ROZDZIAŁ XXIX

281 29 17
                                    

────── ✦ ──────

ROZDZIAŁ XXIX: Coś jest nie tak

────── ✦ ────── 



Wszyscy zajęli swoje miejsca. Danielle stanęła w rogu, tak by światła pochodni jej nie oświetlały i dzięki czemu mogłaby zachować nieco prywatności. Znajdowała się daleko od załogi, ale wciąż była w stanie w bardzo szybkim tempie znaleźć się na górze złota, na której znajdował się Barbossa i przestraszona Elizabeth. Co prawda, miała nadzieję, że Kapitan dotrzyma złożonej obietnicy, ale wciąż z tyłu głowy pozostawała jej ostrzegawcza myśl, że jeśli nie Barbossa jej skrzywdzi, to mogłaby być to jego załoga.

— Panowie, oto nadszedł czas! — Zaczął swoim wyćwiczonym i pełnym dramaturgii tonem. Załoga zawołała wesoło na jego słowa. — Wybawienie jest bliskie! — Podniósł do góry rękę, a oni ponownie się z nim zgodzili. — Kończą się nasze męki. Przez dziesięć lat trwała ta próba i każdy z was dowiódł swego hartu ducha po stokroć i jeszcze raz po stokroć! — zapewnił ich gorąco, podnosząc obie ręce, na co piraci krzyknęli. Danielle powstrzymała prychnięcie, wiedząc, że Babrossa uwielbiał takie dramatyczne przemowy.

— Jakże cierpiałem! — wyznał Ragetti pełnym niezadowolenia głosem, a inni się z nim szybko zgodzili. 

— Spotkała nas kara niewspółmierna do naszej winy — powiedział, uderzając pięścią w rękę, by tylko podkreślić wagę tych słów. Załoga zgodziła się z nim ponownie. — Oto on. — Odsunął pokrywę skrzyni, która wcześniej na samym początku tak ciągnęła ją w swoją stronę. Wieko spadło z hukiem, ale Danielle wtedy jeszcze bardziej zapragnęła ujrzeć wszystkie sztuki złota razem, może nawet ich dotknąć. — Przeklęty skarb Corteza. — Wziął do ręki kilka monet, które potem upuścił z powrotem do skrzyni. — Zwróciliśmy już wszystkie sztuki złota... prócz tej! — Wskazał w kierunku zawieszonej na szyi Elizabeth monety. Okrzyki ponownie rozbrzmiały. — Kto z nas złożył ofiarę pogańskim bogom? — spytał retorycznie, na co inni krzyknęli. — A kto musi ją jeszcze złożyć? — Wszyscy wskazali w kierunku przestraszonej dziewczyny, a widząc na twarzach ich rządze krwi, brązowowłosa zacisnęła pięści, powstrzymując się od mimowolnego podejścia do niej. Robiło się powoli niebezpiecznie. — Wiesz co zrobię, gdy uwolnię się od klątwy? — spytał pannę Turner, odwracając się do niej, chwytając nóż, którego używali do składania ofiar. — Zjem cały kosz jabłek, a potem będę się rozkoszować obecnością pewnej pięknej damy — powiedział, uśmiechając się z zadowoleniem, po czym gwałtownym ruchem pochylił Elizabeth nad skrzynią nim ta zdążyła jakkolwiek zareagować, albo chociaż się zastanowić kim mogła być wspominania dama. — Przez krew rzucona.— Jego spojrzenie powędrowało w kierunku Danielle, która wpatrywała się w niego z ostrzeżeniem, ale nie odezwała się. — Przez krew zdjęta — skończył, chwytając jej rękę z medalionem i rozcinając ją, by krew spłynęła na złoto. 

Danielle wypuściła z ulgą wstrzymywane powietrze. Dotrzymał obietnicy.

— To tyle? — zapytała zaskoczona Elizabeth, patrząc na niego. Okrzyki załogi odbijały się echem po jaskini.

— Nie marnuj — odpowiedział krótko, rzucając jej uśmieszek. Zacisnął mocno dłoń dziewczyny, odczekując chwilę, by krew dobrze splamiła złoto, po czym wypuścił nad stosem reszty monet, gdzie upadła z łoskotem. 

Serce kobiety zabiło szybciej, będąc przekonane, że to ostatnie sekundy, kiedy są przeklęci, a za moment ich bariery runą. Za moment wszystko się zmieni. Za moment znów zaczną żyć. W jaskini zapadła ogłuszająca cisza.

English Countess • Pirates Of The Caribbean [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz