ROZDZIAŁ XXXXI

227 26 20
                                    

────── ✦ ──────

ROZDZIAŁ XXXXI: Uczucie pragnienia

────── ✦ ──────


Singapur na pierwszy rzut oka mógł wielu przypominać zrujnowane slumsy. Było tutaj mrocznie, mokro i wszędzie kręcili się sami podejrzani ludzie. Ale to miasto portowe również tętniło życiem, chociaż w przeciwieństwie do Tortugi, tutaj nie panował chaos. Co jakiś czas przez uliczki przechodziły oddziały żołnierzy Kompanii, co wprawiło Danielle w niezadowolenie. Mogło być tu ciężko wtopić się w tłum.

Podczas gdy załoga miała uzupełnić zapasy i czekać w porcie, cały czas pod czujną pieczą Jamesa, kobieta wybrała się samotnie w miasto, sądząc, że dodatkowe towarzystwo, by jej tylko zaszkodziło.

Poruszanie się po takim miejscu było niebezpieczne, szczególnie w nocy. Danielle wiedziała o tym, więc przez cały czas trzymała dłoń na rękojeści miecza. Miała też dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwował, ale nie zauważyła nikogo, kiedy się odwróciła, co jeszcze bardziej ją zdenerwowało. Nie marzyła o śmierci w jakimś ciemnym zaułku z nożem wbitym w plecy. W takich chwilach zaczynała być nawet wdzięczna Beckett'owi za te częste patrole żołnierzy.

Minęła kolejną uliczkę, wzdychając z frustracją. Miała wrażenie, że się zgubiła, a podejście do pierwszej przypadkowej osoby i zapytanie o drogę nie wchodziło w grę. Równie dobrze mogłaby zapytać każdego napotkanego przechodnia, czy słyszał o Jacku Sparrow'ie. Wtedy dostałaby tyle nieprawdziwych informacji, że to tylko utrudniłoby pracę.

Postanowiła więc udać się w miejsce, w którym najłatwiej będzie jej się dogadać i zaczerpnąć najbardziej sprawdzonych plotek. Do burdelu.

Ale nie znała aż tak bardzo miasta i dotarcie tam sprawiło jej mały problem.

W końcu jednak, ku jej uldze, dostrzegła miejsce swojej podróży na końcu alejki. Pełne różnych ludzi i śmiejących się ochoczo kobiet, zapraszających przechodniów do środka. Jedna z nich zauważyła ją i podeszła do niej, delikatnie kładąc dłoń na jej ramieniu, tak jakby nie chciała jej przestraszyć.

— To niebezpieczne, by kobieta chodziła sama nocą. Zwłaszcza w tym miejscu — powiedziała łamanym angielskim.

Danielle zerknęła na nią szybko, zaciekawiona jej wyglądem, który był nieco lepszy niż u innych kobiet. Miała na sobie fioletowe jedwabne szaty z pięknymi, choć już wyblakłymi, złotymi wzorami, które przepasane były ciemną wstęgą, mocno zaciśniętą na jej wąskiej talii. Jej czarne jak węgiel włosy do pasa były w połowie spięte ozdobną szpilką, a w połowie rozpuszczone. Zaś jej oczy miały hipnotyzujące spojrzenie. Kobieta była ładna, wręcz piękna.

Zdecydowanie była tu faworytką.

— Potrafię o siebie zadbać. Nie jestem bezbronna — odparła, zsuwając jej bladą rękę z ramienia, co spotkało się z lekkim niezadowoleniem w oczach Chinki, które jednak szybko przykryła pod rozbawionym uśmieszkiem.

— W to nie wątpię, kochanie — zachichotała lekko. — Ten lśniący miecz z pewnością musiał już kilka razy komuś podciąć gardło. — Postukała palcami w rękojeść jej miecza przywiązanego do pasa. — Ale szkoda by było, gdyby coś tak ładnego zostałoby zużyte. Bądź moim gościem i zostań na noc. Interesujesz mnie i chętnie bym jeszcze porozmawiała — dodała, mrugając do niej i sprytnie owijając swoje ręce wokół jej ramienia, by przycisnąć swoją klatkę piersiową do jej ręki wywołując tym samym lekki rumieniec na twarzy Hrabiny.

Danielle zaskoczona jej nagłą bliskością, zamrugała kilkakrotnie, rozważając jej propozycję. Jak inaczej właściwie miałaby się tam dostać? Jeśli chciała informacji, to z pewnością mogła je wyciągnąć od tej kobiety.

English Countess • Pirates Of The Caribbean [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz