- Ciasto już gotowe, teraz do lodówki i za godzinę będziemy mogli je wałkować i wycinać - powiedział Dawid chowając ciasto do lodówki. Akurat byliśmy w Polsce, w domu Dawida. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, mój ulubiony czas w roku. Czas spokoju, odpoczynku, spędzania go z rodziną. Zawsze był to magiczny okres.
- Dobrze szefie - zaśmiałem się, Dawid także.
- Mamy teraz chwilę odpoczynku. Chodź - sięgnął po dwa kubki herbaty i przeszedł do salonu. Poszedłem za nim. Rozsiedliśmy się na kanapie i podał mi jeden z kubków
- Dziękuję - uśmiechnąłem się i upiłem łyk napoju. Wtedy Dawid sięgnął po telefon, połączył się z głośnikami i włączył świąteczną playlistę. Uśmiechnąłem się i przytuliłem do niego. Wolną ręką objął mnie i siedzieliśmy tak przytuleni podśpiewując pod nosem świąteczne hity. Mógłbym tak zostać już zawsze - z Dawidem obok, herbatką w dłoniach i świąteczną atmosferą. Po jakiś dwudziestu minutach, gdy herbat już nie było Dawid zaproponował
- Może powiesimy jakieś dekoracje w domu? Na okna i w pokojach?
- Bardzo dobry pomysł - zgodziłem się z uśmiechem. Lubiłem to - ozdabianie domu, tworzenie świątecznej atmosfery.
- To chodź, przyniesiemy wszystko - podnieśliśmy się, odstawiliśmy kubki i ruszyliśmy na strych. Dawid podał mi jedno pudło, sam wziął drugie i zeszliśmy na dół. Otworzyłem pudło i zauważyłem dużo ładnych dekoracji. Wyciągnąłem je i zacząłem zastanawiać się gdzie je ustawiać. W tle ciągle grały świąteczne piosenki. Część postawiłem na kominku, jedną na komodzie. Wyglądało to całkiem nieźle. Jedną postawiłem w sypialni, w jadalni na stole stwierdziłem, że będziemy musieli zrobić lub kupić jakiś stroik, najlepiej z żywym świerkiem. Dawid w tym czasie zawieszał światełka na oknach. Poręcze przy schodach także owinęliśmy łańcuchem. Potem założyliśmy kurtki i wyszliśmy na taras, żeby tam założyć światełka. Wróciliśmy do środka. Rozejrzałem się dookoła. Wyglądało to bardzo dobrze. Brakowało choinki, ale na to było trochę za wcześnie. Poczułem, że Dawid obejmuje mnie od tyłu i przytula się do moich pleców
- Wygląda super - powiedział cicho
- Mhm. W końcu prawdziwie świąteczny klimat - zaśmiałem się.
- Dokładnie.
Staliśmy tak przez krótką chwilę. Spojrzałem na zegarek
- Minęła godzina. Musimy zająć się ciasteczkami - złapałem go za rękę i pociągnąłem do kuchni. Wyciągnąłem ciasto z lodówki i wyjąłem je z woreczka, Dawid w tym czasie wyciągnął stolnicę, wałek i foremki. Rozwałkował ciasto i zaczęliśmy wykrawać kształty.
- Opowiedz mi o świętach w Polsce - poprosiłem.
- U nas w wigilię nie je się mięsa, tylko ryby. Główną rybą, chyba najpopularniejszą jest karp. Jemy barszcz czerwony z uszkami i pierogi z kapustą i grzybami. Na stole wigilijnym powinno być 12 potraw i tradycja mówi, że powinno się każdej spróbować. Najczęściej są to dania z ryb, grzybów i kapusty. Na słodko niektórzy robią kutię czyli pszenicę i mak wymieszane z bakaliami. Przed rozpoczęciem kolacji, przed jedzeniem dzielimy się opłatkiem, w wierzących rodzinach czyta się też fragment Biblii. A pod obrus dajemy sianko. Powinno się także zostawić wolne nakrycie dla zbłąkanego wędrowca. Po kolacji dzieci mogą odpakować prezenty, śpiewa się kolędy. Potem idziemy na pasterkę. No i my 26. grudnia także mamy wolne, dalej świętujemy. To chyba takie najważniejsze rzeczy. A, i zapomniałbym o jednym. Karpie kupuje się najczęściej żywe, więc muszą leżeć w wodzie, dlatego leżą w wannie przez kilka dni, więc nie ma kąpieli
Gdy to usłyszałem aż przestałem wycinać ciastko. Byłem w szoku. To było dziwne. Spojrzałem na niego bardzo zdziwiony.
- Co?
- No tak. Dlatego musimy jechać po żywego karpia przed Wigilią - Dawid był poważny.
- Tylko ty masz prysznic w domu, więc jak chcesz to zrobić?
- Potrzebujemy ogromną miskę w takim razie
- To naprawdę konieczne? - zapytałem zrezygnowany. Nie uśmiechało mi się trzymać w domu przez kilka dni żywej, śmierdzącej ryby
- Oczywiście. Bez tego nie ma świąt - Dawid cały czas był poważny. Westchnąłem tylko.
- Niech ci będzie - powiedziałem i usłyszałem donośny śmiech Dawida
- Żałuj, że nie widziałeś swojej miny - wtedy zrozumiałem, że żartował.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne - spojrzałem na niego lekko zirytowany, nabrałem trochę mąki i rzuciłem ją w niego. Dawid zrobił oburzoną minę.
- No co. Trzeba było nie żartować - zacząłem układać ciasteczka na blachę, a Dawid z ciasta które zostało rozwałkował kolejną porcję.
- Przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać. Wiesz, ludzie naprawdę kupują żywe karpie i trzymają je w wannie, ale nie przez kilka dni - wyjaśnił.
Praca szła nam dość sprawnie. Gdy wszystkie ciasteczka były już gotowe, włożyliśmy je do piekarnika.
- To teraz mamy chwilę na oddech - usiedliśmy na krzesłach w kuchni. Co kilka minut sprawdzaliśmy czy ciastka się nie palą. Po kilkunastu minutach ciastka były już upieczone. Dawid wyciągnął blachy z piekarnika.
- Pięknie pachną - powiedziałem, bo naprawdę unosił się wspaniały zapach.
- Faktycznie - Dawid pochylił się i zbliżył nos do blachy - pięknie.
Dawid wziął talerzyk i odłożył na niego dwa pierniczki.
- Tak szybciej przestygną - powiedział a ja się zaśmiałem, a po chwili spróbowaliśmy ciasteczka.
- Pycha - naprawdę wyszły bardzo dobre.
- Mhm. Dobre - zgodził się.
Zostawiliśmy ciastka do wystygnięcia, żeby potem je udekorować. Poszliśmy do salonu usiąść na kanapie. Nie rozmawialiśmy za wiele, siedzieliśmy przytuleni i słuchaliśmy świątecznych piosenek.
Gdy pierniczki wystygły wróciliśmy do kuchni na chyba najlepszą część - dekorowanie. Wzięliśmy kolorowe pisaki z lukrem. Starałem się je ozdobić jakoś ładnie. Nie były to jakieś dzieła sztuki, ale nie były złe. Spojrzałem na pierniczki Dawida i zacząłem się śmiać. Eufemistycznie mówiąc nie wyglądały najlepiej
- No co? Nie mam talentu. A poza tym pamiętaj, że gdyby nie ja, to nie miałbyś co dekorować - powiedział lekko obrażony.
- Śliczne są kochanie - zaśmiałem się jeszcze raz i pocałowałem go w policzek. Po pewnym czasie wszystkie pierniczki były już udekorowane. Przyjrzałem się im
- No, wyglądają pięknie - wyglądały fajnie, chociaż było widać kto ozdabiał które.
- Najważniejsze, żeby były smaczne - zaśmiał się Dawid, a ja się z nim zgodziłem. Zjedliśmy jeszcze kilka, a gdy lukier zaschnął włożyliśmy je do pojemnika. Musieliśmy też posprzątać kuchnię
- Niezłe pobojowisko- westchnął Dawid stając w progu
- Trochę. Ale razem damy radę - uśmiechnąłem się i zabraliśmy się do roboty. Po jakiś 45 minutach kuchnia wróciła do stanu używalności.
- Gotowe. Teraz tylko prysznic i spać - stwierdził
- Oj zgadzam się - byłem trochę zmęczony, więc chętnie na to przystałem.
Tak też zrobiliśmy. Po wieczornej toalecie położyliśmy się do łóżka.
- Daliśmy radę, zrobiliśmy całkiem dobre ciasteczka i ozdobiliśmy dom.
- Zgrany z nas zespół - zaśmiałem się
- Zdecydowanie - zaśmiał się - chodźmy spać
- Chętnie. Dobranoc
- Dobranoc - przyciągnął mnie do siebie, więc się do niego przytuliłem i dałem mu buziaka.
To był dobry dzień.
Witam!
Tak na zakończenie świąt przychodzę z shotem.
Dziękuję Agacie za pomysł i Zuzi za pomocTrzymajcie się !