Staliśmy w czwórkę przed domem Andreasa: ja, Karl, Markus i Richard. Nacisnąłem dzwonek. Po chwili nam otworzył. Wyglądał źle, bardzo źle. W ogóle nie przypominał tego radosnego, uśmiechniętego Andiego którego znaliśmy. Blada cera, przekrwione oczy.
- Cześć - powiedziałem, gdy nam otworzył.
- Co wy tu robicie? - zapytał zdziwiony, ale widziałem po nim, że ucieszył się na nasz widok.
- Przyjechaliśmy zobaczyć jak trzyma się nasz przyjaciel - odpowiedział mu Markus. Nie mogliśmy go teraz zostawić, potrzebował nas.
- Wejdźcie - Wellinger otworzył drzwi szerzej. Weszliśmy i zajęliśmy miejsca w salonie.
- Mamy piwo - Richard wyciągnął alkohol z reklamówki. Wybraliśmy piwo, bo nie chcieliśmy jego ani siebie upić, tylko rozluźnić.
- Ale zanim piwo, kiedy ostatnio jadłeś coś porządnego? - zapytał nasz głos rozsądku i odpowiedzialności czyli Karl kładąc na stół pizze.
- Nie pamiętam - przyznał.
- To w takim razie jemy. I nie ma, że nie jesteś głodny - rudzielec otworzył pudełka, więc zaczęliśmy jeść. Podczas jedzenia nie rozmawialiśmy za dużo, głównie uwagi o pizzy i prośby o podanie sosu. Ukradkiem pilnowaliśmy ile je Andreas.
- Andi, zjedz jeszcze. Spróbuj innego smaku - powiedział Markus, gdy widział, że Andi zjadł tylko jeden kawałek.
- Nie, dzięki, nie jestem już głodny - posłał nam lekki uśmiech, który miał nas uspokoić i zapewnić, że nie jest już najedzony.
- Andreas, nawet nas nie denerwuj. Zjedz jeszcze - powiedział ciut ostrzej Richard.
- Ale ja naprawdę... - Welli nie dokończył, bo Markus wcisnął mu kolejny kawałek do ręki.
- Masz to zjeść - wręcz rozkazał, więc Andi zjadł kawałek. Gdy wszystkie kawałki zniknęły, sprzątnęliśmy kartony.
- Gdzie masz kufle? - zapytał Markus, a Andi wskazał na przeszkloną szafkę, z której brunet wyciągnął naczynia. Otworzyliśmy butelki i przelaliśmy alkohol do kufli.
- Jak się trzymasz? - zapytał Karl.
- Jest ciężko - przyznał, a ja cieszyłem się, że jest szczery, że nie próbuje udawać, że wszystko jest w porządku. Wiedziałem, że bardzo przeżył to rozstanie. Po prawie dwóch latach tego układu, gdzie Kamil miał żonę, a on i kilku innych byli tymi drugimi, odskocznia mi i sekretami, Andi nie wytrzymał i zerwał z Kamilem. Bardzo go kochał, ale ta sytuacja go raniła, aż w końcu powiedział dość.
- Znowu przez niego płakałeś - zauważyłem widząc jego przekrwione i opuchnięte oczy, które straciły swój blask.
- Nie pamiętam kiedy nie płakałem - westchnął.
- Musisz dać sobie trochę czasu. On leczy rany - powiedział Karl.
- Ale to cholernie trudne. Ja naprawdę go kochałem, nadal kocham - w oczach Andreasa pojawiły się łzy, więc go przytuliliśmy.
- Może nie powinienem mówić się cieszę się że się rozstaliście. On tylko bawił się tobą - powiedział Markus, a ja musiałem przyznać mu rację
- Wiem, ostrzegaliście mnie a ja was nie słuchałem - przyznał
- Na szczęście sam do tego doszedłeś - powiedział Richard. Racja, dobrze że sam zauważył, że ten związek nie ma przyszłości, szkoda tylko, że tak późno.
- On nigdy cię nie kochał - stwierdziłem. Niestety, taka była prawda. Andreas był dla niego tylko zabawką, rozrywką.
- On na ciebie nie zasługiwał. Nie doceniał cię, a nigdy nie znajdzie kogoś tak troskliwego, oddanego - Markus miał rację, Andreas był bardzo oddany tej relacji, a w zamian otrzymywał jakieś ochłapy związku.
- A ty zasługujesz na kogoś lepszego, kogoś kto nie zdradza, nie kłamie, nie szlaja się, a ty nawet nie wiesz gdzie on jest - powiedział Richi.
- Pamiętaj, że masz nas, zawsze możesz na nas liczyć - zapewnił Karl, a my pokiwaliśmy głowami zgadzając się z nim.
- Dziękuję. To naprawdę wspaniałe mieć takich przyjaciół. Nie wiem czym sobie na was zasłużyłem - powiedział wzruszony.
Masz nas, a właściwie wszyscy mamy siebie, całą naszą piątką - stwierdził Richard, a my wszyscy się zgodziliśmy.
Cieszę się, że was mam chłopaki - powiedział Karl, a reszta zgodziła się z nim, cieszyliśmy się, że mamy takich przyjaciół.
W końcu oderwaliśmy się z uścisku i usiedliśmy na kanapie. Nie mieliśmy zamiarów prawić mu morałów pod tytułem "a nie mówiliśmy". On sam o tym wiedział. My cieszyliśmy się, że w końcu to zrozumiał.
Spędziliśmy u Andreasa jeszcze kilka godzin, wyszliśmy od niego późnym wieczorem. Zapewniliśmy go, że może do nas dzwonić i pisać o każdej porze, kiedy tylko będzie tego potrzebował - pocieszenia czy zwykłej rozmowy, że zawsze go wysłuchamy i spróbujemy pomóc. Chyba udało nam się sprawić, że poczuł się trochę lepiej.
- Szkoda mi go - powiedział Richard, gdy już opuściliśmy dom Wellingera.
- Mi też, bardzo - zgodził się Markus
- Oby szybko się pozbierał, chociaż nie wygląda na to - powiedział Karl
- Niestety. On naprawdę kochał Kamila. Wiele nocy przez niego przepłakał, zbyt wiele - powiedziałem, bo często go wtedy pocieszałem.
- Jest silny, podniesie się z tego - stwierdził Richard
- A my mu w tym pomożemy - stwierdziłem. Andreas był naszym przyjacielem, był dla nas jak brat, dlatego wiedzieliśmy, że nie możemy go zostawić, że musimy mu pomóc. Ze wszystkich sił.
Witam!
Tym razem coś ciut innego, kontynuacja do shota "Boy" na podstawie piosenki z mediów.Wpadłam na nią słuchając po raz 356864 LM5 i słuchając tej piosenki mnie natchnęło XDD
Trzymajcie się p