ROZDZIAŁ XXIII

346 31 18
                                    

────── ✦ ──────

ROZDZIAŁ XXIII: Słaby punkt

────── ✦ ──────

Noc była ciemna, tylko czasami przez gęste chmury przebijał się słaby promień księżyca. Kobieta była zmuszona założyć pelerynę z kapturem, nie tylko dlatego, że było chłodno, ale po to, by również ukryć swoją tożsamość. Choć były małe szanse na rozpoznanie jej, to nie mogła ryzykować, mimo iż szła tylko na cmentarz. 

Barbossa w przeciwieństwie do niej, wciąż pozostawał w swoim niezmienionym ubraniu, ale nie miał potrzeby, by się maskować. Pomimo że był piratem, to i tak nikt nie mógł go za to zabić. 

Zerknęła na niego ukradkiem, ciesząc się, że niebo dzisiaj było zachmurzone i nie musiała iść z kościotrupem. To byłoby bardzo niezręczne, gdyby natrafili wtedy na kogoś. W głębi siebie, jednak potrzebowała, by ktoś jej towarzyszył. Nawet jeśli miał być to pirat, przeklęty i pozbawiony uczuć. Ktoś musiał przy niej być, by w swoim żalu nie zrobiła jakiegoś głupstwa.

— Jak twoje małżeństwo? — spytał, przerywając irytującą ciszę, gdy ramię w ramię szli w kierunku cmentarza znajdującego się nieco za miastem. 

Danielle nie miała odwagi spoglądać w kierunku budynków. Wspomnienia były dla niej zbyt wyraziste i ledwo opanowywała płacz. Gdyby tylko mogła, odwróciłaby się i pobiegła w stronę znajomych domków, by chociaż przywitać się z ludźmi, których pamiętała aż za dobrze. Jej ulubiona nauczycielka, Martha, pewnie wciąż tam mieszkała ze swoim synem Horacym, który wstąpił do marynarki. Ta kobieta poniekąd zastąpiła jej matkę, kiedy ta zmarła, a jej syn podobno chciał jej się nawet oświadczyć, ale porzucił ten pomysł, kiedy dowiedział się o jej zaręczynach z Abernathym. Był z niego dobry chłopak i miała nadzieję, że się ustatkował z jakąś kochającą kobietą. Wciąż mieszkał tu pan Harding, który zajmował się zarządzaniem posiadłością, w której mieszkała. To on przypłynął statkiem i dostarczył jej testament, kiedy umarł ojciec. To on również jako jedyny mógł choć trochę zrozumieć jej ból, gdy płakała, a on ją przytulał, próbując pocieszyć. Wielu ludzi, których znała za dzieciństwa, wciąż tutaj mieszkało, chociaż również duża liczba również odeszła z tego świata.

Czasem chciała się cofnąć do czasów swej młodości i z powrotem mieszkać w tym tętniącym życiem i słońcem miejscu. Wszystko wtedy wydawało się takie łatwe.

— Jest na dobrej drodze — odchrząknęła, próbując nie pokazać, że jej myśli znowu stają się ciężkie. — Gdy Abernathy wyrusza na wyprawy, ja zajmuję się domem i dziećmi, czasem odwiedzam królewski dwór. Teraz z moimi synami zostały opiekunki i służba — odpowiedziała gładko, nie wspominając, że wśród nich przebywały syreny, z którymi dobiła paktu. Wbrew pozorom, były one bardzo opiekuńcze w stosunku do dzieci, a fakt, że Dahlias House stał się ich drugim domem, który był dla nich bezpieczny, były bardzo terytorialne. Była więc pewna, że jej dzieci są bezpieczne.

— Chociaż tyle. — Pokiwał głową. — Mam nadzieję, że pomimo tego, jakim Bennett jest człowiekiem na morzu, to na lądzie taki nie jest — powiedział zamyślonym tonem. Sam był świadkiem okrutności i niebezpieczeństwa idących od tego człowieka. Był brutalny, ale zarazem pełen elegancji i kunsztu w swoim fachu, prawdziwy Anglik polujący na piratów. Kompania Indyjska z Beckett'em nie zrobiła w ciągu kilku lat tyle, ile on mógł zrobić w kilka miesięcy, działając w pojedynkę.  

— Jest dla nas inny niż ci się wydaje. Miłość zmienia ludzi — odparła, przypominając sobie swojego męża w otoczeniu synów. Słyszała różne historie o jego czynach, o jego agresji, o mroku, który zawsze pojawiał się wokół niego, ale w domu był innym człowiekiem. Całkowitym przeciwieństwem tego wszystkiego, o czym opowiadali ludzie.

English Countess • Pirates Of The Caribbean [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz