasz związek, jednak to, co nas łączyło było o wiele silniejsze.
- To może święta spędzimy razem? - zaproponowałem.
- Ten wyjazd do Tajlandii jest akurat w okresie Wielkanocy - powiedział cicho. Tego było już za wiele, bardzo zabolało. Nie zależało mu, żeby spędzić ze mną czas sam na sam, gdzieś w miłym miejscu, nie tylko na treningach czy zgrupowaniach. Wyszedłem z pokoju chcąc spokojnie pomyśleć, zastanowić się nad tym wszystkim.
- Michi! - usłyszałem za sobą głos Stefana, ale go zignorowałem. Musiałem pobyć teraz sam. Wyłączyłem telefon, bo Stefan co chwilę dzwonił. Każda taka sytuacja bolała, była jak kolejna szpilka w moim sercu. Zastanawiam się tylko, kiedy tych szpilek będzie zbyt wiele abym mógł je udźwignąć, kiedy to one zaczną dominować w moim sercu. Tym bardziej, że oni pokazywali się publicznie, w przeciwieństwie do mnie i Claudii. Kocham go, bardzo, ale to staje się coraz bardziej męczące. Po długim spacerze wróciłem do pokoju.
- Michi, gdzie Ty byłeś!? Dlaczego wyłączyłeś telefon?! Martwiłem się! - Stefan od razu znalazł się przy mnie.
- Musiałem się przewietrzyć i pomyśleć - odpowiedziałem dość oschłym tonem.
- Kochanie... Przepraszam, ale wiesz sam jaka jest sytuacja.
- Tak, wiem.
- Mi też jest ciężko, uwierz. Ale nie da się inaczej - wiedziałem, że ma rację, ale wciąż to bolało.
- Niestety.
Wieczorem gdy leżeliśmy już w łóżkach, słyszałem rozmowę Stefana z Marisą. Po raz kolejny tego dnia miałem ochotę wyjść z naszego pokoju. W przypływie impulsu i trochę ze złości zabukowałem bilet do Nowego Jorku. Zrobiłem to trochę też z przekory, bo było to miasto z które bardzo chcieliśmy odwiedzić razem ze Stefanem. Napisałem jednak do braci, czy też chcą polecieć
Ja: hej, złapałem okazję, tanie bilety do Nowego Jorku, lecicie też?
Alex: oo, Nowy Jork? Brzmi kusząco
Stefan: racja, brzmi dobrze. A nie chcesz polecieć z Kraftim?
Ja: Kraft ma w tym czasie inne plany
Także wybieramy się tam całą rodziną, razem z rodzicami. Nie mówiłem nic Stefanowi, tak jak on mi o wyjeździe z Marisą. Wiedziałem, że to nie jest droga do rozwiązania tej sytuacji, ale w tamtym momencie było mi bardzo przykro. Stefan w końcu skończył rozmowę z Marisą, jednak ja na niego nawet nie spojrzałem, nadal przeglądałem telefon, tym razem wszedłem na Instagrama. Kraft wpakował się na moje łóżko i przytulił się do mnie.
- Michi, nie gniewaj się na mnie. Wiem, powinienem był ci powiedzieć, że z Marisą planujemy wyjazd. Przecież wiesz, że cię kocham.
- Ja ciebie też - odpowiedziałem i objąłem go.