ROZDZIAŁ XXXXXII

138 11 10
                                    

────── ✦ ──────

ROZDZIAŁ XXXXXII: Przez ogień nienawiści

────── ✦ ──────


Młody Hector Barbossa, świeżo upieczony żołnierz Marynarki Królewskiej, nieszczęśliwie dzisiaj musiał czyścić pokład.

Głupi błąd, a raczej uwaga do przełożonego na temat obranego kursu i trasy, którą statek obrał w kierunku Nassau. Po prostu znalazł szybszą trasę, bezpieczniejszą, bez irytujących piratów, którzy ścigali ich od jakiegoś czasu. Uważał, że nie zasłużył na taką karę, jak czyszczenie pokładu. Pomińmy fakt, że w międzyczasie nazwał go parszywym, starym głupcem. Gdyby ich kapitan miał choć odrobinę rozsądku pod tą białą peruką, która przypominała mu pompatyczną, wściekłą łasicę, zgodziłby się z jego tokiem myślenia. W końcu byliby w Nassau dzień, albo dwa wcześniej drogą morską.

Ale oczywiście, kto by posłuchał prostego chłopaka znikąd? Nikt, kto był wyżej od niego w hierarchii.

Zarozumiali idioci. Oto jak ich widział.

— Cóż, tym razem ci się upiekło — powiedział znajomy głos za nim, a potem ktoś poklepał Hectora po ramieniu. — Gdybym nie pojawił się na czas, Stary Kindley prawdopodobnie wyrzuciłby cię za burtę za twoją kartograficzną mądrość.

 Barbossa przewrócił oczami, chcąc uderzyć młodego, ciemnowłosego chłopaka w twarz brudnym mopem, żeby na chwilę go uciszyć.

— Abe, jeśli kiedykolwiek się ożenisz, to ze ślepą i głupią kobietą — mruknął pod nosem, z irytacją sprzątając pokład okrętu Marynarki Królewskiej.

Abernathy się roześmiał, jego śmiech był tak irytująco przyjemny dla ucha, że ​​Hector znów przewrócił oczami. Z takim wyglądem i urokiem dziewczyny w każdym porcie mdlałyby na jego punkcie. Nie wspominając o spuściźnie jego ojca, który był dobrze znany ze swoich zasług dla Korony. Młody hrabia miał przed sobą bardzo obiecującą przyszłość, a jednak zaprzyjaźnił się z kimś takim jak Hector. Nikogo. Przybłędą. Bezpańskim psem.

Barbossa zawsze uważał to za dziwne, ale nie narzekał. Wbrew pozorom lubił Abernathy'ego. Poznał go drugiego dnia służby, kiedy okazało się, że będą służyć na tym samym statku. Hector jako prosty marynarz, a Abernathy w formie szkolenia na pierwszego oficera kapitana, aby w późniejszych latach przynosił dumę ojcu, kiedy odziedziczy jego majątek i odpowiedzialność służenia Jego Wysokości. Okazało się, że mieli ze sobą wiele wspólnego i potrafili się dogadać. Z prostych suchych żartów podczas ich pierwszej rozmowy zaczęła się przyjaźń, która trwała kilka lat.

— Ale przynajmniej będzie piękna — odparł rozbawiony młody hrabia i oparł się o reling za nim, podczas gdy jego ciemne oczy obserwowały pracę Barbossy, a morska bryza rozwiała jego brązowe włosy. — Taką byś mógł mi zawinąć. Dziewczyny zresztą lubią twoje czarujące słówka — prychnął z uśmieszkiem.

Rzeczywiście. Hector może nie miał tyle uroku co Abernathy, bo jego wygląd był całkiem zwyczajny, ale było w nim coś, co przyciągało do niego kobiety. Z pewnością miał dar do sztuki mówienia i perswazji.

— Nie musisz się martwić, że ci ją ukradnę. — Wzruszył ramionami. — Poza tym, ty wolisz te idealne i grzeczne. Posłuszne córki dyplomatów — powiedział i skrzywił się na swoje słowa. — To nie mój typ.

— Nie? A jaki jest twój typ, Hectorze? — zapytał go zaciekawiony Abernathy.

Hectorowi zajęło chwilę zastanowienie się nad odpowiedzią. Nigdy tak naprawdę nie myślał o posiadaniu kobiety na stałe. Myśl o małżeństwie była gdzieś głęboko zakopana pod innymi niepotrzebnymi rzeczami w jego życiu. Za bardzo kochał adrenalinę i dreszczyk emocji związany z codzienną walką z morzem, aby zawracać sobie głowę planami osiedlenia się gdzieś na stałe z jakąś przeciętną kobietą. Ląd nie był dla niego. Nie marzył też o założeniu rodziny i posiadaniu gospodarstwa rolnego. To było takie... puste i nudne.

English Countess • Pirates Of The Caribbean [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz