ROZDZIAŁ XXV

302 27 10
                                    

────── ✦ ────── 

 ROZDZIAŁ XXV: Panna Turner

 ────── ✦ ──────



— A co my tutaj mamy? — spytał, z zainteresowaniem spoglądając na stojącą wśród jego załogi, młodą, nie więcej niż siedemnaście, czy dziewiętnaście lat dziewczynę o długich blond włosach i bardzo przyjemnej dla oka urodzie. Ubrana w długą biała koszulę nocną i kwiecistą narzutkę. Wyglądała na przestraszoną, pomimo, że chciała zachować odważną postawę oraz twarz. Przypominała mu w tym kogoś innego.

Danielle przyglądając się jej, oparła o barierkę, kładąc na niej dłonie i powstrzymując się od podejścia do nich. Na razie miała trzymać się z tyłu, ale jeśli stanie się coś, co jej się nie spodoba, to nie będzie się zastanawiać, by dołączyć do rozmowy. Sam fakt, że była tutaj dziewczyna ją już niepokoił. 

— Kapitanie Barbossa, jestem tutaj, by negocjować zaprzestanie wrogich działań przeciwko Port Royal — powiedziała poważnym i formalnym głosem blondynka, prostując się.

Barbossa wydawał się być trochę pod wrażeniem tych słów, ale również zdawał się być rozbawiony. Dziewczyna, młoda i bezbronna chciała z nimi, przeklętymi piratami, prawdopodobnie najokrutniejszymi na tych morzach negocjować. Czy była głupia?

— To dużo długich słów, a my jesteśmy tylko prostymi piratami — zaśmiał się pod nosem. — Czego chcesz?

— Odpłyńcie stąd i nigdy nie wracajcie — wycedziła przez zaciśnięte zęby, niemal tak, jakby te słowa były groźbą, czy ostrzeżeniem. 

Piraci roześmiali się, a on również nie mógł powstrzymać cichego śmiechu z jej słów. Danielle przewróciła oczami na ich zachowanie, ale czego właściwie mogła się spodziewać po piratach. Jedyną rzeczą jaka do nich przemawiała, to przemoc i siła.

— Jestem zmuszony odrzucić twoją prośbę — odpowiedział powoli, tak jakby bardzo zastanawiał się nad doborem tych słów. — Znaczy: nie — dodał z udawaną uprzejmością, a śmiechy załogi ponownie rozbrzmiały po statku w akompaniamencie wystrzałów z armat. 

Dziewczyna zarumieniła się ze złości, która pojawiła się przez chwilę na jej twarzy, lecz drwiny załogi wciąż trwały.

— Skoro tak. — Szybko wyciągnęła medalion, przysuwając się bliżej relingu i wystawiając złoto, by zawisło za burtą statku. Śmiechy ustały. Piraci przysunęli się nieco, widząc znajomy blask. Danielle zagryzła wewnętrznie wargę, czując, jak nie może powstrzymać się od małego uśmieszku. Dziewczyna była sprytna, wiedziała dokładnie czego chcieli. — Rzucę go.

— Mamy luki pełne łupów, co nam po jakiejś błyskotce? — rzekł Barbossa, sprawiając wrażenie, że nie nic to dla niego nie znaczy, lecz Danielle wyczuła w jego głosie pewne nerwy. Wiedziała, że tylko cienka granica powstrzymywała go przed rzuceniem się po medalion. Wiedziała, że klątwa ciągnęła go w kierunku tej małej błyskotki, która na pierwszy rzut oka nie wydawała się taka zła.

— Tego szukaliście. Poznaję ten statek — wyznała, rozglądając się wokół. — Widziałam go przed ośmiu laty, płynąc tu z Anglii.

Danielle na te słowa zmarszczyła brwi, a jej wzrok przez chwilę spotkał się z Barbossą, który rzucił jej przelotne spojrzenie, tak jakby chciał się upewnić, czy dziewczyna rzeczywiście mówi prawdę. Wzruszyła lekko ramionami. Było to bardzo prawdopodobne, dużo ludzi podróżowało tak.

English Countess • Pirates Of The Caribbean [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz