ROZDZIAŁ XV

405 39 6
                                    

────── ✦ ──────

ROZDZIAŁ XV: Wolność na warunkach

────── ✦ ──────

Jeśli wcześniej, przed sztormem, czas się jej dłużył, to teraz zdawał się utknąć w miejscu.

Kiedy wrócili na statek została zamknięta w pokoju i pozostawiona bez słowa. Nie miała pojęcia ile minęło, ale siedzenie samotnie, w zamknięciu, bez tylu odpowiedzi na jej myśli, doprowadzało ją do szaleństwa.

Wydawało się, że wydarzenia podczas sztormu i na wyspie sprawiły, że cała załoga, a szczególnie pierwszy oficer, woleli z nią nie rozmawiać i nie widzieć. Gdy z powrotem wchodziła na statek po wydarzeniach na wyspie, usłyszała też od kilku piratów, że branie kobiety na statek przynosi pecha, a ona jest tego idealnym potwierdzeniem.

— Przeklęci piraci — warknęła pod nosem, zdejmując płaszcz i rzucając go na ziemię. Przez to wszystko co przeszła przestała nawet martwić się dobrym wychowaniem. Była po prostu tak tym wszystkim zmęczona, że w pewnym momencie o tym zapomniała. 

Jej wzrok powędrował w stronę małego lustra. Ujrzała tam pewną dziewczynę, która w żadnym calu nie przypominała już arystokratki. Jej niegdyś blada skóra nabrała ciemniejszego odcienia od słońca, którego zawsze starała się unikać, przed wyjazdem do Kornwalii. Włosy były tłuste i zniszczone, pomimo jej prób dbania o nie. Nie pachniała już kwiecistymi perfumami, ale morzem i solą. Gdyby ktoś jej nie znał, mógłby rzec, że wygląda jak pirat. Istota, którą starała się nienawidzić z całego serca. Przez chwilę jej to wychodziło, ale teraz... teraz sama już nie wiedziała co czuje.

Nie wiedząc kiedy po jej policzkach spłynęły pierwsze łzy, a potem następne. Wpatrywała się w lustro i płakała, czując jedynie tylko bezsilność. 

Kim teraz była? Czy wciąż była tą samą dziewczyną co kiedyś? Była pewna, że nie, ale czy kiedy spotka Abernathy'ego będzie potrafiła stać się nią ponownie? A jeśli nie, to czy on wciąż będzie ją kochał? Czy on ją w ogóle kiedyś kochał? Tak szczerze i prawdziwie? Tak, mówił jej, że jest piękna, mądra i jeszcze wiele innych komplementów, lecz nigdy nie powiedział, że ją kocha.

Danielle wiedziała, że wiele małżeństwo było aranżowanych i ludzie nie mieli wyboru by się zakochać, ale ona od zawsze marzyła o tym, by wyjść za kogoś kogo kocha i kto kocha ją. Tego zawsze zazdrościła zwykłym ludziom. Tej wolności wyboru nad swoim losem, której ona nie posiadała. Mogło to wzbudzić w niej zazdrość wobec piratów, których nie ograniczały żadne zasady. To był powód, dla którego ich nienawidziła. Wolność, której nigdy nie zdobędzie, bez względu na to, jak bardzo będzie się starać.

Jack powiedział, że kiedy został piratem i kapitanem, nie chciał krzywdzić niewinnych ludzi. Pragnął jedynie skarbów. Zaś Barbossa byłby w stanie bez mrugnięcia okiem zabić tych niewinnych ludzi by te skarby dostać. Byli prawdopodobnie najgorzej dopasowanymi przywódcami, jakich kiedykolwiek widziała, ale uzupełniali się w jakiś dziwny sposób.

Decyzja by pozwolić im żyć, należała do niej. Nie do Abernathy'ego. Nie do jej ojca. Do niej. Po raz pierwszy w życiu miała taką moc w swoich rękach.

Porwali ją, podpowiadała jej myśl w głowie. A co? Mieliby przepłynąć bokiem i pomachać jej? Byli cholernymi piratami! Powinna ich nienawidzić. Powinna się nad tym nie zastanawiać, bo tak powinna zrobić każda osoba na jej miejscu. 

Ale... ale ona nigdy nie chciała być taka sama jak inni. Chciała wolności, a jeśli ona nie mogła jej mieć, to chociaż mogła ją dać komuś innemu. 

English Countess • Pirates Of The Caribbean [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz