ROZDZIAŁ VIII

505 41 2
                                    

────── ✦ ──────

ROZDZIAŁ VIII: Najprostsza ucieczka.

────── ✦ ──────


— To miejsce jest okropne — odezwała się Danielle, a na jej twarzy można było dostrzec zniesmaczenie i pogardę. Barbossa zaśmiał się cicho, spoglądając na jej wykrzywioną minę, przez co zerknęła na niego kątem oka. — Jak można tu żyć?

— Dosyć krótko — odparł jej mężczyzna wpatrując się z rozbawieniem w Sparrow'a, który witał się z jakimiś mężczyznami. Ci jednak nie podzielali jego radości i tylko rzucali mu groźne spojrzenia. — Jednak to krótkie życie, jest pełne rozkoszy, jakich nigdy nie miałaś zapewne okazji doświadczyć — dodał, spoglądając lubieżnym wzrokiem na jedną z dziewek, która mrugnęła do niego i zachichotała kokieteryjnie.

Danielle szybko odwróciła od niej wzrok, gdy ta spojrzała na nią i zmrużyła oczy, jakby była kimś kto nie miał prawa znajdować się w tym miejscu. Dokładniej, przy tym mężczyźnie, który mógł być jej potencjalnym klientem. Miała właściwie rację, nie powinno jej tu być. Powinna być już dawno w Kornwalii w rodzinnym domu Hrabiego Bennett'a. 

— Nie chcę ich doświadczać — stwierdziła z obrzydzeniem, wpatrując się w ludzi, którzy wydawali się być z powiększającą się odległością od portu mniej... szaleni. — To deprawowanie samego siebie i innych ludzi.

— Patrzysz na to od tylko jednej strony. Pamiętaj, że każda moneta ma dwie — odpowiedział, rzucając złotą monetę w stronę jednego z żebraków, którzy leżeli oparci o ścianę starego budynku.

— Och, nie mogę się doczekać, aż pójdziemy się napić! Mam tyle do nadrobienia — oznajmił Jack, zrównując z nimi kroku. — Uprzednio jednak musimy zająć się tobą, złotko. — Położył swoją rękę na jej ramieniu i lekko je ścisnął. Danielle szybkim ruchem zrzuciła jego dłoń, posyłając mu ostrzegające spojrzenie.

— Co ze mną? — dopytała się, marszcząc brwi. 

— Zaczniemy trochę od zmiany twojej garderoby — odparł Jack, wskazując ręką jej zniszczoną sukienkę, na którą został zarzucony stary szal. Doprawdy musiała wyglądać śmiesznie i za razem okropnie w takim wydaniu. — Znam świetny sklep, gdzie coś na pewno dla ciebie znajdziemy... Giselle! — krzyknął nagle, sprawiając, że Sheldon podskoczyła zaskoczona na taką zmianę jego tonu. 

Danielle podążyła za wzrokiem Sparrow'a by zobaczyć idącą w ich stronę kobietę o blond włosach, najpewniej właśnie Giselle. Ubrana była w żółtą sukienkę, z bardzo mocno ściśniętym gorsetem. Była ładna, nawet bardzo, ale jej mocny makijaż psuł tę urodę.

— Kim ona jest? — zaczęła od razu podejrzliwym tonem. Danielle dopiero po chwili zdała sobie, że blondynka patrzy wprost na nią. — Jest ładna — dodała oceniając ją od góry do dołu, nie szczędząc jej zazdrosnego spojrzenia, które sprawiło, że poczuła się osaczona.

— Ona? — Jack spojrzał na nią przelotnie, po czym wrócił spojrzeniem w stronę Giselle, która skinęła głową, wciąż czekając na odpowiedź. — Ee... to narzeczona Barbossy! — odpowiedział szybko, rzucając im spojrzenie, które prosiło o pomoc.

— Co? — Sheldon zamarła słysząc wypowiedź pirata. Co to miało być?! Ona narzeczoną pirata?! — Ni... auć! — syknęła cicho, gdy poczuła jak ręka Barbossy, która ją trzymała zaciska się, skutecznie ją uciszając. Kompletnie o tym zapomniała, że wciąż się go trzymała. Teraz siebie za to przeklinała.

English Countess • Pirates Of The Caribbean [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz