Po drugim skoku jestem zły, nawet wściekły. Na siebie, mogłem skoczyć dalej, na jury, że musiałem skakać w takich warunkach. Po swoim skoku jestem pierwszy, idę na miejsce dla lidera. Podchodzi do mnie Stephan, rozmawiamy chwilę. Gdy widzę, że Yukiya skaczący po mnie wyprzedza mnie nie wytrzymuję i ciskam rękawicami. Po chwili zbieram swoje rzeczy i wychodzę z miejsca dla lidera. Timi skacze trochę krócej, dzięki czemu przesuwam się o jedną pozycję. Jednak następni skaczą bardzo dobrze, Markus znowu oddał świetny skok. Cieszę się, niech wygra. Jednak wszystko pieczętuje Ryoyu, który minimalną przewagą wygrywa z moim przyjacielem. I tak świetny wynik Markusa. 7 miejsce. To też pokazuje jak różni się perspektywa. Fatih cieszył się z historycznych dwóch punktów w Oberstdorfie. Stephan jest zadowolony z miejsc w pierwszej dziesiątce po powrocie po kontuzji. A ja i moje 7 miejsce? Straciłem plastron lidera, tracę 40 punktów w Turnieju. Plastronem nie martwię się aż tak, aż tak to nie boli, sezon jeszcze długi, może jeszcze go odzyskam. Choć patrząc na dyspozycję Ryoyu będzie to cholernie trudne. Poza tym utrzymanie go przez cały sezon graniczy z cudem. A turniej... A miałem pokonać tę klątwę, miałem być tym, który po równo dwudziestu latach od ostatniej wygranej Svena wygra tego przeklętego Orła. Jednak teraz praktycznie pogrzebałem swoje szanse. Tymczasem Ryoyu stoi przed szansą zapisania się w historii jako ten który jako pierwszy dwa razy wygra wszystkie cztery konkursy W mojej głowie pojawia się jedna myśl: zawiodłem. Zawiodłem siebie, kibiców, trenera pewnie też. Mam już dość, chcę tylko schować się w pokoju. Kiedy po dłuższym czasie w końcu mi się to udaje, spokój nie trwa zbyt długo. Słyszę pukanie do drzwi, więc wstaję, aby je otworzyć. Spodziewałem się Markusa, który poszedł na chwilę do trenera, ale gdy otwieram drzwi, to jednak nie on. Za drzwiami stoi Andreas
- Mogę? - pyta
- Jasne, wchodź - otwieram drzwi szerzej.
- Karl, ja naprawdę rozumiem twoją złość, rozumiem co czujesz. A poza tym masz jeszcze szanse - mówi, gdy siadamy na łóżku, na co ja śmieję się gorzko.
- Andi... Przecież widzisz w jakiej formie jest Ryoyu. Nie łudźmy się.
- Wierzę w ciebie - mówi z przekonaniem.
- Jak widać klątwa pozostaje klątwą
- Przestań. Ja straciłem szansę na wygraną w Raw Air w ostatnim skoku... Skoczyłem wtedy trochę ponad 160 m. Na mamucie. Byłem wściekły. Ty masz jeszcze szansę, zostały dwa konkursy, cztery skoki. Będzie dobrze - przytulił mnie, a ja opieram głowę o jego bark.
- Dziękuję - mówię cicho. Jestem naprawdę wdzięczny. Za jego wsparcie, za wiarę we mnie. Podniosłem głowę, jednak nasze twarze były nadal blisko siebie i wtedy stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Andi mnie pocałował. To było coś innego, coś czego nie czułem jeszcze nigdy, ale coś pięknego. Szybko jednak oderwał się ode mnie. Był cały czerwony, unikał spojrzenia, ewidentnie był speszony.
- Ja przepraszam, nie powinienem... - zaczął, ale nie dałem mu dokończyć. Przerwałem mu pocałunkiem. Tym razem nie było to sekundowe zetknięcie warg. Tym razem było to dłuższe i bardziej namiętne. Andi po chwilowym szoku zaczął oddawać pocałunek równie namiętnie. Tak nie czułem się jeszcze nigdy, jeszcze nikt nie wzbudził we mnie takich uczuć. Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem, co mną kierowało. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Nie wiedziałem co mogę powiedzieć, jak to wytłumaczyć. Jednak Andreasowi chyba to, że go pocałowałem dodało pewności siebie, bo przejął pałeczkę
- Karl... Ja nie wiem co ty czujesz, teraz mam mętlik w głowie, ale nie mogę już tego ukrywać. Zakochałem się w tobie, już od kilku miesięcy - powiedział, a ja z jednej strony byłem bardzo zdziwiony, bo nigdy nie widziałem jakiś sygnałów z jego strony, a z drugiej cieszyłem się, bo te pocałunki zmieniły wszystko.
- Ja chyba też coś poczułem - odpowiedziałem i ponownie go pocałowałem, a to było cudowne uczucie. Może ten nowy rok nie będzie taki zły?
Witam ponownie 😅
Po tym wczorajszym konkursie i shocie Dameavvinde musiałam to napisać hah
Trzymajcie się!PS nowy rozdział FF już jest