ROZDZIAŁ XXXII

317 34 15
                                    

────── ✦ ──────

ROZDZIAŁ XXXII: Kompas moralny

────── ✦ ────── 



Danielle nie miała pojęcia, kiedy znalazła się pod pokładem, gdzie cała załoga Jacka, w tym Will i Elizabeth, byli zamknięci w swoich celach. Zastała tę dwójkę w dość intymnej dla nich chwili, kiedy chłopak szeptał coś do blondynki, trzymając jej ręce przez kraty, które ich dzieliły.

Wszystkie rozmowy wokół nich ucichły, a oni odwrócili się zaskoczeni do kobiety, która stała przy wejściu, z rękami splecionymi przed sobą, nerwowo bawiąc się obrączką na palcu. Nie chciała zakłócać prawdopodobnie ich ostatniej wspólnej chwili, ale musiała wyjaśnić sprawę z Elizabeth, bo nie dawało jej to spokoju.

Will zmarszczył brwi na jej widok, całkowicie zdezorientowany jej obecnością, podczas gdy Elizabeth skrzyżowała ręce na piersi i uniosła podbródek.

 — Czego chcesz? — zapytała dziewczyna zimnym głosem, który sprawił, że Danielle poczuła się jeszcze bardziej nieswojo.

— Chcę porozmawiać — zaczęła powoli, idąc w jej stronę. 

Czuła na sobie wszystkie spojrzenia innych, którzy porzucili swoje dotychczasowe zajęcia, zbyt zainteresowani ich rozmową, a także postacią Danielle, która udawała, że nie nie robili na niej żadnego wrażenia. Zależało jej tylko na Elizabeth.

— Chyba nie mamy o czym, Andromedo. O ile to twoje prawdziwe imię — prychnęła, przewracając oczami. 

Kobieta zatrzymała się przed jej celą, pochylając głowę, by spojrzeć na zamek. Gdyby chciała, z pewnością mogłaby go otworzyć. Mogłaby ją wypuścić na wolność, kazać uciekać i zatroszczyć o swoje życie, ale... coś ją powstrzymywało. Nie miała pojęcia, co to było, ale nie była w stanie potajemnie uwolnić dziewczyny, wbrew rozkazom Barbossy, bez względu na to, jak bardzo chciała mu się sprzeciwić.

— Elizabeth... to nie takie proste... 

— Że nie umiesz wybrać strony po której jesteś? — Przerwała jej, podchodząc do krat i chwytając się ich ze złością. — Udajesz, że trzymasz moją stronę, ja ci głupio ufam, a ty potem i tak stajesz po stronie Barbossy. Zawsze wybierasz jego stronę, bez względu na to, co by ci nie zrobił. Patrzyłaś obojętnie, jak chciał mnie poświęcić, jak chciał mnie wykorzystać na statku jako ich osobistą dziewkę! Dlaczego?! Myślałam, że jesteś inna niż oni... — powiedziała rozczarowanym głosem, gorzkie łzy błyszczały jej w oczach pod wpływem światła pochodni, ale nie pozwoliła im spłynąć po jej policzkach.

Serce kobiety boleśnie ścisnęło się na ten widok. 

— Jestem... Ja po prostu nie mam wyboru... Nie masz pojęcia przez co przechodzę. Gdybym tylko mogła, to uwierz mi, uratowałabym cię, obroniła, ale ostrzegałam cię... Ostrzegałam cię przed przywiązaniem, które może być dla nas zgubne — wymamrotała cicho głosem pełnym bólu, ale Elizabeth tylko potrząsnęła głową na jej słowa, patrząc na nią z czymś w rodzaju obrzydzenia. To ją zabolało, bardziej niż mogłaby się tego spodziewać.

— Mówisz, że nie masz wyboru, ale zawsze jest jakiś inny wybór — odpowiedziała z goryczą, odsuwając się od krat i przestępując kilka kroków do tyłu. — Zresztą i tak nie musisz się już przejmować. Dzięki Willowi będę wolna — dodała pewniej, patrząc na Turnera, który uśmiechnął się lekko. Wydawało się, że nie widzą świata poza sobą, nawet nie zauważając, że czeka ich nieprzyjemny koniec, który zaplanował dla nich Barbossa.

English Countess • Pirates Of The Caribbean [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz