ROZDZIAŁ XXXXIV

252 27 33
                                    

────── ✦ ──────

ROZDZIAŁ XXXXIV: Światło księżyca

────── ✦ ──────


Przez jakiś czas milczeli, gdy szli przez skąpaną w blasku księżyca plażę. Jedynymi dźwiękami były fale rozbijające się o brzeg, szum morza i odległe głosy z obozowiska śpiewanych przez załogi szant. Danielle chciała jakoś rozpocząć rozmowę pomiędzy nimi, ale nawet nie miała pojęcia od czego zacząć. Co miała powiedzieć? Co miało przełamać tę ciszę, która zapadła pomiędzy nimi przez ten cały rok?

Jej umysł wciąż pozostawał w chaosie, a obecność Barbossy obok niej, gdy byli wreszcie sami w niczym jej nie pomagała. Atmosfera wbrew pozorom wcale nie była dla niej taka romantyczna, jak mogłoby się wydawać w pierwszym momencie, było niezręcznie. Danielle czuła się źle w takim miejscu jak to. Być może ze względu na to ile rzeczy przypominało jej się z przeszłości, albo przez samą obecność mężczyzny obok niej. Jego obecność robiła z nią złe rzeczy.

— Twój mąż... zmienił cię. — Barbossa zaczął, ostrożnie dobierając swoje słowa, gdy spokojnym krokiem szli obok siebie. — Wyszkolił na kogoś, kim nie powinna być żadna kobieta — dodał, upijając łyk rumu, po czym podał go Danielle.

Widział jak się zmieniła. Tu już nie chodziło o słowa Elizabeth, że Hrabina była podobno odpowiedzialna za jakiś chaos na dworze królewskim, bo to nie miało dla niego znaczenia. Obchodziło go jednak to, że ona była inna, inaczej się zachowywała i wiele z jej reakcji na niego się zmieniło. Tam gdzie kiedyś mógł ją łatwo podejść, teraz było zupełnie inaczej i natrafił na przeszkodę. Wydawało się, że musiał na nowo szukać u niej jej słabości.

— Ale to zrobił, a ty najwyraźniej się tego boisz — odpowiedziała spokojnie, popijając trochę alkoholu i lekko się krzywiąc, gdy poczuła jego palący smak w jej gardle. Niewiele myśląc, upiła jeszcze więcej z nadzieją, że pomoże jej pozbyć się nerwów.

Zerknął na nią, gdy światło księżyca oświetlało ją takim pięknem, które nigdy wcześniej nie pozbawiło go w taki sposób mowy i zajęło mu moment, nim odzyskał swój głos.

— Nie, nie boję się — odchrząknął, próbując zachować normalny i obojętny wyraz twarzy, pokazać, że nie robi to na nim żadnego wrażenia. — Jestem po prostu zaskoczony, że taka uparta istota, jak ty pozwoliła sobie to zrobić.

Danielle westchnęła ciężko, kierując wzrok w stronę plaży i ciaśniej otulając się płaszczem. Zdawała sobie sprawę, że chciał wyjaśnień. Że chciał wiedzieć, co się stało przez ten czas, gdy go nie było. Co spowodowało w niej zmianę, której nie potrafił zrozumieć.

— Zrobiłam to po to, żeby chronić moich synów — powiedziała poważnie, zgodnie z prawdą. — Po tym, co się działo na Isla De Muerta... on wściekł się. Miałeś rację, okłamałam go wtedy i nie powiedziałam mu, że z wami wypłynę. Nasze szczęśliwe małżeństwo zaczęło się i tak już rozpadać przed urodzeniem Vincenta, kiedy wyruszył na misję do Nassau, pomimo moich próśb, by ze mną został, bo nie wiedziałam czy przeżyję poród. Jego praca zawsze była ważniejsza od nas. Od rodziny, od miłości... od wszystkiego — westchnęła z goryczą w głosie, gdy wspomniała sobie swojego zmarłego męża i jego chore zapędy. — Zakorzeniło się to w nim podczas tych zdarzeń na bezludnej wyspie, podczas jego wykupu mnie. To ja byłam powodem dla którego nie mógł was złapać. To przeze mnie nie mógł zabić piratów, których poprzysiągł wybić do ostatniego z was. Kochał na was polować i zginął przez tę miłość.

Jej twarz była obojętna, ale w oczach dostrzegł jakiś mrok, który mu się nie spodobał. Jej sytuacja z Hrabią Bennett mu się nie podobała od samego początku, bo wiedział dobrze jakim on człowiekiem był. Zawsze, gdy słyszał o ich małżeństwie, miał wrażenie, że wiele rzeczy było ukrywane przed światem, a te słodkie historyjki o nich, były tylko na pokaz. Jak widać, nie mylił się.

English Countess • Pirates Of The Caribbean [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz